wtorek, 12 stycznia 2016

WOŚP 24. Przyklejam serduszko

            Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy rocznik 24. Wielki płomień, co się tli i płonie w sercach Polaków. W sercach międzyrzeczan. Polska inicjatywa, tak ceniona w Europie i świecie. Ogień i ciepło akcji pomocy w zakupieniu sprzętu medycznego ratującego zdrowie i życie na oddziałach opieki pediatrycznej i geriatrycznej. Siedząc na widowni w naszym pięknym – jak słusznie zauważyli muzycy zespołu „Projekt Volodia” – gmachu Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury chciwie słucham o tym, że nasi wolontariusze, młodzież i harcerze, zebrali do puszek TRZY RAZY więcej pieniędzy niż w zeszłym roku… Jedna z dziewcząt (z Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego na ul. Libelta) zbierających pieniądze wymieniła nawet w  Sztabie swoją puszkę na następną, bo ta była pełna. Wrzucano też papierowe banknoty – mówi mi jedna z opiekunek młodzieży. Cieszył widok harcerzy z  puszkami na mieście, raduje dbałość o ich harcerskie wychowanie, o kształtowanie ich wrażliwości i postawy obywatelskiej. 56 osób – wolontariuszy, brało udział w akcji. W naszym międzyrzeckim szpitalu kilka urządzeń medycznych ma naklejone serduszka – zostały zakupione ze środków przekazanych przez kolejne ogólnopolskie zbiórki WOŚP. Środki mądrze wydane na nowoczesne urządzenia, których zakup jest konsultowany przez  specjalistów – (licznych) przyjaciół Wielkiej Orkiestry i Jurka Owsiaka, jej (razem z wolontariuszami) dyrygenta. Cieszy mądre zarządzanie społecznym groszem.
            Przyklejam Serduszko, siedząc na widowni w czasie koncertu poezji Władimira Wysockiego i Toma Waitsa, w wykonaniu Janusza Kasprowicza i  Stanisława Mariczenko. Nie ma w tym roku zwyczajowej licytacji gadżetów ofiarowywanych przez osoby, podmioty gospodarcze i instytucje do  sprzedaży, do czego zdążyliśmy się przez lata istnienia Orkiestr przyzwyczaić, które można było zakupić by wspomóc inicjatywę Fundacji Jurka Owsiaka. Nie ma koncertu naszych zespołów tanecznych, występów naszych lokalnych wokalistów.
            W Internecie, na facebooku, relacje z imprez dziejących się w najbliższej okolicy. W nas, jak czytam na plakacie, w ramach 24. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, koncert Zespołu „Projekt „Volodia”.
            Poezja Wysockiego i Waitsa. Co je łączy? Jest pełna niepokoju. Sposoby widzenia świata – krzywe lustra osób dotkniętych takim widzeniem siebie i swojego miejsca w porządku świata. Teksty tłumaczył Roman Kołakowski. Męska poezja i męskie wykonania. Męskie piekło i jedno z  (życzeniowych) piekiełek… Teksty jak wczorajszy dzień. Jak zimne stwierdzenie brutalności świata, z przytoczeniem potwierdzających ten stan  faktu(ó)w - według nich, stan którego nie stać nawet na zbytnie werbalizowanie rozpaczy…  Jest wiele dowodów na zło tzw. Świata – zapewne… Z  rosyjskim tragizmem - bułatne wiersze i teksty piosenek, obozowe, łagrowe, mające związek z totalitaryzmem radzieckiego świata, jego ciężkiej przytłaczającej rzeczywistości, z której - zdaje się – nie ma wyjścia. Wysocki wie, że wina jest także w mentalności tzw. rosyjskiej, w jej tradycyjnej historycznej pokorze (i uwielbieniu…) wobec cara batiuszki i poddaniu się władztwu. Wysocki krzyczy o tym w swoich pieśniach… Jest sam. Ale daje świadectwo swojej osobistej wiedzy. Słyszymy slynne „Konie narowiste” Wysockiego, jego galop ku nieistnieniu, niewygoda egzystencjalnego bytu w  określonej historycznej rzeczywistości. Stąd jego narowiste życie, które sam wybrał – nie mógł inaczej. Pospieszny galop Wysockiego, po linii wysokiego napięcia, Krzyk.
            Wschód i Ameryka, radziecki i postradziecki półświatek, z rosyjskim tragizmem. Materiał do socjologicznych rozprawek, gdyby nie wiązał się on z  osobistymi tragediami ludzkimi… Przejmujące obozowe songi, piśmiennictwo gułagowe, zjawisko nieco inne w proweniencji niż nazizm, ale tak samo dehumanizacyjne. Niepokoi skojarzenie z drobnomieszczańską mentalnością części społeczeństwa popierającą (również dzisiaj) nazizm, mającej źródło w  słabości nieokrzepłej demokracji… Wentylem społecznych frustracji z Ameryce jest Waits, którego się czyta – też być może – ku przestrodze??? Tam nie  ma tak daleko posuniętej atomizacji społeczeństwa (??) i jego struktur, jak w posowieckiej Rosji. Tam są anioły, chociaż jest Zło. To „Państwowe Zło” nie  jest tak absolutne (ale trzeba mieć w tym celu porównanie…czyli żyć tu i tam…). Demokracje zachodnie także – składają obietnice – poprawne politycznie, zamknięte w ramach ustrojowych niedoskonałego układu społecznego, różnie bywa z ich dotrzymywaniem – to prawda. Ale jest ten margines obywatelskiej osobniczej wolności, i odpowiedzialności za nią wobec Siebie. Wielkie pokłady solidaryzmu, które – jednak – ujawniają się, w sytuacjach katastrof. Bo człowiek tam – jednak nie jest zniszczony, jego poczucie własnej wartości nie jest zdegradowane, co jest celem totalitaryzmu, mówię o tym zniszczeniu kultywowanym codziennie przez trwające dziesiątki lat ustroje radzieckie. Nazywa się to mroźny (syberyjski) tatuaż w sercu… w  krwioobiegu. Co nie znaczy, że nie trzeba śpiewać, recytować Waitsa…


Iwona Wróblak
styczeń 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz