W Kwinto Bordello a’capello
– madrygał bardzo współczesny
Kwintowy
koncert. Na początek support. Młodziutki, i bardzo ambitny, zespół „My”Musician/Band
ze Swarzędza z Zuzą (Olszewską) – świetną wokalistką, której wróżymy dużą
karierę. Pozostali muzycy to także osobowości, całość jako zespół skonsolidowana,
buzująca pomysłami (Jakub Dolata - gitara, Jakub Rybak – bas, Szymon Czerniak –
perkusja).
Nic z młodzieńczego zachłystywania się metalem czy popem,
rock pretendujący do miana progresywnego. Balladowe rytmy, konstrukcje muzyczne
zgrabne, dopracowane w szczegółach (talenty kompozytorskie Zuzy i członków
zespołu, bo jak mówi – wszyscy tworzą repertuar), osnute wokół partii wokalnych.
Wiele kawałków – myślę – mogłoby pretendować do lokalnych list przebojów. Ładne
króciutkie solówki na gitarę, wyraźna konstrukcja utworów – z gatunku tych, co
mają wiele rytmów i każdy z nich jest uprawniony do zaistnienia. Myślę, że „My”
ma już swój styl.
Tego
wieczoru w Kwinto ten bardzo dobry support był preludium. Główną gwiazdą był "Bordello a’capello" – przewrotny tytuł dla niebanalnych, chociaż biesiadnych w
formie treści. Dać CZŁOWIEKOWI wytchnienie i odpoczynek – stara jak świat idea
tworzenia muzyki jako rozrywki dla ducha i ciała. Nie wyklucza dobrego poziomu muzycznego
i literackiego… Teksty mogą być nieskomplikowane, w (skondensowanej) formie, o
uproszczonym słownictwie. Pisze je Marek Klimaszewski, śpiewa z Zespołem Michał
Klimaszewski – bardzo dobrze śpiewa, aktorsko interpretuje, ma w tym duże
doświadczenie. Madrygał bardzo współczesny – to gatunek literacko pełnoprawny
jako środek wyrazu artystycznego. Pełni rolę zarówno terapeutyczną jak i
stricte literacką. Wszyscy chcemy od czasu do czasu zachowywać się swobodnie,
pośmiać, pożartować – poczuć się bohaterami fraszek niemalże czarnoleskich…
Wszystko jest poezja… na pewno było nią to, co usłyszeliśmy w „Kwinto” – mocne
teksty definiujące stany emocjonalne i intelektualne w formie trafiającej w
istotę rzeczy (dlatego też się podobały…). Co nie znaczy, że do końca
identyfikujemy się z pozornym nihilizmem – czasem musimy przecież wypić piwo
jedno czy drugie i ujrzeć siebie w nie do końca wyprostowanym zwierciadle.
Wszystko dla higieny psychicznej. Tej bardzo ważnej filozofii oczyszczającej – w
roli przerywnika monotonii obrotu koła codziennego życia.
Bordello a’capello czyli afirmacja sama w sobie, nieco
czasem libertyńska. Bordello prześmiewczy. Smutne teksty zaśpiewane wesoło –
wszystko zależy od interpretacji. Michał w kilku wcieleniach – jako
saksofonista, klarnecista, świetne wczucie się w stylistykę reggae. Każdy temat
i zdarzenie warunkujące go potraktowane dobitnie i do dna (jak toast…).
Filozofią samą w sobie jest miłość do każdego szczegółu w życiorysie,
przeżywanie chwil uważne i dogłębne, NIE TRACENIE czasu, jaki jest nam dany.
Zdarzenia w życiu są jak mgnienia, istotne poprzez swoją materialną ostrość i wyrazistość.
Pasuje
Bordello a’capello do klimatu Klubu Muzycznego „Kwinto”, z jego swobodą i
otwartością na radość samą w sobie, co bardzo lubią jego bywalcy –
bezpośrednią, bez podtekstów, dosadną, przylegającą blisko do pulsu czasów. Kołyszącą
się w jego rytmie. Doskonała recepta, jak odreagować stresy i znaleźć siły na wyzwania, jakie są i
będą naszym udziałem nieustannie. Rozrywka jest prawem człowieka, zdrowym
odruchem, minuta śmiechu do potężna
dawka endorfiny, na przekór smutnym ludziom – cieszmy się i pijmy za nasze
zdrowie (psychiczne i fizyczne)! Czyli Bordello a’capello. Rubaszna zabawa - bardzo
istotna część życia, sposób na nie, mająca swe głębokie korzenie i uzasadnienie
w kulturach wielu regionów w okresach ich otwartości i tolerancji, przez to prężnych i
twórczych.
Iwona Wróblak
listopad 2014
listopad 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz