WOŚP 24.
Przyklejam serduszko
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy rocznik 24. Wielki
płomień, co się tli i płonie w sercach Polaków. W sercach międzyrzeczan. Polska
inicjatywa, tak ceniona w Europie i świecie. Ogień i ciepło akcji pomocy w
zakupieniu sprzętu medycznego ratującego zdrowie i życie na oddziałach opieki
pediatrycznej i geriatrycznej. Siedząc na widowni w naszym pięknym – jak
słusznie zauważyli muzycy zespołu „Projekt Volodia” – gmachu Międzyrzeckiego
Ośrodka Kultury chciwie słucham o tym, że nasi wolontariusze, młodzież i
harcerze, zebrali do puszek TRZY RAZY więcej pieniędzy niż w zeszłym roku…
Jedna z dziewcząt (z Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego na ul.
Libelta) zbierających pieniądze wymieniła nawet w Sztabie swoją puszkę na następną, bo ta była pełna.
Wrzucano też papierowe banknoty – mówi mi jedna z opiekunek młodzieży. Cieszył
widok harcerzy z puszkami na mieście,
raduje dbałość o ich harcerskie wychowanie, o kształtowanie ich wrażliwości i
postawy obywatelskiej. 56 osób – wolontariuszy, brało udział w akcji. W naszym
międzyrzeckim szpitalu kilka urządzeń medycznych ma naklejone serduszka –
zostały zakupione ze środków przekazanych przez kolejne ogólnopolskie zbiórki
WOŚP. Środki mądrze wydane na nowoczesne urządzenia, których zakup jest
konsultowany przez specjalistów –
(licznych) przyjaciół Wielkiej Orkiestry i Jurka Owsiaka, jej (razem z
wolontariuszami) dyrygenta. Cieszy mądre zarządzanie społecznym groszem.
Przyklejam Serduszko, siedząc na widowni w czasie
koncertu poezji Władimira Wysockiego i Toma Waitsa, w wykonaniu Janusza
Kasprowicza i Stanisława Mariczenko. Nie
ma w tym roku zwyczajowej licytacji gadżetów ofiarowywanych przez osoby,
podmioty gospodarcze i instytucje do sprzedaży,
do czego zdążyliśmy się przez lata istnienia Orkiestr przyzwyczaić, które można
było zakupić by wspomóc inicjatywę Fundacji Jurka Owsiaka. Nie ma koncertu
naszych zespołów tanecznych, występów naszych lokalnych wokalistów.
W Internecie, na facebooku, relacje z imprez dziejących
się w najbliższej okolicy. W nas, jak czytam na plakacie, w ramach 24. Finału
Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, koncert Zespołu „Projekt „Volodia”.
Poezja Wysockiego i Waitsa. Co je łączy? Jest pełna
niepokoju. Sposoby widzenia świata – krzywe lustra osób dotkniętych takim
widzeniem siebie i swojego miejsca w porządku świata. Teksty tłumaczył Roman
Kołakowski. Męska poezja i męskie wykonania. Męskie piekło i jedno z (życzeniowych) piekiełek… Teksty jak
wczorajszy dzień. Jak zimne stwierdzenie brutalności świata, z przytoczeniem
potwierdzających ten stan faktu(ó)w - według
nich, stan którego nie stać nawet na zbytnie werbalizowanie rozpaczy… Jest wiele dowodów na zło tzw. Świata –
zapewne… Z rosyjskim tragizmem - bułatne wiersze i teksty piosenek,
obozowe, łagrowe, mające związek z totalitaryzmem radzieckiego świata, jego
ciężkiej przytłaczającej rzeczywistości, z której - zdaje się – nie ma wyjścia.
Wysocki wie, że wina jest także w mentalności tzw. rosyjskiej, w jej
tradycyjnej historycznej pokorze (i uwielbieniu…) wobec cara batiuszki i poddaniu
się władztwu. Wysocki krzyczy o tym w swoich pieśniach… Jest sam. Ale daje
świadectwo swojej osobistej wiedzy. Słyszymy slynne „Konie narowiste” Wysockiego, jego galop ku nieistnieniu, niewygoda
egzystencjalnego bytu w określonej
historycznej rzeczywistości. Stąd jego narowiste
życie, które sam wybrał – nie mógł inaczej. Pospieszny galop Wysockiego, po
linii wysokiego napięcia, Krzyk.
Wschód i Ameryka, radziecki i postradziecki półświatek, z
rosyjskim tragizmem. Materiał do socjologicznych rozprawek, gdyby nie wiązał
się on z osobistymi tragediami ludzkimi…
Przejmujące obozowe songi, piśmiennictwo gułagowe, zjawisko nieco inne w
proweniencji niż nazizm, ale tak samo dehumanizacyjne. Niepokoi skojarzenie z
drobnomieszczańską mentalnością części społeczeństwa popierającą (również
dzisiaj) nazizm, mającej źródło w słabości nieokrzepłej demokracji… Wentylem
społecznych frustracji z Ameryce jest Waits, którego się czyta – też być może –
ku przestrodze??? Tam nie ma tak daleko
posuniętej atomizacji społeczeństwa (??) i jego struktur, jak w posowieckiej
Rosji. Tam są anioły, chociaż jest Zło. To „Państwowe Zło” nie jest tak absolutne (ale trzeba mieć w tym celu
porównanie…czyli żyć tu i tam…). Demokracje zachodnie także – składają
obietnice – poprawne politycznie, zamknięte w ramach ustrojowych niedoskonałego układu społecznego,
różnie bywa z ich dotrzymywaniem – to prawda. Ale jest ten margines
obywatelskiej osobniczej wolności, i odpowiedzialności za nią wobec Siebie.
Wielkie pokłady solidaryzmu, które – jednak – ujawniają się, w sytuacjach
katastrof. Bo człowiek tam – jednak nie jest zniszczony, jego poczucie własnej
wartości nie jest zdegradowane, co jest celem totalitaryzmu, mówię o tym
zniszczeniu kultywowanym codziennie przez trwające dziesiątki lat ustroje
radzieckie. Nazywa się to mroźny (syberyjski)
tatuaż w sercu… w krwioobiegu. Co nie znaczy, że nie trzeba
śpiewać, recytować Waitsa…
Iwona Wróblak
styczeń 2016
styczeń 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz