wtorek, 19 stycznia 2016

Grupa Artystyczna 6

            Galeria–muzeum w Obrzycach  to inicjatywa państwa Tatiany i Remigiusza Bordów z Kęszycy Leśnej i ich przyjaciół – uznanych artystów plastyków: Radosława Czarkowskiego i Agnieszki Graczew – Czarkowskiej, Katarzyny Kutzmann – Solarek i Ireneusza Solarka. Konsekwentnie wychodzili ścieżki do ówczesnego dyrektora obrzyckiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych pana Tadeusza Grabskiego, by stworzyć w  opuszczonym pustostanie, budynku, jakich jest kilka na terenie kompleksu szpitalnego, przestrzeń dla Sztuki, która stała się Galerią–muzeum stworzoną przez szóstkę artystów. Bardzo udanym projektem, który już na wstępie – na wernisażu, przyciągnął tłumy zwiedzających.
            Sukces zagwarantowało staranne przygotowanie zamierzenia, profesjonalizm osób biorących udział w przedsięwzięciu i konsekwencja w jego w  realizacji.
Remigiusz Borda – studia w Wyższej Szkole Plastycznej w Bremie, dyplom z grafiki użytkowej i fotografii, liczne malarskie stypendia twórcze. Liczne wystawy indywidualne i grupowe. Tatiana Borda – skończyła Akademię Sztuk Pięknych w Bratysławie. Pracowała w teatrze lalek, zajmowała się  twórczością literacką, współpracowała z telewizją, radiem, reżyserowała. Od 2007 r. w Polsce jest razem z mężem twórczynią projektu „Dom Sztuk” w  Kęszycy Leśnej (Sztuki piękne, Sztuka walki, Sztuka uzdrawiania). Obecnie zajmuje się prozą, obiektem, sztuką konceptualną, nauczaniem Qi gong i  pracą terapeutyczną. Radosław Czarkowski otrzymał dyplom z wyróżnieniem w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu, od 1999 r.  adiunkt w Instytucie Sztuki i Kultury Plastycznej WSP w Zielonej Górze, duży dorobek naukowy i artystyczny, organizator i kurator wielu wystaw zbiorowych i indywidualnych. Od 2011 r. jest profesorem nadzwyczajnym na UZ. Zajmuje się rysunkiem, malarstwem, instalacją, obiektem, działaniami performatywnymi. Agnieszka Graczew – Czarkowska dyplom z wyróżnieniem z grafiki artystycznej otrzymała w PWSSP we Wrocławiu. Na UZ  prowadzi zajęcia z zakresu artreterapii, integracji sztuk oraz warsztatów artystycznych. Publikuje teksty o sztuce, prowadzi autorskie twórcze warsztaty dla dorosłych i warsztaty kreatywne dla dzieci i młodzieży, współpracuje w ramach projektów UE. Brała udział w wielu wystawach indywidualnych i  zbiorowych. Katarzyna Kutzmann – Solarek – skończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Zielonej Górze – animację kultury, podyplomowe studia muzealnicze w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest dyrektorem Zbąszyńskiego Domu Kultury, społecznie pracuje w stowarzyszeniach społeczno – kulturalnych. W obecnych działaniach twórczych skupia uwagę na łączeniu słowa ze sztuką wizualną. W dorobku ma szereg wystaw artystycznych. Ireneusz Solarek ukończył Uniwersytet M. Kopernika w Toruniu na wydziale Sztuk Pięknych i Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi (ASP). Zajmuje się malarstwem, grafiką, instalacją, obiektem artystycznym, wideo, działaniami parateatralnymi i sit–specific (dzieła sztuki stworzone z myślą o działaniu w precyzyjnie określonym miejscu). Ma na swoim koncie wiele działań artystycznych, wystaw, festiwali.
            Doświadczeni artyści plastycy. Zaczęli od zapoznania się z historią Obrzyc, zwiedzeniem Izby Pamięci. Zajęli się tworzeniem wystawy w  określonej przestrzeni historyczno – czasowej kompleksu zabytkowego Szpitala, uwarunkowanej nią i dla niej budowanej. Murale (monumentalne dzieła malarstwa dekoracyjnego), napisy, fotografie, obiekty w przestrzeni i wysublimowane aranżacje wnętrz. Powstała jednorodna ekspozycja, bardzo trafnie oddająca specyfikę tego miejsca. Mówi więcej niż niejedna wystawa z mnóstwem szczegółów, opisów, dat, liczb. Opowiada o emocjach, przeżyciach. Czających się w zakamarkach ścian, pod wykładzinami, kłębowiskach wspomnień ludzi, którzy tu żyli, leczyli się, także umierali. Zwiedzając wystawę odnosi się wrażenie, że tak powinno się pokazywać współczesne muzea – galerie sztuki. Przemawiać do głębszych pokładów umysłu, umiejętnie sięgać do  zbiorowych skojarzeń i czytelnych dla wszystkich tropów.
            Tym mocniejsze jest jej oddziaływanie, że wystawę cechuje profesjonalna oszczędność form. Istotny jest przekaz – całościowy i indywidualny, każdego z artystów i całej Grupy 6. Bardzo zdyscyplinowany pod względem formy, przejrzysty, nie skażony przeładowaniem – tak działają – myślę – profesjonaliści. Sprzyja temu obfitość przestrzeni wystawienniczej. Jest miejsce na zadumę, na samotność konieczną w kontemplacji dzieła sztuki. Wycieczka po trzech kondygnacjach Oddziału Szóstego zostanie w pamięci zwiedzającego. Artyści czerpali z doświadczeń malarstwa, teatru, grafiki, fotografii i sztuki konceptualnej, czyli eksponowaniu procesu twórczego – jego konceptu-idei, zapytaniu – odpowiedzi, po co jest ta wystawa… To ważna ekspozycja. Jak przywołanie zbiorowej pamięci tego miejsca. I przyszłość, czyli współtworzenie, dalsza egzystencja wrażeń wyniesionych z wystawy, nasze przemyślenia związane z pobytem na Oddziale Szóstym przekształcone przez performatywne działania szóstki twórczych ludzi.
            Już nigdy nie będzie taki sam Oddział 6., kiedy wynikł w nim na ścianie n. p. obraz graficzny mandalowej czy romboidalnej geometrii kryształowej struktury związku chemicznego (z podanym fachowym zapisem). Chemia służy uzdrawianiu, jest podporządkowaniem natury, to konkretne leki używane w terapii psychiatrycznej, zasadne jest umieszczenie ich w takiej lapidarnej postaci. I jak wokół innych elementów – rzeczy - jest pusta przestrzeń dokoła, nabrzmiała centralnym elementem, razem to architektura wystawy, tego miejsca stworzonego i zmienionego z opuszczonej posesji w  Galerię. Drzwi do tych Wejść – są zwielokrotnione, jak do portali podświadomości, to mogą, i pewnie są, czasami drzwi do celi więziennych, naszych wewnętrznych, związanych z chorobą psychiczną czy miejscem kaźni, jaką były Obrzyce w czasie wojny. Towarzyszy im muzyka, w tle, Norberta von  Hanneheima, kompozytora, autora symfonii, zamordowanego w Obrzycach w ramach tzw.„eutanazji”, nazistowskiego programu „oczyszczania” narodu niemieckiego z chorych osobników.
Historia i sztuka, artreterapia, emocje przenikające Oddział nr 6. Wylewające się – dosłownie – ze ścian stwardniałe ciecze ektoplazmy, ślady psychicznej aktywności wielu tysięcy ludzkich psychik, łączących się w świadomość zbiorową, dzisiaj w pamięć o ich istnieniu. O ludziach cierpiących, bo to uczucie, właśnie je dotykamy oglądając przemyślne kompozycje artystów. Histeria tego miejsca. Cierpienie jest wyraziste, tak je odczuwają ludzie psychicznie chorzy, jest kolorem, barwy wycierać można ręcznikiem – wiszą zabrudzone na wieszakach, obok białych szpitalnych fartuchów, z którymi nam się kojarzy szpital. Z kroplówki u sufitu wyciekła ciecz, po dziesięcioleciach stała się ziarnistym niebieskim kopcem piasku o półmetrowej wysokości. Rozrzucone na podłodze białe zwinięte tampony. W czasie wojny był szpital stał się lagrem. Willa Germania. Ściany naznaczone naciekami o krwistej czerwonej barwie krwi. Spłaszcza się sufit, obniżony podwieszonymi pod niego kwadratami o zimnej niebieskiej barwie, spłaszcza nas do podłogi, gdzie turlają się białe jak śmierć ogromne kule, wyznaczniki, które za chwilę przygniotą, wyssają energię. Z szaf w środku stojących z kolei wylewają się  ubrania, jak strumienie zamieszkujących tu ludzi. Te szafy są Centrum. Skojarzenie – nieodparte – z Oświęcimiem-Birkenau. Tylko tutaj są wyraziściej eksponowane.
Jesteśmy w teatrze Historii. Dekoracja sceniczna. Lewitujące krzesło i papierowe łódki puszczane na wodzie – tutaj zatrzymały się schwytane w  pajęczynę przestrzeni Oddziału Szóstego. Białe koszule szpitalne, rozmiarów do XXL, szeregi koszul, obok zdjęcia pacjentów w szpitalnych ubraniach stojących przy drzewach w obrzyckim lesie jak ich cienie, duchy ludzi, świadków… Kartki z notatnika szpitalnego. Wiersze pisane atramentem i stalówką – w tej ciszy jest cisza w twym ciele/ bezmyślnie obejmiesz drzewo/i to cię zachwyci/nie będziesz odczuwał wstydu. Które to uczucie było być może cierpieniem ponad ludzką wytrzymałość – słowa najbardziej czytelne w tym miejscu (oryginalne teksty znalezione w salach). I radosny aspekt, który odkryła pani Tatiana Borda – świecące bożonarodzeniowe bombki, świąteczna radość pensjonariuszy.
Następna scena teatralna, której można dopisać scenariusz. Mały kwadratowy stół, z nakryciem i bardzo starymi sztućcami, przy nim krzesło a na  przeciw na ścianie lustro. Trzeba przy nim siąść i popatrzeć w nie wprost, wtedy się zrozumie… To współtworzenie, uczestniczenie w sztuce granej w  teatrze, który jest Nami, ludźmi. Patrzymy na małego człowieczka zamkniętego w sześcianie z lustrami, prawie jak lekarze psychiatrzy. Tak wielcy jesteśmy stojąc nad tą nagą figurką, pomnożoną przez swe odbicia.
Strych. Pochyły dach Oddziału Szóstego. Las otacza Obrzyce. Uschłe liście zeszłych sezonów wegetacyjnych przemieniają się w ściółkę leśną. Zebrane w małe woreczki przypominają nam o przemijalności, naszych prochów również. Jesteśmy częścią krwioobiegu natury. Zostanie po nas  niezamknięta spirala dobrych życzeń, słów, gestów, przekazów. Kręgu terapeutycznego. Małych napisów ułożonych w tę spiralę. Uspokajają. W basztach na piętrach są krzesła, samotne. Stoją pośród usypanego pachnącego ziela, a także pośród białego piasku, które ostatecznie pozostanie po nim.
Wystawa jest przejmująca, miejscami krzyczy. Jest niemym jestestwem Rzeczy pozostałych po ludziach. Obrazuje ciśnienie przestrzeni wokół tych  Rzeczy. Jej pustość. Potencjalność. Jak piszą we wstępie artyści – kreatywna konfrontacja w intelektualnym i duchowym eterze sztuki.



Iwona Wróblak
listopad 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz