Dotykanie sztuką Nieba. Rozdawanie
radości.
VII Koncert.
Siódme rozdawanie radości… Poznając osoby głuchoniewidome, która Ewa Skrzek-
Bączkowska (Pełnomocnik Wojewódzki Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym) razem z
wolontariuszami, w ramach comiesięcznych działań międzyrzeckiego Klubu TPG skrzętnie
wyłuskuje z ich świata ciszy i głębokiego mroku, widzę, jak wiele dla nich
znaczą te spotkania. Nie wszyscy z nich o tym – o wzajemnym rozdawaniu radości
- głośno mówią, nie wszyscy piszą – jak Elżbieta Mai – Skarzisko. Ale wszyscy
dotykają Nieba, gdzie są Anioły, jak notuje w swoim wierszach Elżbieta …( „Białe
anioły”: ciepło głosu/, delikatność
rąk,/siła charakteru…)
Specjalny
Ośrodek Szkolno - Wychowawczy w Międzyrzeczu. Tegoroczny Koncert jest
wyjątkowy. Muzykoterapeutka Karolina Kaja Szymków i czeski muzykoterapeuta Aleś Fuchs zaaranżowali
koncert utworów muzycznych. Zaprosili osoby głuchoniewidome i sympatyków TPG.
Koncert na bębny djembe, misy i dzwonki tybetańskie, didgeridoo, fujarę słowacką,
grzechotki, przeszkadzajki, janczary guira, pudełka akustyczne, afrykański
balafon – cymbały, ksylofon, arabską darabukę z plastikową membraną, etniczne
instrumenty tradycyjne, gong chiński.
Nasi muzycy
rozmawiają z nami dźwiękami. Koncert jest dyskursem, rozmową osób głuchoniewidomych
z nami, ze społeczeństwem. Projekt „Poczuć muzykę – cykl działań
muzykoterapeutycznych dla osób z niesprawnością sensoryczną wg metody Lubomira
Holzera” (współfinansowany przez Regionalny
Ośrodek Polityki Społecznej w Zielonej Górze w ramach Funduszy PFRON, także
przez Gminę Międzyrzecz). Poprzedzony spotkaniem informacyjnym Polskiej
Fundacji Osób Słabosłyszących, w którym jest o tym, czym jest niedosłuch, jak
sobie z nim radzić, co zrobić, aby słyszeć i rozumieć więcej, także jak przystosować przestrzeń
publiczną dla potrzeb osób słabo słyszących.
Uczestnicy
koncertu opowiadają mi, że przygotowania trwały długo. Aranżacje i reżyseria
były starannie przemyślane. Opierały się na śpiewie improwizacyjnym i
intuicyjnym. Celem głównym koncertu jest kontakt w grupie oraz stworzenie
możliwości wyrażania swoich stanów emocjonalnych. Tym jest pieśń intuicyjna.
Osoby uczestniczące stają się ważną cząstką grupy, składową całości. Dźwięki, których
się używa, wybiera spośród naturalnych odgłosów, są spontanicznymi odruchami, westchnieniami
ciała, jego obroną, które w swojej mądrości właśnie tak się relaksuje, odpręża.
To naturalne rejestry przyrody, zjawiska te, barwę i częstotliwości fal, obecnie się bardzo
intensywnie bada w sposób naukowy. Strojenie instrumentów też jest naturalne.
Nadstawiamy
uszu. By usłyszeć dźwięki nie zawsze - dość usłyszane. Muzykoterapia
holistyczna. Szmer rozmów, szmer istnień ludzkich, ich bytowanie – wśród nas, wśród społeczeństwa. Nasze
rojowisko. Jeżeli wyciszymy się wewnętrznie, nastawimy na koncert z własnym
dotykaniem, własnym poznaniem nie znanych nam jeszcze aspektów, zaczniemy
odróżniać w nim poszczególnie głosy – istnienia ludzkie, osobowości, nieważne, że
z uszkodzeniami, Kaja – dyrygent – każe
im się wyodrębniać z szumu, istnieć SAMODZIELNIE. Zaczynamy zauważać relacje
między głosami, one same, różnorodne i piękne w swej niepowtarzalności, w
grupie i zespole, jako stowarzyszenia, mozaiki ludzkiej społecznej aktywności.
Są jak utwór muzyczny, splatają się i przenikają w pięcioliniach i sferach
wzajemnych uczuć. Wielogłos, rytm coraz wyraźniejszy – dla nas, którzy uczymy
się ICH SŁUCHAĆ.
Drugi utwór.
Trochę kobiecy, powiedziałabym, bo z szelestu i ciszy, żeński aspekt świata.
Miękkie dźwięki samogłoskowe. Zew. Pozaorganicznie słyszymy rytm na bębnach.
Muzykoterapia na pewno ociera się o sztukę, chociaż, jak mówi Kaja, nie taki ma
cel. I dźwięki – pierwsze na świecie spośród falowych struktur – didgeridoo,
ich pierwotność jest oczywista, są z głębin odgłosów, jakie wydają wszystkie
rzeczy i podmioty fauny i flory łącznie z nami samymi. Próbujmy w nie wejść. Solówki na
ksylofonie. Nasze rytmy wewnętrzne są różne - każdy inaczej chce zabębnić,
dotknąć dłońmi instrumentu. Popukać po swojemu, mówiąc kolokwialnie. Jest do tego
zachęcany. Solówki chętnych do zaprezentowania SIEBIE jak najbardziej
uwiarygodnione. I głoski. Artykułować siebie. Karolina Szulga jest w swoim
żywiole. Wsłuchana we własne wielkiej piękności melodie, których nie ogranicza
pierwotny zamysł aranżacyjny piosenki, jak jest zazwyczaj, kiedy wykonuje nam czyjś
konkretny utwór. Tutaj śpiewa swój własny. Śpiewa Karolinę Szulgę.
Misy
tybetańskie kute specjalnie dla swych wartości medytacyjnych. Bardzo naturalnie
strojone. Są powrotem do uporządkowania, do znajdowania w sobie CISZY, która już jest, bo była
i którą trzeba tylko rozpoznać. Potencjał nasz niezależny od zmysłów i ich
sprawności organicznej. Kaja śpiewa swe glosolalia. Wygląda trochę jak hinduska
bogini. Wszyscy nimi jesteśmy, radośni i udźwiękowieni, nareszcie w zgodzie z
rytmami naszymi pierwszymi i najważniejszymi. Etniczne instrumenty, arabskie, z
głębi rozległych pustyń, ogromnych przestrzeni, które są kolebką ludzkiej
wolności do rozwoju. Nasze palce na bębenkach powtarzają bez końców i początków
wspólne wszystkim rytmy, łączymy się w nich, bezpieczni i odnalezieni przez nas samych. Grupa nas
wspiera, i przewodnik w grupie, który pomaga i delikatnie wskazuje kierunek,
czy raczej wiązki kierunków - drogi, szerokiego traktu, mościmy go sobie sami,
JEST NASZ, zbudowany we wspólnych seansach. Na więzi w grupie, akceptacji,
szacunku i wsparciu. Sprawczości – możliwej kreatywnej komunikacji o swoim
zaistnieniu, mocy działania mimo uszkodzeń. W procesie tworzenia MUZYKI.
Wydobywania dźwięków.
„Nadajemy ton
dostępności Bon-Ton”, pierwszy ogólnopolski projekt. Tytuł bardzo szczegółowego
wykładu o zdobyczach technicznych, które pomogą – w części - zastąpić
uszkodzenia sensoryczne. Z tłumaczem migowym i wielkimi literami na telebimie
dla słabowidzących. Aparaty słuchowe i nadajniki
przetwarzające dźwięki na bardziej słyszalne w kieszonkach marynarek. Sala
wykładowa w SOSW jest opasana pętlą indukcyjną, która wzmacnia sygnały w
słuchawkach. To wynalazek już używany, nie tylko na świecie, u nas też. Wystarczy do tego zwykły sprzęt
nagłaśniający.
Na spotkaniu był tłumacz języka
migowego, symultaniczny przekaz tekstowy - w formie pisemnej na ekranie,
podłączona pętla indukcyjna i systemy
FM. Aparat słuchowy wzmacnia dźwięki, przetwarza je i
kompensuje. Aparaty mogą odbierać
dźwięki za pomocą mikrofonu lub pętli indukcyjnych (szczegółowe informacje są
na stronie internetowej WWW.pfos.org.pl).
Pętle indukcyjne (induktofoniczne), systemy FM / IR zapewniają warunki minimalizujące hałas, zmniejszają
ilość przeszkód w dotarciu dźwięku. Współpracują z indywidualnymi
aparatami słuchowymi. Umożliwiają
osobie niedosłyszącej odbiór nieskazitelnie czystego i wyraźnego dźwięku
poprzez cewkę telefoniczną (T). Dają poczucie, że rozmówca jest tuż obok i mówi
bezpośrednio do nich. Pętla składa się z odpowiednio
zainstalowanego w pomieszczeniu przewodu (zazwyczaj miedzianego) i wzmacniacza
elektroakustycznego wyposażonego w mikrofon lub zespół mikrofonów oraz wejścia
dla innych urządzeń technicznych, które emitują dźwięki (radio, telewizor,
magnetofon, odtwarzacz kompaktowy itp.). Bezprzewodowy
system FM składa się z niewielkiego nadajnika i miniaturowego odbiornika.
Nadajnik „zbiera” głos mówiącego i przesyła go bezprzewodowo, za pomocą fal
radiowych, bezpośrednio do maleńkiego odbiornika radiowego, który przekazuje go dalej do aparatu słuchowego. Stacjonarny
system FM/IR wykorzystywany jest na spotkaniach lub konferencjach. Sygnał z
nagłośnienia wysyłany jest do odbiorników z pętlą indukcyjną, w które
wyposażone są osoby słabosłyszące. Jest to system mobilny. Są sprawdzonymi
rozwiązaniami zalecanymi przez Europejską Federację Osób Słabosłyszących.
Spotkanie informacyjne Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących (PFOS) na
temat: „Przyjazna, bezpieczna przestrzeń dla osób sabosłyszących” prowadzone było
przez Grzegorza Kozłowskiego - Prezesa Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, Przewodniczącego Zarządu Polskiego Forum
Osób Niepełnosprawnych, Przewodniczącego
i współzałożyciela Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym oraz Członka Społecznej Rady
Konsultacyjnej przy Zarządzie PFRON, Macieja Kasperkowiaka - współzałożyciela
oraz Członka Rady Fundatorów Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, protetyka
słuchu, reżysera dźwięku, akustyka i specjalisty z zakresu dostępności
przestrzeni publicznej dla osób słabosłyszących oraz Olę Szorc - wolontariuszkę,
studentkę surdopedagogiki.
Polska Fundacja Osób Słabosłyszących została założona w 2012 roku i jest organizacją zajmującą się działalnością na rzecz osób dotkniętych dysfunkcją narządu słuchu. Jej siedziba mieści się w Warszawie. Inni jej członkowie to Krzysztof Wostal i Katarzyna Dziedzina oraz wspierająca organizację Beata Strzelczyk.
Polska Fundacja Osób Słabosłyszących została założona w 2012 roku i jest organizacją zajmującą się działalnością na rzecz osób dotkniętych dysfunkcją narządu słuchu. Jej siedziba mieści się w Warszawie. Inni jej członkowie to Krzysztof Wostal i Katarzyna Dziedzina oraz wspierająca organizację Beata Strzelczyk.
Koncertowi
towarzyszyła wystawa prac artystów. Klub Rodziców Dzieci Głuchoniewidomych
„Kreciki” przy Polskim Związku Głuchoniewidomych w Centrum Słuchu i Mowy w
Szczecinie reprezentowany był przez rysunki dzieci wystawione w holu. Rysunki i
pastele, papierowe konstrukcje – przepiękne. Goście i nasi lokalni artyści głuchoniewidzący:
Jerzy Godyń – artysta malarz, Teresa Wróblewska, Grażyna Mikołajewska, Elżbieta
Prędkiewicz, Elżbieta Sirzisko, Grażyna Wachowska, Henryka Żachowska, Zuzanna Żachowska,
Zuzanna Barczyszyn, Zenobia Konieczna, Danuta Brandenbura, Janika Jakubowska,
Aneta Szynal, Zenaida Jasnowska, Andrzej Kozłowski (piękne motyle), Andrzej
Fik, Kazimierz Nowak. Nie tylko sztukę uczą się tworzyć. Na każdym spotkaniu
TPG jest prawnik, psycholog, doradca zawodowy. Jest użyteczna szkoła życia z
uszkodzeniami słuchu i wzroku; lekcje chodzenia z białą laską - orientacje w
przestrzeni dla niewidomych, wykonywanie codziennych czynności; w kuchni,
samoobsługa – czyli godność własna i samodzielność – coś najbardziej
cennego…
Dane nam było
wysłuchać wykładu o australijskich Aborygenach, który sam w sobie jest
wydarzeniem. Aleś Adaman Fuchs z Czech – Hradec Králove był w północnej
Australii, przywiózł etniczne instrumenty i trochę źródłowej literatury i
albumów z oryginalną sztuką z tamtejszych galerii. Aborygeni są najstarszą
grupą etniczną o unikalnej kulturze, którą od lat badają naukowcy. To jak
lustro naszych pierwocin cywilizacyjnych. Są tym, czym jesteśmy, tylko już o
tym zapomnieliśmy, dlatego trzeba ich chronić przed roztopieniem się w kulturach
europejskich i anglosaskich.
50 tys. lat
(zanotowanego) istnienia. Rys geograficzny prastarego kontynentu, nieco
historii niezapisanej i zagubionej w głębokim mroku dziejów. Muzyka i kultura,
która nas spajała z innymi ludźmi, były ze sobą tożsame, bo… tym był CZŁOWIEK.
Ziemia i muzyka, kultura ziemi i kulturotwórczość muzyki, człowiek się nimi –
jako całością - opiekował. Aborygen czyli Człowiek Skomunikowany. Był z nią JEDNYM.
W małych gromadach – społecznościach, gdzie każdy był osobistością, starszy
wioski (ludzi wiekowych otaczano szacunkiem – byli mostem między przeszłością i
przyszłością, czymś więcej, myślę, niż tylko pamięcią) miał pieczę nad
wszystkim. Ciągle jeszcze rodzimy się i umieramy – w buszu, w naturze,
środowisku przyrodniczym, wtedy tak było dosłownie. 50 tys. lat to w dziejach
zaledwie chwila. Symbolem przyrodniczym Australii są – termity, i ich kamiennej
twardości kopce, jak trwanie tego wszechwiecznego bardzo starego kontynentu,
odmiennego od wszystkich pozostałych, ze specyficzną przyrodą i ludźmi należącymi do niej. Termity drążyły dla
nich w eukaliptusowych pniach didgeridoo, ich gulgoczący dźwięk to język
kontynentu jako całości. Australijskiej przestrzeni dźwięku. Niczym wydrążona
przez termity religia do komunikowania się z bogiem (bogami-ilość nieistotna),
w całej ich niepiękności zupełnej.
Religia-sztuka jest ważna. Patrzy na obiekt/obiekty sztuki – z góry i
jednocześnie z wewnątrz, anatomicznie. Oddziela ogień i wodę, nie-miesza się, porządkuje świat swój i z
zewnątrz, niepodzielony jeszcze… Puls Australii.
Elżbieta
Mai-Sirzisko – poetka z wierszami o sobie samej, osobie z dużym niedowidzeniem
i niedosłyszeniem. W swoich „pocałunkach z deszczu” zdaje o sobie relacje. Podobnie
jak swoje wiersze jest cała wewnątrz nich, zamykają się i zawierają razem w
sobie oboje – ona i jej poezja. Na dłoni podaje nam siebie wypisaną swoim
osobistym Lorm’em. Ona w wielu odcieniach swojego złocistego światła,
mieniącego się w wersetach i między nimi, uśmiechu do siebie i do innych, jak
niektórzy mówią – bajkowego czyli nierzeczywistego dzisiaj. Jak mówi – dotknąć
Nieba aniołami swoimi, dotknąć tej anielskości, jaką jest empatia – udaje się to
jej, Elżbiecie, w słonecznych wierszach.
Współorganizatorem
VII koncertu „Dotknąć Sztuką Nieba” jest Specjalny Ośrodek Szkolno –
Wychowawczy – dyrektor Arletta Stachecka, TPG dziękuje za siedmioletni wkład w
rozwój Stowarzyszenia, którego nowym prezesem jest Andrzej Kozłowski, także
pracownikom Ośrodka. Honorowy patronat nad koncertem objął Starosta Międzyrzecki.
Organizatorzy dziękują Januszowi Rutkowskiemu, Annie Ziębie i młodzieży z
„Caritas”, oraz mediom. Byli obecni zaproszeni goście: dyr. PCPR Elżbieta
Ostaszewska, Katarzyna Nyczak – Walaszek, Aniela Czerniawska (Polski Związek
Niewidomych) i inni. Sponsorzy imprezy: GBS Międzyrzecz, Cukiernia i Piekarnia pana
Jacka Różyckiego w Baczynie, Gospodarstwo Rolne Pana Stanisława Pieczkajtysa z
Krępin.
Iwona Wróblak
listopad 2014
listopad 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz