Młodzi o pracowni
plastycznej
Sylwia jest
dobrze po dwudziestce, ma dwoje dzieci. Ale chce malować – bo zawsze chciała.
Ze szkołą plastyczną jej nie wyszło. Rozmawiają z Romanem Kasprowiczem:
Kotłownia.
Spotykamy się w środy i w soboty. To oczywiście nie jest obligatoryjne.
Uczniowie z ogólniaka muszą czasami zakuwać, inni mają dom, dzieci,
współmałżonka. A i tak czasami jest ciasno między sztalugami.
Kuba Jagiełło – lubię malować, rysować, wiążę z tym swoją
przyszłość. Chcę iść na studia. Dużo się tutaj nauczyłem. Trafiłem tu z
ogłoszenia, by przygotować się na wyższe studia plastyczne.
Karolina Czyż – To takie oderwanie się od monotonni, od
codzienności. Myślę o malowaniu zawodowo. Przychodzę tu od roku. W programie
mamy zajęcia rysunku martwej natury, robimy prace z wyobraźni, pozują nam
modele. Pan Kasprowicz wiele nam daje jako pedagog, jego wskazówki są cenne.
Bardzo ważna jest życzliwa krytyka.
Elżbieta Zdanowicz chodzi do Kasprowicza 4 lata. Maluje od
podstawówki. Przychodzi do pracowni w każdej wolnej chwili, może tu spotkać
ludzi podobnych do niej.
Hubert. O sobie mówić jeszcze nie chce. Chce powiedzieć o
pracowni. O tym, że ma niejasną przyszłość. – Szkoda to zlikwidować.
Studiuje, a w domu nie ma warunków lokalowych do malowania. Chodzi też o ludzi,
o klimat. Jest alternatywa. Międzyrzecz ma olbrzymi potencjał, powinny być w
nim miejsca, gdzie się można zrealizować. Inaczej będzie wielka dziura. –
Proszę to napisać. Czy mam prawo głosu w moi mieście? Tak. Nie chcę
obiecywać za wiele...
Iwona Wróblak
styczeń 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz