czwartek, 13 sierpnia 2015

Wowa w Kwinto czyli - My Słowianie przyjaźnimy się muzycznie, mentalnie i kulturowo…

            Właściciel Klubu Muzycznego „Kwinto” Krzysztof Pawłowski ma talent do wyszukiwania osobowości muzycznych… Przekonaliśmy się o tym  nie raz. Jak to robi? Mówi, że słucha You Tube… No tak, ale jeszcze trzeba umieć wybrać z tysięcy propozycji…
Wowa z miasta Charkowa. Tam – Waldemar Bajak czyli Wowa - mieszkał długo. Urodził się Czechach. Ale czuje się po prostu Słowianinem…Co to  znaczy? W kręgu naszej kultury uczymy się szybko naszych języków (są podobne) i – jak mówi Wowa – przyjaźnimy się mentalnie i kulturowo…
            Wysockiego nie ma Wowa napisanego wielkimi literami na plakatach. Śpiewa jego pieśni – songi o wolności, wielkiej wolności osobistej Rosjanina… Czuje tą wolność Wysockiego, Wowa też JEST osobowością, będzie nią na scenach (mam nadzieję…)
Rytmy i nuty Władimira Wysockiego. Chrypa i mentalność tamtego (rosyjskiego) czasu i poetyki słynnego barda. Po rosyjsku oczywiście, trzeba rozumieć język poety, oryginalny, jego namiętność do życia, determinizm TRWANIA i walki o siebie i swoją wolność - na przekór, nie zauważając, a może raczej – nie bojąc się… Mimo totalitaryzmu, rosyjski znaczy również, często – nieuległy. Słyszymy o tym w którymś refrenie – tą „niepojętą tęsknotę i żal…”
            Akustycznie jest i na żywo w „Kwinto” dzisiaj, tak jak ma to rasowy Klub muzyczny w programie. Słowo z muzyką na żywo, alternatywne wobec np. hip-hopu, który też jest tu obecny. Bo różne są gusty.
Wowa gra i śpiewa piosenkę podwórkową, poetycką i balladową, poezję szczegółu, wszystko przeniknięte Wową… I mądrością ponadczasową rosyjską. Autentyzmem tego człowieka wyrosłego z wielowiekowej kultury wschodniej Europy, z jej oryginalnym rysem, czytelnym zwłaszcza w muzyce. Osiadły w sobie spokój i dystans Wowy wobec świata – cokolwiek on, ten świat, sobą reprezentuje. Mamy wszyscy słowiańskie dusze – mówi Wowa – rozumiemy, czytamy (czytaliśmy) Puszkina, czytaliśmy Lermontowa, mamy w pamięci klimaty wielkiej rosyjskiej literatury, jej podglebie nam prześwituje w osobie pieśniarza.
            Romantyczne i romansowe nuty – jakżeby inaczej? Teraz współcześnie interpretowane, w tym co w nich najbardziej żywe kulturowo. Ich topos. Wszystko co romantyczne i słowiańskie wybrzmiewa w „Kwinto”. Tragizm rosyjski, jak szamotanie się i krzyk Wysockiego, ochrypły i wysoki. Jest może nie do zrozumienia przez obcą mentalność – jak można wytrzymać tyle dziesięcioleci totalnego niewolenia…
Pytanie Wowy – kogo lubisz, z kultowej kreskówki: Wilka czy Zająca? Zdecydowanie Wilka… Poezja szczególiku.
Wowa swobodnie posługuje się własnym głosem, i gitarą. Jest z wykształcenia pianistą, ja tropię w nim zafascynowania np. Mozartem, to słychać, chociaż Wowa nie uznaje za konieczne to uwypuklać czy podkreślać. Ale naciskany przyznaje, że przez jakiś pułap trzeba przejść. A potem grać muzykę rozrywkową, co zawsze lubił.
            Jest w koncercie „Podmoskownyje wieczera”, pieśń wykonana w sposób, który skłania do szacunku do tego starego przeboju, wyzwala uśmiech i  akceptację dla naszej wschodniej sąsiadującej z nami kultury. Nawet radziecka „Kalinka” w wykonaniu naszego gościa brzmi znośnie…
            Nie wszystko jest takie piękne, znamy się jak sąsiedzi zza miedzy. Wiemy o zjawisku tzw. noworuskich, ludzi lat 80. ubiegłego wieku okresu tzw.  demokratyzacji, mniejszej czy większej, nagle wzbogaconych przez korupcje i przestępstwa, powiązania z polityką. Powstały o nich setki dowcipów. To  rzecz znana, Wowa tego nie kryje.   
            Wowie towarzyszy Maksymilian Sulżyński, sprawny gitarzysta. Razem tworzą zgrabny i zgrany duet. Na co dzień pracują w innych zawodach – z  muzyki (oni na razie) nie żyją – dodam od siebie – że muzyką się ŻYJE, jak to często widywaliśmy w „Kwinto”, u młodych ambitnych wykonawców już  wiele sobą artystycznie reprezentujących. Życzymy im powodzenia.


Iwona Wróblak
sierpień 2015



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz