sobota, 15 sierpnia 2015

Złota Piętnastka istnienia Transu

            Zespół Taneczny „Trans” już nam wrósł w rodzimy krajobraz, nie wyobrażamy sobie sytuacji, by nas miał w przyszłości nie zachwycać swymi unikalnymi choreografiami. Na „Trans” zawsze przychodzi bardzo dużo ludzi. Nie tylko dlatego, że zespół liczy około 300. tancerzy, którzy mają rodziny dumne ze swych dzieci tańczących w prestiżowym Zespole. Dla nich samych, uczestników, to jest unikalna przygoda ze sztuką, z ruchem i muzyką jako nieodłącznym elementem wspólnie przeżytych chwil. Byłam świadkiem, jak mali adepci tańca nawet czas po prezentacjach wykorzystywali na wzajemną naukę figur gimnastycznych.
Jak mówi pani Anna Bubnowska, kierownik Zespołu, tańczyć można nauczyć k a ż d e g o, artystycznie – dodam – tańczyć. Trzeba mieć tylko pomysł na choreografię, miłość do dzieci i przekonanie do potrzeby ich wychowywania w ruchu fizycznym.
15 lat istnienia „Transu”. To była wyśmienita okazja, by w całości zaprezentować się na scenie głównej. Także powiedzieć o swoich sukcesach, a  jest ich długa lista – ostatni punkt to tytuł Mistrza Polski i nominacja do startu na Mistrzostwa Europy i Świata.
„Trans” to nasz eksportowy międzyrzecki, a teraz także polski, reprezentujący nasz kraj, Zespół Tańca. W sali kinowej Międzyrzeckiego Ośrodka  Kultury zgromadził się na widowni komplet, na dwa koncerty przyszło około 600 ludzi, czyli tyle ile sala przewiduje miejsc siedzących. Były wiązanki kwiatów, i kilka słów o pani Annie, która zaczynała w skwierzyńskich „Nowinkach”, potem tańczyła na warszawskich scenach teatralnych, by powrócić do nas, na ziemię międzyrzecką i tutaj kształcić nowe pokolenie młodych miłośników tańca. Zespół przyciąga ich co roku jak magnes, filie są w Skwierzynie, Lipkach Wielkich, Pszczewie, pani Anna dorobiła się już swoich następczyń, młodych instruktorek (Katarzyna Piechowiak i Anna Osipiuk). Za swoją pracę dostała podziękowania od burmistrza Międzyrzecza Remigiusza Lorenza, burmistrza Skwierzyny Lesława Hołowni, starostów naszych powiatów, przewodniczących Rad Miejskich. Nad imprezą patronat medialny dzierżyła TVP. Pani Anna ze sceny podziękowała osobom pomagającym jej  w działalności – wieloletniemu sponsorowi Zespołu Romanowi Strzelczykowi, Zbigniewowi Górnemu z GBS, dyrektorom szkół w Pszczewie i Skwierzynie za udostępnienie sal, także swojemu mężowi, zawsze ją wspierającemu w twórczej pracy – Sławomirowi Bubnowskiemu – firma „Grab” ze  Skwierzyny i innym.
Mieliśmy przyjemność nie tylko słuchać pani Bubnowskiej, poznać ją bliżej, danie główne to był ponadgodzinny koncert, prezentacja układów choreograficznych. Wiele z nich już dobrze znamy, delektowaliśmy się znowu profesjonalizmem ich wykonania – w przypadku najstarszej grupy. Poetyckie etiudy, dziełka sztuki tanecznej, starannie przygotowane i wykonane. Oszczędne służące całości wyrazu artystycznego kostiumy, mam wrażenie, że im bardziej wartościowy układ, tym mniej te ważne detale rzucają się w oczy… Tak jakby chodziło w nich o to, by skupić się na pięknie tańca przede wszystkim. I idei, jaką wyraża układ, a są te choreografie bardzo charakterystyczne dla stylu pani Anny. Teatry-opowieści, sztuki teatralne. Jak wiele można ruchem wyrazić – tego uczymy się oglądając Zespół pani Bubnowskiej.
Uczymy się także, że można zacząć miewać kontakt z muzyką i ruchem już od lat 2 i pół. Bo tyle obecnie ma najmłodsza tancerka w „Transie”. W  towarzyszącej jej grupie dzieci mają niewiele więcej od niej, 3 i 4 lata. Z tancerzami w wieku przedszkolnym też można zrobić ciekawy układ („Minonki rozrabiają”), a dzieci nabierają śmiałości, oswajają się z widownią, mają fajną zabawę.
Zabawa, jak zauważyłam, i podsłuchałam w kuluarach, jest pierwszym zadaniem, jakie stawia sobie „Trans”. I uśmiech pani Anny, którego nigdy dzieciom nie skąpi, zwłaszcza tym młodszym. Z tego potem wyrasta, myślę, techniczny profesjonalizm najstarszych tancerzy. Na Mistrzostwach Polski wygrała jednak ta średnia grupa (układ: „Polskie Łany”), ze względu być może, jak sądzę, na pomysł choreografii i mistrzowskie rozłożenie go na figury. Pani Anna ma jeszcze wiele pomysłów, nieprzebrany ich zasób, zawsze trzyma też rękę na pulsie – myślę – że chodzi o uatrakcyjnienie układów i muzyki do nich dla młodzieży, sięga do hip-hopu, rapu, które to style w jej wykonaniu są szlachetne. Pisać o pomysłach pani Anny na choreografię można bardzo obszernie, ich tematem może być WSZYSTKO: relacje - ptaszki i polujące nań kociaki, wzmiankowane falujące w letnim wietrze kłosy zboża (obrazy plastyczne), tematy branżowe – zawód sekretarki, pomysły stricte teatralne – zabawki opuszczone w pokoju dziecinnym przez ich użytkowników (temat na esej), gadzi świat obłych kształtów i zmiany skóry (Gekony - balet i pantomima), uczucia strachu w telewizyjnych horrorach, wytańczyć można świat liczb arabskich (ciekawe kostiumy), napisać tańcem opowieść o czekaniu kobiety na mężczyznę powracającego (z wojny).
Oglądając – za każdym razem – „Trans”, poddajemy się widowisku z lubością w sposób… transowy… pozwalamy się wchłonąć tej miłości pani Anny do sztuki ruchu, uzależniamy się coraz bardziej od twórczości pani Bubnowskiej. Podobno, jak mówi, podczas tańca umysł tancerza traci kontrolę nad ciałem i przejmuje ją – jego serce…Także nasze dzieci zasmakowały, co jest chyba najważniejsze, w tej Transującej formie spędzania wolnego czasu,  na ruchu, muzyce i gimnastyce artystycznej. To bardzo ważna alternatywa dla sposobu ich ekspresji i codziennej aktywności.
Ostatnim akcentem popołudnia był występ Grzegorza Hyżego ze swoim zespołem, obiecującego młodego wokalisty, mającego już na swym koncie wiele sukcesów.


Iwona Wróblak
grudzień 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz