W Pracowni
Sztuk Pięknych
W nowym
roku z utęsknieniem wypatruję nowych zdarzeń kulturalnych w naszym
Międzyrzeczu. Tropię, nadstawiam uszu. Gdzie tu by się udać?
Do Romana Kasprowicza.
Pomieszczenie na piętrze. Są: Bernadetta Nycz, Andrzej Nowak
i Kuba Jagiełło. – Meble są zniszczone, ale najważniejsze, że mamy gdzie
grać – mówi Andrzej podając mi sfatygowany zydelek. W rogu pokoju stoi
perkusja. Bernadetta – dziewczyna z delikatnym kolczykiem w uchu i - blaskiem w
oczach, który mówi – chcę czegoś...
Lubi śpiewać, ale najważniejsze dla niej jest To Miejsce (czyli budynek, gdzie
jesteśmy, tzw. Kotłownia), że może tu przychodzić. Przed wejściem powieszą napis „Pracownia
Sztuk Pięknych”.
Próba się
rozpoczęła. Mogę zostać na niej. – Będziesz miała szkic tego, jak gramy.
Słucham ich i - piszę, zapisuję. Jest rytmiczna muzyka. Do słów: czas
zmienić program, proszę przełączyć... Przełączam się. Nie ma Iwony, jest
słuchaczka. Jeszcze nie mają perkusisty, do wokalu za to było kilka chętnych
dziewczyn. Bernadetta robi też zdjęcia, maluje, ale teraz o 21.00 pracownia
plastyczna jest zamknięta, więc nie mogę zobaczyć jej obrazów.
Bernadetta
śpiewa. Właściwie recytuje tekst do muzyki. Poezja w formie bajki dla
dorosłych. Napisał to dziesięcioletni chłopiec... Biorę do ręki kartkę z
tekstem. To jak tęsknota do analizy i do syntezy jednocześnie. I intuicja
pisarska... Któryś z chłopaków mówi: nie każdy może grać z - każdym, trzeba
mieć podobny styl, sposób bycia. Razem grają niedawno. Mają dużo zapału.
Przerwa w próbie. Zadaję głupie dziennikarskie pytanie –
Plany artystyczne? Odpowiedź dorasta do pytania. – Koncert na dachu.
Taak? Andrzej – Pokażę ci ten dach, jest z tyłu za budynkiem… za kotłownią
jest dach, na którym chcielibyśmy wystąpić. To prawie zaklepane. Pan Roman
obiecał, że pomyśli nad scenografią.
Jak się
patrzy na betonowe klepisko, gdzie składowany był kiedyś węgiel na opał, jak na
miejsce, gdzie można ustawić krzesła dla widowni, a na przybudówce scenę na podwyższeniu, to wiele
można zobaczyć. I warto. Kotłownia tętni i żyje. To tygiel idei i twórczych
pomysłów. – No, jeszcze być może pojedziemy do Holandii – dodaje Andrzej
– z koncertami. Wstępnie umawiamy się na ten koncert - w Międzyrzeczu
też, w kwietniu.
Iwona Wróblak
maj 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz