piątek, 29 stycznia 2016

Tak jak skowronek śpiewa, fletnia Pana – też umie…


            Wyczekiwany przez fanów gry Dumitra Harea na fletni Pana ostatni trzeci koncert z festiwalowego cyklu „Letnie Koncerty Organowe”, zorganizowany przez parafię p.w. Pierwszych Męczenników Polski w Międzyrzeczu, po wspaniałych koncertach w Przytocznej i Lubniewicach, będzie w  naszym mieście. Zdzisław Musiał, dyrektor muzyczny Koncertów organowych, jest koordynatorem zamierzenia. Sanktuarium, piękna budowla, widoczna jest z daleka. Z odległości słychać też słodki dźwięk instrumentu.
Przestronne wnętrze bazyliki. Panowie Dumitru Harea – fletnia Pana i Andrij Melnyk – akordeon zaczęli koncert nieco wcześniej. Wkraczamy natychmiast w atmosferę cudownego instrumentu. Pan Harea skromnie twierdzi, że to jego mistrz G. Zamfir jest prawdziwym wirtuozem, my jednak podziwiamy też i naszego gościa w jego popisach. Na pewno zachęceni kunsztem muzyka, jego autorytetem, sięgniemy również po internetowe nagrania Zamfir’a, jak radzi pan Harea.
Zachwyceni jesteśmy perspektywą ponownego spotkania z fletnią Pana, i to nie w filharmonii poznańskiej czy warszawskiej, ale u nas w  Międzyrzeczu. To niewątpliwie zasługa pana Zdzisława Musiała, konsekwentnego propagatora muzyki klasycznej z najwyższej półki, na co dzień nauczyciela gry na gitarze klasycznej w Szkole Muzycznej I. stopnia w Międzyrzeczu.
Słuchając po raz któryś programu koncertu znowu ulegamy czarowi fletni Pana, dostrzegając nieogarnione bogactwo brzmień piszczałek. Uśmiech satysfakcji udanego wieczoru zagości na twarzach wszystkich słuchaczy. Skupienie, charakterystyczne dla odbioru tej muzyki, takie radosne (jest coś  wspólnego w twarzach ludzi słuchających tych koncertów) maluje się też u ks. proboszcza Marka Rogeńskiego SAC, gospodarza koncertu, współpraca z  dyrektorem festiwalu organowego Z. Musiałem jest w przyszłym roku prawie pewna. Bardzo się cieszymy, razem z parafianami.
G. Caccini, P. Czajkowski. E. Moriccone i cudowny J. Lasta „Samotny Pasterz”. Ułożeni wygodnie w brzmieniu tych utworów poddajemy się  ulotnemu nastrojowi chwili. Odwieczna radość ludzka z muzykowania, ze słuchania muzyki granej przez siebie. Dawania innym radości obcowania ze  słodkimi dźwiękami. G. Zamfir, kompozytor rumuński, który rozpropagował fletnię Pana, jego kompozycje dają pojęcie o możliwościach tego  instrumentu. Powiedziałabym, o jego różnych rodzajach słodkości… Pan Harea zagra na fletni również niższej, basowej – i na końcu na flecie pojedyńczym, który złoży z dwóch rurek.
Tak jak skowronek śpiewa, fletnia Pana – też umie… Przypuszczam, że dopiero wprawny ornitolog mógłby odróżnić trele ptasie od dźwięku fletni Pana… (utwór „Skowronek”). Symbolika ptaka muzycznie wzbogacona. Maestria tego fragmentu jest nie przeszacowana, po koncercie ustawia się grupa osób, które chcą zakupić płytkę z nagraniami muzyka, by po powrocie jeszcze raz posłuchać pana Harea. Dyskretnie w grze towarzyszy mu na akordeonie pan A. Melnyk. Entografia i folklor, przyroda i ptaki. Mistrzowskie opanowanie instrumentu. Subtelna fletnia Pana na koniec z gitarą klasyczną – pan  Harea ze Zdzisławem Musiałem (utwór „ Memory” Andrew Lloyd Webber’a) w duecie, który brzmi interesująco.
Siła oddziaływania fletni Pana bierze się z jej subtelności, myślę. Absolutnemu artyzmowi nie oprze się nikt, kto poświęci chwilę czasu na  słuchanie. Jak powiedział na zakończenie ks. Marek Rogeński, kościół staje się, przez to również, przez koncerty takie jak ten, miejscem duchowym – mistycznym w wymiarze sakralnym, przez muzykę - duszy.



Iwona Wróblak
październik 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz