piątek, 7 kwietnia 2017

Różnorodność kwiatów na leśnej polanie...

            „Kancjonał Kościoła Metodystycznego”. Wertuję książeczkę. Jedna z kobiet, przechodząc obok mnie, chociaż jestem tu pierwszy raz - podaje mi  rękę, wita się. Na ścianie duży napis „Idź i nie grzesz więcej”. W ławkach kilkunastu wiernych. Dzieci dostają od pastora – jest Dzień Dziecka – po  czekoladzie. Zaczyna się nabożeństwo. Śpiewanie pieśni z „Kancjonału...”, indywidualne spontaniczne modlitwy do Boga. Pastor mówi o milionach kombinacji ludzkich dróg życia, losów, charakterów i uniwersalnych sacrum, które spełnia wszystkie zapotrzebowania. O potrzebie i obowiązku innym –  dania swojej radości, swojej wiary, nie zatrzymywania tej pewności (jeżeli jest) tylko dla siebie. O dzieleniu się miłością.
            Po nabożeństwie długo rozmawiamy z pastorem Sławomirem Rodaszyńskim. Trzeba wymagać od siebie i mieć zrozumienie dla innych. Zadaję wiele pytań, o eutanazję, czy na wszystko jest w Biblii odpowiedź, o wyzwania dla chrześcijaństwa – wobec problemów nurtujących dzisiaj społeczeństwo. Badania naukowe a doktryna Kościoła... Odpowiedzi zaczyna od osobistego ja, w pierwszej osobie: - Ja uważam, ja myślę... Jego spokój, mądrość i szacunek dla pytającego budzi podziw mój i międzyrzeckich wiernych Kościoła Ewangelicko - Metodystycznego. Mówią mi potem – Pastor zawsze taki jest.
            Coniedzielne nabożeństwo w kaplicy Kościoła Ewangelicko – Metodystycznego. Niewielka sala o surowym wystroju, białe ławki. Kwiaty w  wazonach, na ścianach krzyż bez Chrystusa.
Kościół Ewangelicko – Metodystyczny w R. P. nawiązuje do ideałów reformacji anglikańskiej, wyrażonej w XVIII w. ruchu odnowy religijnej. Założycielami i przywódcami przebudzenia metodystycznego byli dwaj duchowni anglikańscy: Jan Wesley i jego brat Karol.
            Jan Wesley był pastorem duchownym anglikańskim w wielkiej Brytanii. Stworzył klub młodych ludzi pragnących żyć wiarą - bardziej, doświadczać więcej przeżyć duchowych i przekazywać je innym. Odwiedzali szpitale, więzienia, działali „metodycznie”, czyli tak, jak pokazał Jezus. Stąd przydomek „metodyści”, których niechęć do monastycyzmu, do życia w klasztorach - jest programowa, bowiem istota wiary polega na służbie i  współżyciu z ludźmi.
Dlaczego krzyż w waszym Kościele jest bez Chrystusa? Pastor – W większości kościołów protestanckich, poreformacyjnych (reforma Marcina Lutra) jest pusty krzyż jako symbol i wyraz tego, że Chrystus nie pozostał na nim, że zmartwychwstał, że jest żywy i działający pośród nas. Ten, Który Nie Pozostał na  krzyżu. Tak to przyjmujemy i tak w to wierzymy.
 O kształceniu duchownych.
- Duchowni naszego Kościoła uczą się w Wyższym Seminarium Teologicznym im. Jana Łaskiego w Konstancinie i w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, która jest ekumeniczną uczelnią, skupiającą studentów ze wszystkich kościołów nierzymskokatolickich. Uzyskują tytuł magistra teologii danego wyznania. Część zajęć jest wspólnych, inne odbywają się osobno, np. w grupie studentów kościołów protestanckich, w tym ewangelickich. W Polsce są trzy takie Kościoły: Ewangelicko – Luterański, Reformowany i Metodystyczny. To szczególna służba i bez powołania nie ma tego efektu błogosławieństwa, przede wszystkim dla parafii. Dla człowieka powinien istnieć zawsze wybór, alternatywa. To jest, myślę, ta wielka demokracja, która Bóg daje człowiekowi.
Kobiety w zborze.
- W naszym zborze rola kobiet po części jest związana z historia naszej parafii (powstała w 1946 r.). Córka pierwszego duszpasterza pani Genowefa przez wiele lat była tu diakonisą, czyli osobą – kobietą w stanie wolnym, poświęcającą się pracy parafialnej dla ludzi. Diakonisa zajmuje się służbą społeczno – socjalną, pomaga w prowadzeniu nabożeństw, spotkaniach biblijnych, ale nie może sprawować dwóch sakramentów - Komunii Świętej i Sakramentu Chrztu. Wspierając swego ojca, ks. Michała Podgórnego, a potem, od 1992r., także i mnie. Kobiety w kościołach ewangelicko – metodystycznych spełniają istotną rolę. Także rola świeckich osób jest w Kościele bardzo ważna.
Możliwość studiowania kobiet w Akademii Teologicznej.
 – Znam kobiety, które studiowały. Nasz Kościół jest zdania, że kobiety mogą być pastorami i wykonywać takie same czynności, jak np. ja, ale w naszym kraju tego się jeszcze nie praktykuje. W Europie Zachodniej w kościołach protestanckich kobiety są duchownymi.
Obecność Kościoła metodystów na pograniczu polsko – niemieckim.
Pastor – W gruncie rzeczy pojęcie kościoła narodowego powoli traci dzisiaj na znaczeniu. Wiele kościołów obecnie pracujących swoje historyczne miejsca narodzin ma daleko, zaistniały one poprzez prace misjonarzy. Nasz Kościół jest częścią światowego Kościoła Metodystycznego. Najbardziej liczny jest w  USA, np. prezydent Bush jest metodystą. W Polsce Kościół liczy 48 parafii, ma 30 duchownych i 5000 wiernych. Mimo niedużej liczebności staramy się  brać udział w szerszych inicjatywach. W Międzyrzeczu jest wielowiekowa tradycja protestantyzmu jako takiego. Uważam, że każde pokolenie powinno świadomie dokonywać wyboru i decyzji dotyczących bycia z Bogiem, swojej wiary i zbawienia. Staramy się, by tradycja była rzeczą istotną i potrzebna przy  wyborze, ale ona nie może wybierać za nas. Człowiek sam musi siebie określić.
Dzisiejsze kazanie pastora o różnych kluczach i jednym zamku, kombinacjach otwierania tego samego mechanizmu...
Pastor – Wiadomości dawniej były podawane wybiórczo, celowo. Dzisiaj to jest łatwiejsze. Nie zawsze jednak człowiek wiedzę chce zdobywać. Jest wielki dylemat zobojętnienia, bierności. Do tych drzwi, o których dzisiaj mówiłem, każdy dochodzi inna drogą. Chrystus mówił – Ja jestem drogą, jestem prawdą, drzwi są jedne, należy przez nie przejść odnajdując wiarę i relacje z Bogiem. Uzewnętrznianie wiary, przynależność do danego Kościoła – to sprawa drugorzędna. W moich pojęciu żaden kościół nie ma licencji na zrozumienie nauki Jezusa. Tylko On sam, Jezus, ma na to licencję. Kościoły są po to, by  Prawdę przekazywać i uczyć Nią żyć. Rzymskokatolicki II Sobór Watykański był miejscem kolosalnych zmian, m.in. dotyczyły relacji między Kościołami. To  wezwanie do pracy dla teologów i synodów kościelnych, do wypracowywania wspólnych stanowisk. Chodzi o to, by dzisiaj, kiedy jest tyle nienawiści, niepokojów – pomimo różnic, jako chrześcijanie dać dobre świadectwo o Chrystusie. Pytają, kiedy będzie, w sensie organizacyjnym, wspólny kościół. Prawdopodobnie – nigdy. Czynnik ludzki, czynnik grzeszny. Chodzi też o źródło. Na polskim rynku są dwa tłumaczenia Pisma Świętego: Biblia Tysiąclatka – rzymskokatolicka i protestanckie wydanie Brytyjskiego Towarzystwa. Różnią się między sobą nieznacznie. Także Kościół Katolicki ma księgi dodatkowe, których nie ma w kanonie wydań protestanckich. Powstało ekumeniczne grono teologów duchownych, którzy wspólnie dokonują ponownego tłumaczenia. Owoce tej pracy zostały już częściowo opublikowane. Ekumenia w moim pojęciu i zrozumieniu to jedność, która istnieje. To jedność duchowa, która może istnieć w relacjach międzyludzkich bez względu na poglądy na świat i sposób wyznawania wiary. Życie pokazuje, że ludzie mimo różnic między nimi potrafią żyć, współpracować a nawet tworzyć wspaniałe rzeczy. Taka jedność, nie – organizacyjna, lecz duchowa, pozwala to świadectwo odnajdywać. Nie  należy na siłę ich szukać. Patrząc na to w ten sposób odkryjemy ze zdumieniem, że każdy wyznaje wiarę – w różnej formie. To jest piękne, jeśli spogląda się  na polanę i widzi różnorakość kwiatów tam rosnących.
Polana jest jedna... – Tak. Najważniejsze w życiu rzeczy człowiek odkrywa dopiero wtedy, kiedy np. w wyniku dramatycznych przeżyć stoi na granicy życia i  śmierci. Wtedy, zdaje się – fundamentalistyczne dogmaty stają się drugorzędne. Oczywiście człowiek o nich pamięta, ale już nie są przeszkodą dla  współistnienia, współmodlenia z innymi. Jestem przekonany, że to jest możliwe. Trzeba zrozumieć chrześcijaństwo w takim szerokim kontekście jedności i  dążenia ekumenicznego. Mam nadzieję, że kiedyś wspólne modlitwy wiernych Kościołów z terenu Międzyrzecza będą wznoszone w ramach modlitwy o  jedność chrześcijan. Na podobieństwo tych, jakie odbywają się w wielu miastach. Tam, skąd jestem, z Chodzieży, takie nabożeństwa już wrosły w pejzaż okolicy, a dawniej również tam zdarzało się, że do kogoś innego, inaczej wierzącego ludzie podchodzili w sposób niezrozumiały, w nienawiści i agresji.


Iwona Wróblak
lipiec 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz