Grupa
Artystyczna 6
Galeria–muzeum
w Obrzycach to inicjatywa państwa Tatiany i Remigiusza Bordów z Kęszycy
Leśnej i ich przyjaciół – uznanych artystów plastyków: Radosława Czarkowskiego
i Agnieszki Graczew – Czarkowskiej, Katarzyny Kutzmann – Solarek i Ireneusza
Solarka. Konsekwentnie wychodzili ścieżki do ówczesnego dyrektora
obrzyckiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych pana Tadeusza
Grabskiego, by stworzyć w opuszczonym
pustostanie, budynku, jakich jest kilka na terenie kompleksu szpitalnego,
przestrzeń dla Sztuki, która stała się Galerią–muzeum stworzoną przez szóstkę
artystów. Bardzo udanym projektem, który już na wstępie – na wernisażu,
przyciągnął tłumy zwiedzających.
Sukces
zagwarantowało staranne przygotowanie zamierzenia, profesjonalizm osób
biorących udział w przedsięwzięciu i konsekwencja w jego w realizacji.
Remigiusz Borda – studia w Wyższej Szkole Plastycznej w
Bremie, dyplom z grafiki użytkowej i fotografii, liczne malarskie stypendia
twórcze. Liczne wystawy indywidualne i grupowe. Tatiana Borda – skończyła Akademię
Sztuk Pięknych w Bratysławie. Pracowała w teatrze lalek, zajmowała się twórczością literacką, współpracowała z
telewizją, radiem, reżyserowała. Od 2007 r. w Polsce jest razem z mężem
twórczynią projektu „Dom Sztuk” w Kęszycy Leśnej (Sztuki piękne, Sztuka walki,
Sztuka uzdrawiania). Obecnie zajmuje się prozą, obiektem, sztuką konceptualną,
nauczaniem Qi gong i pracą
terapeutyczną. Radosław Czarkowski otrzymał dyplom z wyróżnieniem w Państwowej
Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu, od 1999 r. adiunkt w Instytucie Sztuki i Kultury
Plastycznej WSP w Zielonej Górze, duży dorobek naukowy i artystyczny,
organizator i kurator wielu wystaw zbiorowych i indywidualnych. Od 2011 r. jest
profesorem nadzwyczajnym na UZ. Zajmuje się rysunkiem, malarstwem, instalacją,
obiektem, działaniami performatywnymi. Agnieszka Graczew – Czarkowska dyplom z
wyróżnieniem z grafiki artystycznej otrzymała w PWSSP we Wrocławiu. Na UZ prowadzi zajęcia z zakresu artreterapii,
integracji sztuk oraz warsztatów artystycznych. Publikuje teksty o sztuce,
prowadzi autorskie twórcze warsztaty dla dorosłych i warsztaty kreatywne dla
dzieci i młodzieży, współpracuje w ramach projektów UE. Brała udział w wielu
wystawach indywidualnych i zbiorowych. Katarzyna
Kutzmann – Solarek – skończyła Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Zielonej Górze –
animację kultury, podyplomowe studia muzealnicze w Uniwersytecie Mikołaja
Kopernika w Toruniu. Jest dyrektorem Zbąszyńskiego Domu Kultury, społecznie
pracuje w stowarzyszeniach społeczno – kulturalnych. W obecnych działaniach
twórczych skupia uwagę na łączeniu słowa ze sztuką wizualną. W dorobku ma
szereg wystaw artystycznych. Ireneusz Solarek ukończył Uniwersytet M. Kopernika
w Toruniu na wydziale Sztuk Pięknych i Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych
w Łodzi (ASP). Zajmuje się malarstwem, grafiką, instalacją, obiektem
artystycznym, wideo, działaniami parateatralnymi i sit–specific (dzieła sztuki
stworzone z myślą o działaniu w precyzyjnie określonym miejscu). Ma na swoim
koncie wiele działań artystycznych, wystaw, festiwali.
Doświadczeni
artyści plastycy. Zaczęli od zapoznania się z historią Obrzyc, zwiedzeniem Izby
Pamięci. Zajęli się tworzeniem wystawy w określonej przestrzeni historyczno – czasowej
kompleksu zabytkowego Szpitala, uwarunkowanej nią i dla niej budowanej. Murale
(monumentalne dzieła malarstwa dekoracyjnego), napisy, fotografie, obiekty w
przestrzeni i wysublimowane aranżacje wnętrz. Powstała jednorodna ekspozycja,
bardzo trafnie oddająca specyfikę tego miejsca. Mówi więcej niż niejedna
wystawa z mnóstwem szczegółów, opisów, dat, liczb. Opowiada o emocjach,
przeżyciach. Czających się w zakamarkach ścian, pod wykładzinami, kłębowiskach
wspomnień ludzi, którzy tu żyli, leczyli się, także umierali. Zwiedzając
wystawę odnosi się wrażenie, że tak powinno się pokazywać współczesne muzea –
galerie sztuki. Przemawiać do głębszych pokładów umysłu, umiejętnie sięgać do zbiorowych skojarzeń i czytelnych dla
wszystkich tropów.
Tym mocniejsze
jest jej oddziaływanie, że wystawę cechuje profesjonalna oszczędność form. Istotny
jest przekaz – całościowy i indywidualny, każdego z artystów i całej Grupy 6.
Bardzo zdyscyplinowany pod względem formy, przejrzysty, nie skażony
przeładowaniem – tak działają – myślę – profesjonaliści. Sprzyja temu obfitość
przestrzeni wystawienniczej. Jest miejsce na zadumę, na samotność konieczną w
kontemplacji dzieła sztuki. Wycieczka po trzech kondygnacjach Oddziału Szóstego
zostanie w pamięci zwiedzającego. Artyści czerpali z doświadczeń malarstwa,
teatru, grafiki, fotografii i sztuki konceptualnej, czyli eksponowaniu procesu
twórczego – jego konceptu-idei, zapytaniu – odpowiedzi, po co jest ta wystawa…
To ważna ekspozycja. Jak przywołanie zbiorowej pamięci tego miejsca. I
przyszłość, czyli współtworzenie, dalsza egzystencja wrażeń wyniesionych z
wystawy, nasze przemyślenia związane z pobytem na Oddziale Szóstym
przekształcone przez performatywne działania szóstki twórczych ludzi.
Już nigdy
nie będzie taki sam Oddział 6., kiedy wynikł w nim na ścianie n. p. obraz
graficzny mandalowej czy romboidalnej geometrii kryształowej struktury związku
chemicznego (z podanym fachowym zapisem). Chemia służy uzdrawianiu, jest
podporządkowaniem natury, to konkretne leki używane w terapii psychiatrycznej, zasadne
jest umieszczenie ich w takiej lapidarnej postaci. I jak wokół innych elementów
– rzeczy - jest pusta przestrzeń dokoła, nabrzmiała centralnym elementem, razem
to architektura wystawy, tego miejsca stworzonego i zmienionego z opuszczonej
posesji w Galerię. Drzwi do tych Wejść –
są zwielokrotnione, jak do portali podświadomości, to mogą, i pewnie są,
czasami drzwi do celi więziennych, naszych wewnętrznych, związanych z chorobą
psychiczną czy miejscem kaźni, jaką były Obrzyce w czasie wojny. Towarzyszy im
muzyka, w tle, Norberta von Hanneheima,
kompozytora, autora symfonii, zamordowanego w Obrzycach w ramach tzw.„eutanazji”,
nazistowskiego programu „oczyszczania” narodu niemieckiego z chorych osobników.
Historia i sztuka, artreterapia,
emocje przenikające Oddział nr 6. Wylewające się – dosłownie – ze ścian
stwardniałe ciecze ektoplazmy, ślady psychicznej aktywności wielu tysięcy
ludzkich psychik, łączących się w świadomość zbiorową, dzisiaj w pamięć o ich
istnieniu. O ludziach cierpiących, bo to uczucie, właśnie je dotykamy oglądając
przemyślne kompozycje artystów. Histeria tego miejsca. Cierpienie jest
wyraziste, tak je odczuwają ludzie psychicznie chorzy, jest kolorem, barwy
wycierać można ręcznikiem – wiszą zabrudzone na wieszakach, obok białych
szpitalnych fartuchów, z którymi nam się kojarzy szpital. Z kroplówki u sufitu
wyciekła ciecz, po dziesięcioleciach stała się ziarnistym niebieskim kopcem piasku
o półmetrowej wysokości. Rozrzucone na podłodze białe zwinięte tampony. W
czasie wojny był szpital stał się lagrem. Willa Germania. Ściany naznaczone
naciekami o krwistej czerwonej barwie krwi. Spłaszcza się sufit, obniżony podwieszonymi
pod niego kwadratami o zimnej niebieskiej barwie, spłaszcza nas do podłogi,
gdzie turlają się białe jak śmierć ogromne kule, wyznaczniki, które za chwilę
przygniotą, wyssają energię. Z szaf w środku stojących z kolei wylewają się ubrania, jak strumienie zamieszkujących tu
ludzi. Te szafy są Centrum. Skojarzenie – nieodparte – z Oświęcimiem-Birkenau.
Tylko tutaj są wyraziściej eksponowane.
Jesteśmy w teatrze Historii.
Dekoracja sceniczna. Lewitujące krzesło i papierowe łódki puszczane na wodzie –
tutaj zatrzymały się schwytane w pajęczynę
przestrzeni Oddziału Szóstego. Białe koszule szpitalne, rozmiarów do XXL, szeregi
koszul, obok zdjęcia pacjentów w szpitalnych ubraniach stojących przy drzewach
w obrzyckim lesie jak ich cienie, duchy ludzi, świadków… Kartki z notatnika
szpitalnego. Wiersze pisane atramentem i stalówką – w tej ciszy jest cisza w twym ciele/ bezmyślnie obejmiesz drzewo/i to
cię zachwyci/nie będziesz odczuwał wstydu. Które to uczucie było być może
cierpieniem ponad ludzką wytrzymałość – słowa najbardziej czytelne w tym
miejscu (oryginalne teksty znalezione w salach). I radosny aspekt, który
odkryła pani Tatiana Borda – świecące bożonarodzeniowe bombki, świąteczna
radość pensjonariuszy.
Następna scena teatralna, której
można dopisać scenariusz. Mały kwadratowy stół, z nakryciem i bardzo starymi
sztućcami, przy nim krzesło a na przeciw
na ścianie lustro. Trzeba przy nim siąść i popatrzeć w nie wprost, wtedy się
zrozumie… To współtworzenie, uczestniczenie w sztuce granej w teatrze, który jest Nami, ludźmi. Patrzymy na
małego człowieczka zamkniętego w sześcianie z lustrami, prawie jak lekarze
psychiatrzy. Tak wielcy jesteśmy stojąc nad tą nagą figurką, pomnożoną przez
swe odbicia.
Strych. Pochyły dach Oddziału
Szóstego. Las otacza Obrzyce. Uschłe liście zeszłych sezonów wegetacyjnych przemieniają
się w ściółkę leśną. Zebrane w małe woreczki przypominają nam o przemijalności,
naszych prochów również. Jesteśmy częścią krwioobiegu natury. Zostanie po nas niezamknięta spirala dobrych życzeń, słów,
gestów, przekazów. Kręgu terapeutycznego. Małych napisów ułożonych w tę
spiralę. Uspokajają. W basztach na piętrach są krzesła, samotne. Stoją pośród
usypanego pachnącego ziela, a także pośród białego piasku, które ostatecznie
pozostanie po nim.
Wystawa jest przejmująca, miejscami
krzyczy. Jest niemym jestestwem Rzeczy pozostałych po ludziach. Obrazuje ciśnienie
przestrzeni wokół tych Rzeczy. Jej
pustość. Potencjalność. Jak piszą we wstępie artyści – kreatywna konfrontacja w intelektualnym i duchowym eterze sztuki.
Iwona Wróblak
listopad 2012
listopad 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz