sobota, 29 sierpnia 2015

Dotykanie sztuką Nieba. Rozdawanie radości.
VII Koncert. Siódme rozdawanie radości… Poznając osoby głuchoniewidome, która Ewa Skrzek- Bączkowska (Pełnomocnik Wojewódzki Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym) razem z wolontariuszami, w ramach comiesięcznych działań międzyrzeckiego Klubu TPG skrzętnie wyłuskuje z ich świata ciszy i głębokiego mroku, widzę, jak wiele dla nich znaczą te spotkania. Nie wszyscy z nich o tym – o wzajemnym rozdawaniu radości - głośno mówią, nie wszyscy piszą – jak Elżbieta Mai – Skarzisko. Ale wszyscy dotykają Nieba, gdzie są Anioły, jak notuje w swoim wierszach Elżbieta …( „Białe anioły”: ciepło głosu/, delikatność rąk,/siła charakteru…)
Specjalny Ośrodek Szkolno - Wychowawczy w Międzyrzeczu. Tegoroczny Koncert jest wyjątkowy. Muzykoterapeutka Karolina Kaja Szymków i  czeski muzykoterapeuta Aleś Fuchs zaaranżowali koncert utworów muzycznych. Zaprosili osoby głuchoniewidome i sympatyków TPG. Koncert na bębny djembe, misy i dzwonki tybetańskie, didgeridoo, fujarę słowacką, grzechotki, przeszkadzajki, janczary guira, pudełka akustyczne, afrykański balafon – cymbały, ksylofon, arabską darabukę z plastikową membraną, etniczne instrumenty tradycyjne, gong chiński.
Nasi muzycy rozmawiają z nami dźwiękami. Koncert jest dyskursem, rozmową osób głuchoniewidomych z nami, ze społeczeństwem. Projekt „Poczuć muzykę – cykl działań muzykoterapeutycznych dla osób z niesprawnością sensoryczną wg metody Lubomira Holzera” (współfinansowany przez  Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Zielonej Górze w ramach Funduszy PFRON, także przez Gminę Międzyrzecz). Poprzedzony spotkaniem informacyjnym Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, w którym jest o tym, czym jest niedosłuch, jak sobie z nim radzić, co zrobić, aby słyszeć i  rozumieć więcej, także jak przystosować przestrzeń publiczną dla potrzeb osób słabo słyszących.
            Uczestnicy koncertu opowiadają mi, że przygotowania trwały długo. Aranżacje i reżyseria były starannie przemyślane. Opierały się na śpiewie improwizacyjnym i intuicyjnym. Celem głównym koncertu jest kontakt w grupie oraz stworzenie możliwości wyrażania swoich stanów emocjonalnych. Tym jest pieśń intuicyjna. Osoby uczestniczące stają się ważną cząstką grupy, składową całości. Dźwięki, których się używa, wybiera spośród naturalnych odgłosów, są spontanicznymi odruchami, westchnieniami ciała, jego obroną, które w swojej mądrości właśnie tak się relaksuje, odpręża. To naturalne rejestry przyrody, zjawiska te, barwę i częstotliwości fal, obecnie się bardzo intensywnie bada w sposób naukowy. Strojenie instrumentów też jest  naturalne.
Nadstawiamy uszu. By usłyszeć dźwięki nie zawsze - dość usłyszane. Muzykoterapia holistyczna. Szmer rozmów, szmer istnień ludzkich, ich  bytowanie – wśród nas, wśród społeczeństwa. Nasze rojowisko. Jeżeli wyciszymy się wewnętrznie, nastawimy na koncert z własnym dotykaniem, własnym poznaniem nie znanych nam jeszcze aspektów, zaczniemy odróżniać w nim poszczególnie głosy – istnienia ludzkie, osobowości, nieważne, że z  uszkodzeniami, Kaja – dyrygent – każe im się wyodrębniać z szumu, istnieć SAMODZIELNIE. Zaczynamy zauważać relacje między głosami, one same, różnorodne i piękne w swej niepowtarzalności, w grupie i zespole, jako stowarzyszenia, mozaiki ludzkiej społecznej aktywności. Są jak utwór muzyczny, splatają się i przenikają w pięcioliniach i sferach wzajemnych uczuć. Wielogłos, rytm coraz wyraźniejszy – dla nas, którzy uczymy się ICH SŁUCHAĆ.
Drugi utwór. Trochę kobiecy, powiedziałabym, bo z szelestu i ciszy, żeński aspekt świata. Miękkie dźwięki samogłoskowe. Zew. Pozaorganicznie słyszymy rytm na bębnach. Muzykoterapia na pewno ociera się o sztukę, chociaż, jak mówi Kaja, nie taki ma cel. I dźwięki – pierwsze na świecie spośród falowych struktur – didgeridoo, ich pierwotność jest oczywista, są z głębin odgłosów, jakie wydają wszystkie rzeczy i podmioty fauny i flory łącznie z  nami samymi. Próbujmy w nie wejść. Solówki na ksylofonie. Nasze rytmy wewnętrzne są różne - każdy inaczej chce zabębnić, dotknąć dłońmi instrumentu. Popukać po swojemu, mówiąc kolokwialnie. Jest do tego zachęcany. Solówki chętnych do zaprezentowania SIEBIE jak najbardziej uwiarygodnione. I głoski. Artykułować siebie. Karolina Szulga jest w swoim żywiole. Wsłuchana we własne wielkiej piękności melodie, których nie ogranicza pierwotny zamysł aranżacyjny piosenki, jak jest zazwyczaj, kiedy wykonuje nam czyjś konkretny utwór. Tutaj śpiewa swój własny. Śpiewa Karolinę Szulgę.
Misy tybetańskie kute specjalnie dla swych wartości medytacyjnych. Bardzo naturalnie strojone. Są powrotem do uporządkowania, do  znajdowania w sobie CISZY, która już jest, bo była i którą trzeba tylko rozpoznać. Potencjał nasz niezależny od zmysłów i ich sprawności organicznej. Kaja śpiewa swe glosolalia. Wygląda trochę jak hinduska bogini. Wszyscy nimi jesteśmy, radośni i udźwiękowieni, nareszcie w zgodzie z rytmami naszymi pierwszymi i najważniejszymi. Etniczne instrumenty, arabskie, z głębi rozległych pustyń, ogromnych przestrzeni, które są kolebką ludzkiej wolności do rozwoju. Nasze palce na bębenkach powtarzają bez końców i początków wspólne wszystkim rytmy, łączymy się w nich, bezpieczni i  odnalezieni przez nas samych. Grupa nas wspiera, i przewodnik w grupie, który pomaga i delikatnie wskazuje kierunek, czy raczej wiązki kierunków - drogi, szerokiego traktu, mościmy go sobie sami, JEST NASZ, zbudowany we wspólnych seansach. Na więzi w grupie, akceptacji, szacunku i wsparciu. Sprawczości – możliwej kreatywnej komunikacji o swoim zaistnieniu, mocy działania mimo uszkodzeń. W procesie tworzenia MUZYKI. Wydobywania dźwięków.
„Nadajemy ton dostępności Bon-Ton”, pierwszy ogólnopolski projekt. Tytuł bardzo szczegółowego wykładu o zdobyczach technicznych, które pomogą – w części - zastąpić uszkodzenia sensoryczne. Z tłumaczem migowym i wielkimi literami na telebimie dla słabowidzących. Aparaty słuchowe i  nadajniki przetwarzające dźwięki na bardziej słyszalne w kieszonkach marynarek. Sala wykładowa w SOSW jest opasana pętlą indukcyjną, która wzmacnia sygnały w słuchawkach. To wynalazek już używany, nie tylko na świecie, u nas też.  Wystarczy do tego zwykły sprzęt nagłaśniający.
Na spotkaniu był tłumacz języka migowego, symultaniczny przekaz tekstowy - w formie pisemnej na ekranie, podłączona pętla indukcyjna i  systemy FM. Aparat słuchowy wzmacnia dźwięki, przetwarza je i kompensuje.  Aparaty mogą odbierać dźwięki za pomocą mikrofonu lub pętli indukcyjnych (szczegółowe informacje są na stronie internetowej WWW.pfos.org.pl). Pętle indukcyjne (induktofoniczne), systemy FM / IR zapewniają warunki minimalizujące hałas, zmniejszają ilość przeszkód w dotarciu dźwięku. Współpracują z indywidualnymi aparatami słuchowymi. Umożliwiają osobie niedosłyszącej odbiór nieskazitelnie czystego i wyraźnego dźwięku poprzez cewkę telefoniczną (T). Dają poczucie, że rozmówca jest tuż obok i mówi bezpośrednio do nich. Pętla składa się z odpowiednio zainstalowanego w pomieszczeniu przewodu (zazwyczaj miedzianego) i wzmacniacza elektroakustycznego wyposażonego w mikrofon lub zespół mikrofonów oraz wejścia dla innych urządzeń technicznych, które emitują dźwięki (radio, telewizor, magnetofon, odtwarzacz kompaktowy itp.). Bezprzewodowy system FM składa się z niewielkiego nadajnika i miniaturowego odbiornika. Nadajnik „zbiera” głos mówiącego i przesyła go bezprzewodowo, za pomocą fal radiowych, bezpośrednio do maleńkiego odbiornika radiowego, który  przekazuje go dalej do aparatu słuchowego. Stacjonarny system FM/IR wykorzystywany jest na spotkaniach lub konferencjach. Sygnał z nagłośnienia wysyłany jest do odbiorników z pętlą indukcyjną, w które wyposażone są osoby słabosłyszące. Jest to system mobilny. Są sprawdzonymi rozwiązaniami zalecanymi przez Europejską Federację Osób Słabosłyszących.

Spotkanie informacyjne Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących (PFOS) na temat: „Przyjazna, bezpieczna przestrzeń dla osób sabosłyszących” prowadzone było przez Grzegorza Kozłowskiego - Prezesa Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, Przewodniczącego Zarządu Polskiego Forum Osób Niepełnosprawnych,  Przewodniczącego i współzałożyciela Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym oraz Członka Społecznej Rady Konsultacyjnej przy Zarządzie PFRON, Macieja Kasperkowiaka - współzałożyciela oraz Członka Rady Fundatorów Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, protetyka słuchu,  reżysera dźwięku, akustyka i  specjalisty z zakresu dostępności przestrzeni publicznej dla osób słabosłyszących oraz Olę Szorc - wolontariuszkę, studentkę surdopedagogiki.
                Polska Fundacja Osób Słabosłyszących została  założona w 2012 roku i jest organizacją zajmującą się działalnością na rzecz osób dotkniętych dysfunkcją narządu słuchu. Jej siedziba mieści się w Warszawie. Inni jej członkowie to  Krzysztof Wostal i Katarzyna Dziedzina oraz wspierająca organizację Beata Strzelczyk.

Koncertowi towarzyszyła wystawa prac artystów. Klub Rodziców Dzieci Głuchoniewidomych „Kreciki” przy Polskim Związku Głuchoniewidomych w Centrum Słuchu i Mowy w Szczecinie reprezentowany był przez rysunki dzieci wystawione w holu. Rysunki i pastele, papierowe konstrukcje – przepiękne. Goście i nasi lokalni artyści głuchoniewidzący: Jerzy Godyń – artysta malarz, Teresa Wróblewska, Grażyna Mikołajewska, Elżbieta Prędkiewicz, Elżbieta Sirzisko, Grażyna Wachowska, Henryka Żachowska, Zuzanna Żachowska, Zuzanna Barczyszyn, Zenobia Konieczna, Danuta Brandenbura, Janika Jakubowska, Aneta Szynal, Zenaida Jasnowska, Andrzej Kozłowski (piękne motyle), Andrzej Fik, Kazimierz Nowak. Nie tylko sztukę uczą się tworzyć. Na każdym spotkaniu TPG jest prawnik, psycholog, doradca zawodowy. Jest użyteczna szkoła życia z uszkodzeniami słuchu i wzroku; lekcje chodzenia z białą laską - orientacje w przestrzeni dla niewidomych, wykonywanie codziennych czynności; w kuchni, samoobsługa – czyli godność własna i samodzielność – coś najbardziej cennego… 
Dane nam było wysłuchać wykładu o australijskich Aborygenach, który sam w sobie jest wydarzeniem. Aleś Adaman Fuchs z Czech – Hradec Králove był w północnej Australii, przywiózł etniczne instrumenty i trochę źródłowej literatury i albumów z oryginalną sztuką z tamtejszych galerii. Aborygeni są najstarszą grupą etniczną o unikalnej kulturze, którą od lat badają naukowcy. To jak lustro naszych pierwocin cywilizacyjnych. Są tym, czym jesteśmy, tylko już o tym zapomnieliśmy, dlatego trzeba ich chronić przed roztopieniem się w kulturach europejskich i anglosaskich.
50 tys. lat (zanotowanego) istnienia. Rys geograficzny prastarego kontynentu, nieco historii niezapisanej i zagubionej w głębokim mroku dziejów. Muzyka i kultura, która nas spajała z innymi ludźmi, były ze sobą tożsame, bo… tym był CZŁOWIEK. Ziemia i muzyka, kultura ziemi i kulturotwórczość muzyki, człowiek się nimi – jako całością - opiekował. Aborygen czyli Człowiek Skomunikowany. Był z nią JEDNYM. W małych gromadach – społecznościach, gdzie każdy był osobistością, starszy wioski (ludzi wiekowych otaczano szacunkiem – byli mostem między przeszłością i przyszłością, czymś więcej, myślę, niż tylko pamięcią) miał pieczę nad wszystkim. Ciągle jeszcze rodzimy się i umieramy – w buszu, w naturze, środowisku przyrodniczym, wtedy tak było dosłownie. 50 tys. lat to w dziejach zaledwie chwila. Symbolem przyrodniczym Australii są – termity, i ich kamiennej twardości kopce, jak trwanie tego wszechwiecznego bardzo starego kontynentu, odmiennego od wszystkich pozostałych, ze specyficzną przyrodą i  ludźmi należącymi do niej. Termity drążyły dla nich w eukaliptusowych pniach didgeridoo, ich gulgoczący dźwięk to język kontynentu jako całości. Australijskiej przestrzeni dźwięku. Niczym wydrążona przez termity religia do komunikowania się z bogiem (bogami-ilość nieistotna), w całej ich  niepiękności zupełnej. Religia-sztuka jest ważna. Patrzy na obiekt/obiekty sztuki – z góry i jednocześnie z wewnątrz, anatomicznie. Oddziela ogień i  wodę, nie-miesza się, porządkuje świat swój i z zewnątrz, niepodzielony jeszcze… Puls Australii.
Elżbieta Mai-Sirzisko – poetka z wierszami o sobie samej, osobie z dużym niedowidzeniem i niedosłyszeniem. W swoich „pocałunkach z deszczu” zdaje o sobie relacje. Podobnie jak swoje wiersze jest cała wewnątrz nich, zamykają się i zawierają razem w sobie oboje – ona i jej poezja. Na dłoni podaje nam siebie wypisaną swoim osobistym Lorm’em. Ona w wielu odcieniach swojego złocistego światła, mieniącego się w wersetach i między nimi, uśmiechu do siebie i do innych, jak niektórzy mówią – bajkowego czyli nierzeczywistego dzisiaj. Jak mówi – dotknąć Nieba aniołami swoimi, dotknąć tej  anielskości, jaką jest empatia – udaje się to jej, Elżbiecie, w słonecznych wierszach.
Współorganizatorem VII koncertu „Dotknąć Sztuką Nieba” jest Specjalny Ośrodek Szkolno – Wychowawczy – dyrektor Arletta Stachecka, TPG dziękuje za siedmioletni wkład w rozwój Stowarzyszenia, którego nowym prezesem jest Andrzej Kozłowski, także pracownikom Ośrodka. Honorowy patronat nad koncertem objął Starosta Międzyrzecki. Organizatorzy dziękują Januszowi Rutkowskiemu, Annie Ziębie i młodzieży z „Caritas”, oraz mediom. Byli obecni zaproszeni goście: dyr. PCPR Elżbieta Ostaszewska, Katarzyna Nyczak – Walaszek, Aniela Czerniawska (Polski Związek Niewidomych) i inni. Sponsorzy imprezy: GBS Międzyrzecz, Cukiernia i Piekarnia pana Jacka Różyckiego w Baczynie, Gospodarstwo Rolne Pana Stanisława Pieczkajtysa z Krępin.


Iwona Wróblak
listopad 2014


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz