piątek, 7 sierpnia 2015

Na dziedzińcu zamkowym czad… Das Moon i
Tesla Power 

            Miejmy nadzieję, że to się zadzieje! Bo dlaczego by nie??. Że za rok ZNOWU SIĘ TO ZADZIEJE.
Pomysłodawcy fajnego projektu: Tomasz Markiewicz, Rafał Pawelczak, Rafał Bączkowski i Grzegorz Spławski. Czterech sprawiedliwych w mieście Międzyrzecz. Nagłośnienie – Międzyrzecki Ośrodek Kultury, impreza organizowana za zgodą gospodarza, dyrektora Muzeum Międzyrzeckiego - Zamek należy do kompleksu muzealnego.
Obecny na koncercie burmistrz Remigiusz Lorenz mówi mi, że, jeszcze jako wicestarosta, remontował te mury, po to żeby żyły, żeby zaczęło do nich wracać życie. Aby tutaj odbywały się imprezy kulturalne i koncerty. Dzisiejsza impreza na Zamku jest pod jego patronatem, nie tylko symbolicznym. Pan  Lorenz jest zaangażowany osobiście w to przedsięwzięcie. Teraz rozmawia z pomysłodawcami, muzykami, liczą na jego wsparcie w następnych latach.
„Das Moon” to na pewno ambitna muzyka. Fani zespołu opowiadają mi, że wypełnia ona niszę. Jest współczesna i czerpie obficie z inspiracji czołowych industrialnych zespołów europejskich. Das Moon już długo gra na scenach. Rośnie młode pokolenie fanów, ludzie przyjaźnią ze sobą, towarzyszą zespołowi w koncertach. Rozmawiam z  Bodkiem z Olsztyna, jest ze swoim nieodłącznym aparatem fotograficznym. Wie wszystko o Das Moon, zna płyty, nagrania, muzyków. Zespół rozpisał konkurs na fotografie koncertowe…
            Rafał Pawelczak dwoił się i wielokrotnił na facebookach, spraszał ludzi zewsząd. Ogólnofacebookowa akcja objęła Londyn, Berlin, Warszawę, Gdańsk, Zieloną Górę, Poznań, Gorzów, Szczecin, Olsztyn (500 km) etc., marketing super lokalnie patriotyczny. 1200 osób zaproszonych, co to znaczy umieć korzystać z Internetu! Bardzo pomocnego narzędzia w kontaktach międzyludzkich. Pomagali mu (międzyrzeccy) koledzy z Bolkowskiego Castle Party, grupy fanów muzyki gotyckiej. Żeby się DZIAŁO, ludzie byli zadowoleni, restauratorzy i hotelarze zarobili, młoda emigracja wróciła… chociaż na  koncert. MOŻNA TO ZROBIĆ bez dużych pieniędzy. Przegnać chmurę deszczową nad dziedzińcem czarnymi balonikami. Opublikować w Internecie plan dojazdu na imprezę i do miejsc parkingowych. Można zrobić dużo rzeczy, jak się chce. W sieci swoich znajomych i ich znajomych, koła rozrastającego się falami od centrum jak dobra plotka.
Zadziałało. Zamek się zamrowił od fanów i nie tylko fanów. Castle Party na Zamku Międzyrzeckim. Widziałam tam ludzi, którzy na pewno na co  dzień nie słuchają takiej muzyki, przyszli z ciekawości, bo się działo coś nowego w naszym mieście. Bo są młodzi duchem. Tym samym impreza się udała.
Tomasz Markiewicz, na moje pytanie, dlaczego tu na Zamku – czy jest jakieś lepsze miejsce w tym mieście? Chcą, żeby to było cykliczne, bo Międzyrzecz na to zasługuje. Jest dobrze skomunikowany z resztą świata, na styku głównych dróg ekspresowych „Das Moon” ze sceny mówi, że też chce tu  przyjechać znowu, nie tylko do Klubu Muzycznego „Kwinto”, gdzie grali dwa razy. Podoba im się Zamek. Paweł Piotrowski (realizator dźwięku z „Das Moon”) lubi plenery. Lubi cegłę murów i otwarte niebo bez dachu (który tłumi dźwięk). Podoba mu się, jako dźwiękowcowi, architektura tego piastowskiego amfiteatru. Jest  pełen podziwu dla naszych ludzi, bo rzadko zdarzają się koncerty w takich miejscach – historycznych, objętych przez to szczególnym nadzorem konserwatorskim. To jest bardzo dobra impreza – mówi. No i klimat, nie tylko wiosenny majowy, także jako część nastroju Klubu Muzycznego „Kwinto”, klimatu dobrej odprężającej zabawy.
            Urodziło się to w ich głowach, ten pomysł na zamkowy koncert, na corocznych muzycznych spotkaniach fanów muzyki gotyckiej w Bolkowie, gdzie bywają jako grupa Castle Party. Podobno widzieli, jak w Bolkowie okoliczne babcie sprzedają fanom swojskie pierogi, czemu by u nas nie?? Na  pewno umiemy je lepić, biznes zakwitnie. MY mamy równie ładny Zamek, piastowski, za zachowanymi murami. I najważniejsze – młodych duchem ludzi. Na czele, jak mówią Tomasz, Rafał i Grzegorz, fani i występujący muzycy, z przychylnym inicjatywom i twórczym przedsięwzięciom nowym burmistrzem.
Już kwitnie gastronomiczno-hotelarska współpraca z „Neo”, „Duetem” (były dla koncertowiczów rabaty), „Piastowską”, goście nocowali u nas w mieście do poniedziałku. W Klubie Muzycznym „Kwinto” zaplanowano After party – do świtu.
            Energetyczny „Tesla Power” na scenie, rozgrzewa widownię. Mocne uderzenie. Przedsmak tego, co będzie za kilka chwil. Tłumy ludzi przychodzą na dziedziniec zamkowy. Scena ładnie się wkomponowała w mury, jest na miejscu, gdzie stał kiedyś główny budynek, rezydencja władców… „Tesla Power” ze sceny, do słuchaczy – zróbcie tak, żeby za rok było tu podobnie… Moc słynnego inżyniera wynalazcy…
Monika z Londynu specjalnie przyjechała na koncert Das Moon. Już stamtąd, jak mówi, wspierała organizatorów jak mogła, więc nie miało prawa jej  dzisiaj w Międzyrzeczu zabraknąć. Przed wyjazdem do Anglii mieszkała tutaj. Lubi industrial i Międzyrzecz, tu się urodziła.
Jest wiele takich opinii. Że nareszcie coś się dzieje, zaczyna się promować miasto. Międzyrzecz – miasto ludzi młodych…
 Pan Remigiusz Lorenz był na koncertach „Das Moon” w „Kwinto”, jest fanem industrial. W podzięce za patronat i udział od zespołu dostaje T-shirt z  nadrukiem Das Moon, jest w nim na zdjęciu z muzykami.
Szaro-niebieskie niebo nas Zamkiem, ciemnieje horyzont. Czarne baloniki dryfują po nieboskłonie. Kropi deszcz, ale nie przegania widowni. Dziedziniec żyje i Zamek żyje. „Das Moon” na scenie. Transowy i umaszczający się w sobie, w swych wielościach odcieni i barw, koniunkcjach, powtarzalność rytmu i cyklu. Muzycznego i historii. Pulsy czasów. Wysokie sinusoidy. Niespokojne. Niepokój wszechświata. Dużego, wielkiego i tego w  nas świata, w środku. Tam, gdzie jesteśmy i słyszymy go. Siebie w naszym halo, w centrum. Przenikający się wzajemnie tymi samymi sprawami, które dotyczą nas i innych ludzi w podobnym stopniu, a jednak osobni, wszechświaty odrębne, pulsujące własnym życiem. Tutaj w muzyce industrial, bogatej, wielowątkowej i wielowymiarowej, jak ludzie, którzy jej słuchają. Muzyce, w której pozostaje tylko się zanurzyć. Jest do tańczenia i do wczuwania się, spaja nas z innymi i wewnętrznie dookreśla.


Iwona Wróblak
czerwiec 2015


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz