sobota, 1 sierpnia 2015

W Kwinto Bordello a’capello

– madrygał bardzo współczesny

            Kwintowy koncert. Na początek support. Młodziutki, i bardzo ambitny, zespół „My”Musician/Band ze Swarzędza z Zuzą (Olszewską) – świetną wokalistką, której wróżymy dużą karierę. Pozostali muzycy to także osobowości, całość jako zespół skonsolidowana, buzująca pomysłami (Jakub Dolata - gitara, Jakub Rybak – bas, Szymon Czerniak – perkusja).
Nic z młodzieńczego zachłystywania się metalem czy popem, rock pretendujący do miana progresywnego. Balladowe rytmy, konstrukcje muzyczne zgrabne, dopracowane w szczegółach (talenty kompozytorskie Zuzy i członków zespołu, bo jak mówi – wszyscy tworzą repertuar), osnute wokół partii wokalnych. Wiele kawałków – myślę – mogłoby pretendować do lokalnych list przebojów. Ładne króciutkie solówki na gitarę, wyraźna konstrukcja utworów – z gatunku tych, co mają wiele rytmów i każdy z nich jest uprawniony do zaistnienia. Myślę, że „My” ma już swój styl.
            Tego wieczoru w Kwinto ten bardzo dobry support był preludium. Główną gwiazdą był "Bordello a’capello" – przewrotny tytuł dla niebanalnych, chociaż biesiadnych w formie treści. Dać CZŁOWIEKOWI wytchnienie i odpoczynek – stara jak świat idea tworzenia muzyki jako rozrywki dla ducha i  ciała. Nie wyklucza dobrego poziomu muzycznego i literackiego… Teksty mogą być nieskomplikowane, w (skondensowanej) formie, o uproszczonym słownictwie. Pisze je Marek Klimaszewski, śpiewa z Zespołem Michał Klimaszewski – bardzo dobrze śpiewa, aktorsko interpretuje, ma w tym duże doświadczenie. Madrygał bardzo współczesny – to gatunek literacko pełnoprawny jako środek wyrazu artystycznego. Pełni rolę zarówno terapeutyczną jak i stricte literacką. Wszyscy chcemy od czasu do czasu zachowywać się swobodnie, pośmiać, pożartować – poczuć się bohaterami fraszek niemalże czarnoleskich… Wszystko jest poezja… na pewno było nią to, co usłyszeliśmy w „Kwinto” – mocne teksty definiujące stany emocjonalne i intelektualne w formie trafiającej w istotę rzeczy (dlatego też się podobały…). Co nie znaczy, że do końca identyfikujemy się z pozornym nihilizmem – czasem musimy przecież wypić piwo jedno czy drugie i ujrzeć siebie w nie do końca wyprostowanym zwierciadle. Wszystko dla higieny psychicznej. Tej bardzo ważnej filozofii oczyszczającej – w roli przerywnika monotonii obrotu koła codziennego życia.
Bordello a’capello czyli afirmacja sama w sobie, nieco czasem libertyńska. Bordello prześmiewczy. Smutne teksty zaśpiewane wesoło – wszystko zależy od interpretacji. Michał w kilku wcieleniach – jako saksofonista, klarnecista, świetne wczucie się w stylistykę reggae. Każdy temat i zdarzenie warunkujące go potraktowane dobitnie i do dna (jak toast…). Filozofią samą w sobie jest miłość do każdego szczegółu w życiorysie, przeżywanie chwil uważne i dogłębne, NIE TRACENIE czasu, jaki jest nam dany. Zdarzenia w życiu są jak mgnienia, istotne poprzez swoją materialną ostrość i  wyrazistość.
            Pasuje Bordello a’capello do klimatu Klubu Muzycznego „Kwinto”, z jego swobodą i otwartością na radość samą w sobie, co bardzo lubią jego bywalcy – bezpośrednią, bez podtekstów, dosadną, przylegającą blisko do pulsu czasów. Kołyszącą się w jego rytmie. Doskonała recepta, jak odreagować  stresy i znaleźć siły na wyzwania, jakie są i będą naszym udziałem nieustannie. Rozrywka jest prawem człowieka, zdrowym odruchem, minuta śmiechu do  potężna dawka endorfiny, na przekór smutnym ludziom – cieszmy się i pijmy za nasze zdrowie (psychiczne i fizyczne)! Czyli Bordello a’capello. Rubaszna zabawa - bardzo istotna część życia, sposób na nie, mająca swe głębokie korzenie i uzasadnienie w kulturach wielu regionów w okresach ich  otwartości i tolerancji, przez to prężnych i twórczych.


Iwona Wróblak
listopad 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz