A Co Mi Tam.
Jesienne manewry
Reaktywowany przez Izabelę Spławską Teatr „A Co Mi Tam”
wystawił na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury trzecią ze swoich sztuk, pod
tytułem „Jesienne manewry”, komedię na podstawie tekstu brytyjskiego
pisarza Petera Coke’a.
Bardzo angielska sztuka, którą przygotowali amatorscy –
tym większa dla nich chwała – aktorzy teatru dla dorosłych (Izabela Spławska
reżyseruje też – z powodzeniem, na przeglądach zdobywa ogólnopolskie nagrody –
dziecięcy teatr). Angielski humor, bardzo specyficzny, i dostosowany do niego
sposób grania. Duża kultura słowa – na pewno reżyserka zadbała o tę stronę
artystycznego wyrazu. Oszczędność dekoracji (białe meble salonu: krzesło,
stolik, kanapa, kredens z zegarem – uwaga widza miała się skupić przede
wszystkim na Słowie, jak to bywa w klasycznym teatrze – a takie ma tradycje „A
Co Mi Tam”, w swoich inscenizacjach kolejnych spektakli.
Akcja rozgrywa się wokół, wydaje mi się, przebierania.
Stroje (klasyczne-angielskie) umieszczone są na wieszakach-szafie. Aktorzy je
ubierają – starając się zmienić swoje życie, czyli zasób swoich portfeli…
Sytuacja życiowa czasami zmusza do zmian… Zresztą system, w którym żyją
(brytyjski), jest pod tym względem bezwzględny… Biedni nie mają racji bytu. Tak
zwane dojrzałe demokracje cenią Pieniądz, zwłaszcza odziedziczony, wiążący się z przynależnością do (posiadającej go,
najlepiej od pokoleń) klasy społecznej. Współcześnie - te granice między
klasami społecznymi - nie muszą być aż tak
szczelne (postać Hattie, służącej – Katarzyna Wesoła, bardzo dobrze zagranej).
Właścicielka małego pensjonatu (częste miejsce akcji
tradycyjnych angielskich sztuk) Beatrice (Krystyna Całus) musi rozwiązać
problem niedostatku gotówki – lokatorzy często spóźniają się z czynszem. Nie ma
też czym płacić wymagającej sprzątaczce, której w końcu nie zatrudnia. Co zrobi? Trzeba coś sprzedać… Coś, co stanie się
(dla kupca) cennym i pożądanym na tyle, żeby sporo zapłacił… Na wabia wystawi
się zabytkowy zegar, spadek po mężu, by potem wcisnąć bogatej klientce, jej
przedstawicielce (skupującej pewnie dobra od będących w potrzebie starszych
osób), dość podniszczoną hinduską
chustę. Zabieg marketingowy udaje się, co dodaje skrzydeł sprzedawcom i postanawiają zrobić grubszy interes. Zostaje
ustawiona dekoracja mająca ilustrować Biuro Podróży oferujące luksusowe
wycieczki statkiem w egzotycznych krajach (byłych koloniach brytyjskich).
Bardzo brytyjski generał (dobra kreacja Ryszarda Perdona), mający za sobą
lukratywną służbę w Indiach, ma za zadanie nieco rozkochać w sobie naiwną
Amerykankę, dość posuniętą w latach, spragnioną (po śmierci swoich bogatych
mężów) akceptacji płci odmiennej, najlepiej pochodzącej z królewskiego Domu.
Przedstawienie w sztuce trwa, udaje się naciągnąć amerykańską
parweniuszkę na 200 tys. funtów. Radość jednak ze zdobycia gotówki trwa niedługo. Oszukana przy sprzedaży zegara
klientka mści się wyłudzając tę sumę metodą „na wnuczka”, znaną też w Polsce…
Pieniądze trzeba oddać, by ratować
młodego człowieka, cóż – rodzina i jej wartości…
My, widzowie, mamy uciechę z zajrzenia na chwilę za
kulisy brytyjskiej obyczajowości, nieco skostniałej, mimo zmieniających się społeczno-historycznych
uwarunkowań. Możemy pośmiać się z hipokryzji kastowego brytyjskiego społeczeństwa,
a przy okazji podziwiać grę naszych lokalnych aktorów, zapaleńców, którzy
udźwignęli ciężar inscenizacji sztuki napisanej dla zawodowych aktorów.
Klasyczny teatr na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka
Kultury. „Jesienne manewry” P.Cooka w
reżyserii Izabeli Spławskiej, scenografia: Ewa Siwek. Pozostali aktorzy: Nan – Danuta
Lutosłańska, Maxime – Irena Głyżewska, Adela – Ewa Siwek, Blanche – Adrianna
Kubeczka.
Iwona Wróblak
styczeń 2016
styczeń 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz