środa, 19 kwietnia 2017

Młodzi o pracowni plastycznej


            Sylwia jest dobrze po dwudziestce, ma dwoje dzieci. Ale chce malować – bo zawsze chciała. Ze szkołą plastyczną jej nie wyszło. Rozmawiają z Romanem Kasprowiczem:
Kotłownia. Spotykamy się w środy i w soboty. To oczywiście nie jest obligatoryjne. Uczniowie z ogólniaka muszą czasami zakuwać, inni mają dom, dzieci, współmałżonka. A i tak czasami jest ciasno między sztalugami.
Kuba Jagiełło – lubię malować, rysować, wiążę z tym swoją przyszłość. Chcę iść na studia. Dużo się tutaj nauczyłem. Trafiłem tu z ogłoszenia, by przygotować się na wyższe studia plastyczne.
Karolina Czyż – To takie oderwanie się od monotonni, od codzienności. Myślę o malowaniu zawodowo. Przychodzę tu od roku. W programie mamy zajęcia rysunku martwej natury, robimy prace z wyobraźni, pozują nam modele. Pan Kasprowicz wiele nam daje jako pedagog, jego wskazówki są cenne. Bardzo ważna jest życzliwa krytyka.
Elżbieta Zdanowicz chodzi do Kasprowicza 4 lata. Maluje od podstawówki. Przychodzi do pracowni w każdej wolnej chwili, może tu spotkać ludzi podobnych do niej.
Hubert. O sobie mówić jeszcze nie chce. Chce powiedzieć o pracowni. O tym, że ma niejasną przyszłość. – Szkoda to zlikwidować. Studiuje, a w domu nie ma warunków lokalowych do malowania. Chodzi też o ludzi, o klimat. Jest alternatywa. Międzyrzecz ma olbrzymi potencjał, powinny być w nim miejsca, gdzie się można zrealizować. Inaczej będzie wielka dziura. – Proszę to napisać. Czy mam prawo głosu w moi mieście? Tak. Nie chcę obiecywać za wiele...


Iwona Wróblak
styczeń 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz