czwartek, 27 kwietnia 2017

Podróż Teo


            Biblioteki mają to do siebie, że w swoich zbiorach posiadają niesamowite bibliofilskie smaczki.
Nie wierzę w przypadki. Dotykając grzbietów książek całkiem często udaje mi się znaleźć tę jedyną, związaną z moim aktualnym nastrojem, przemyśleniami, potrzebami. One to oddziałują na mnie w danej chwili w sposób niejako poza kontrolą, zwracając uwagę w ściśle określonym kierunku. Taką książką w dniu którymś była „Podróż Teo” Clement C.
            O czym ona jest? O podróży. Magiczna książka o drzewie wiadomości, po którym wspina się nasza dojrzałość. O Domu wrastającym w to  drzewo. O naszym umiejscowieniu w swojej rzeczywistości, w realnym świecie bytu. Poznać, posmakować, dotknąć – palcem, rozumem, uczuciem, emocjami. By - może wybrać daną drogę, a może tylko zrozumieć wybór dokonany. Cokolwiek potem, po tym fakcie, po przeczytaniu tej książki - zrobimy, zostanie nam satysfakcjonujące uczucie domknięcia, wtulenia się, na krótki chociaż okres, w ramiona mądrego nauczyciela, jakby przez ten  uścisk matczyny świat stanie się bardziej nasz, zagospodarowany, przez nas - udomowiony. Mężczyzna powinien posadzić w swoim życiu drzewo... to  męskie w nas zadanie, zdecydowanie - ekspansywność, eksploracja w drzewnym tworzywie, w jego magicznym znaczeniu przestrzeni sakralnej wokół nas... niekoniecznie poza nasza osobą...
            Więc o czym jest ta książka? O wszystkich sposobach znajdowania siebie wobec przestrzeni kosmosu, jakkolwiek ją pojmujemy. Czy  personalistycznie nazwiemy ją Stwórcą czy Jehową. Jakkolwiek na to nazewnictwo oddziaływać będzie geografia miejsca, gdzie się wychowaliśmy, pamiętać możemy, że ona nas być może uzdrowi, jak chłopca imieniem Teo. Uzdrowi w wielu znaczeniach. Zorganizowana materia jest czymś przemijającym - co jest przez nas posiadane warunkowo... Nie jest tym, co nas posiada, wiedzą o tym mistycy wszystkich religii. Dalecy od izmów, od  doktryn, przykładania znaczenia naszemu ego, które ma, owszem, ogromną rolę organizowania naszej euklidesowej przestrzeni, ale przez swoją ignorancję może wykluczyć istnienie innych wymiarów. Spójrzmy oczami autora na obraz, na byt, jaki tworzą zapisane strony tej książki, na sposób, w jaki można dorastać w DEZIDERATE, a może wyniesiemy z tego okruch dla siebie.
            Książkę świetnie się czyta, jest wspaniałą encyklopedią po świecie religii, napisana jest w bardzo przystępnej zbeletryzowanej formie sokratejskiego dialogu.


Iwona Wróblak
listopad 2000

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz