poniedziałek, 25 stycznia 2016

A Co Mi Tam. Jesienne manewry


            Reaktywowany przez Izabelę Spławską Teatr „A Co Mi Tam” wystawił na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury trzecią ze swoich sztuk, pod  tytułem „Jesienne manewry”, komedię na podstawie tekstu brytyjskiego pisarza Petera Coke’a.
            Bardzo angielska sztuka, którą przygotowali amatorscy – tym większa dla nich chwała – aktorzy teatru dla dorosłych (Izabela Spławska reżyseruje też – z powodzeniem, na przeglądach zdobywa ogólnopolskie nagrody – dziecięcy teatr). Angielski humor, bardzo specyficzny, i dostosowany do niego sposób grania. Duża kultura słowa – na pewno reżyserka zadbała o tę stronę artystycznego wyrazu. Oszczędność dekoracji (białe meble salonu: krzesło, stolik, kanapa, kredens z zegarem – uwaga widza miała się skupić przede wszystkim na Słowie, jak to bywa w klasycznym teatrze – a takie ma tradycje „A Co Mi Tam”, w swoich inscenizacjach kolejnych spektakli. 
            Akcja rozgrywa się wokół, wydaje mi się, przebierania. Stroje (klasyczne-angielskie) umieszczone są na wieszakach-szafie. Aktorzy je ubierają – starając się zmienić swoje życie, czyli zasób swoich portfeli… Sytuacja życiowa czasami zmusza do zmian… Zresztą system, w którym żyją (brytyjski), jest pod tym względem bezwzględny… Biedni nie mają racji bytu. Tak zwane dojrzałe demokracje cenią Pieniądz, zwłaszcza odziedziczony, wiążący się  z przynależnością do (posiadającej go, najlepiej od pokoleń) klasy społecznej. Współcześnie - te granice między klasami społecznymi - nie muszą być aż  tak szczelne (postać Hattie, służącej – Katarzyna Wesoła, bardzo dobrze zagranej).
            Właścicielka małego pensjonatu (częste miejsce akcji tradycyjnych angielskich sztuk) Beatrice (Krystyna Całus) musi rozwiązać problem niedostatku gotówki – lokatorzy często spóźniają się z czynszem. Nie ma też czym płacić wymagającej sprzątaczce, której w końcu nie zatrudnia. Co  zrobi? Trzeba coś sprzedać… Coś, co stanie się (dla kupca) cennym i pożądanym na tyle, żeby sporo zapłacił… Na wabia wystawi się zabytkowy zegar, spadek po mężu, by potem wcisnąć bogatej klientce, jej przedstawicielce (skupującej pewnie dobra od będących w potrzebie starszych osób), dość  podniszczoną hinduską chustę. Zabieg marketingowy udaje się, co dodaje skrzydeł sprzedawcom i postanawiają zrobić grubszy interes. Zostaje ustawiona dekoracja mająca ilustrować Biuro Podróży oferujące luksusowe wycieczki statkiem w egzotycznych krajach (byłych koloniach brytyjskich). Bardzo brytyjski generał (dobra kreacja Ryszarda Perdona), mający za sobą lukratywną służbę w Indiach, ma za zadanie nieco rozkochać w sobie naiwną Amerykankę, dość posuniętą w latach, spragnioną (po śmierci swoich bogatych mężów) akceptacji płci odmiennej, najlepiej pochodzącej z królewskiego Domu.
            Przedstawienie w sztuce trwa, udaje się naciągnąć amerykańską parweniuszkę na 200 tys. funtów. Radość jednak ze zdobycia gotówki trwa  niedługo. Oszukana przy sprzedaży zegara klientka mści się wyłudzając tę sumę metodą „na wnuczka”, znaną też w Polsce… Pieniądze trzeba oddać, by  ratować młodego człowieka, cóż – rodzina i jej wartości…
            My, widzowie, mamy uciechę z zajrzenia na chwilę za kulisy brytyjskiej obyczajowości, nieco skostniałej, mimo zmieniających się społeczno-historycznych uwarunkowań. Możemy pośmiać się z hipokryzji kastowego brytyjskiego społeczeństwa, a przy okazji podziwiać grę naszych lokalnych aktorów, zapaleńców, którzy udźwignęli ciężar inscenizacji sztuki napisanej dla zawodowych aktorów.
            Klasyczny teatr na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. „Jesienne manewry” P.Cooka w reżyserii Izabeli Spławskiej, scenografia: Ewa  Siwek. Pozostali aktorzy: Nan – Danuta Lutosłańska, Maxime – Irena Głyżewska, Adela – Ewa Siwek, Blanche – Adrianna Kubeczka.


Iwona Wróblak
styczeń 2016







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz