Tak jak
skowronek śpiewa, fletnia Pana – też umie…
Wyczekiwany
przez fanów gry Dumitra Harea na fletni Pana ostatni trzeci koncert z festiwalowego
cyklu „Letnie Koncerty Organowe”, zorganizowany przez parafię p.w. Pierwszych
Męczenników Polski w Międzyrzeczu, po wspaniałych koncertach w Przytocznej i
Lubniewicach, będzie w naszym mieście.
Zdzisław Musiał, dyrektor muzyczny Koncertów organowych, jest koordynatorem
zamierzenia. Sanktuarium, piękna budowla, widoczna jest z daleka. Z odległości
słychać też słodki dźwięk instrumentu.
Przestronne wnętrze bazyliki.
Panowie Dumitru Harea – fletnia Pana i Andrij Melnyk – akordeon zaczęli koncert
nieco wcześniej. Wkraczamy natychmiast w atmosferę cudownego instrumentu. Pan
Harea skromnie twierdzi, że to jego mistrz G. Zamfir jest prawdziwym wirtuozem,
my jednak podziwiamy też i naszego gościa w jego popisach. Na pewno zachęceni
kunsztem muzyka, jego autorytetem, sięgniemy również po internetowe nagrania
Zamfir’a, jak radzi pan Harea.
Zachwyceni jesteśmy perspektywą
ponownego spotkania z fletnią Pana, i to nie w filharmonii poznańskiej czy
warszawskiej, ale u nas w Międzyrzeczu.
To niewątpliwie zasługa pana Zdzisława Musiała, konsekwentnego propagatora
muzyki klasycznej z najwyższej półki, na co dzień nauczyciela gry na gitarze
klasycznej w Szkole Muzycznej I. stopnia w Międzyrzeczu.
Słuchając po raz któryś programu
koncertu znowu ulegamy czarowi fletni Pana, dostrzegając nieogarnione bogactwo
brzmień piszczałek. Uśmiech satysfakcji udanego wieczoru zagości na twarzach
wszystkich słuchaczy. Skupienie, charakterystyczne dla odbioru tej muzyki,
takie radosne (jest coś wspólnego w
twarzach ludzi słuchających tych koncertów) maluje się też u ks. proboszcza
Marka Rogeńskiego SAC, gospodarza koncertu, współpraca z dyrektorem festiwalu organowego Z. Musiałem
jest w przyszłym roku prawie pewna. Bardzo się cieszymy, razem z parafianami.
G. Caccini, P. Czajkowski. E.
Moriccone i cudowny J. Lasta „Samotny Pasterz”. Ułożeni wygodnie w brzmieniu
tych utworów poddajemy się ulotnemu
nastrojowi chwili. Odwieczna radość ludzka z muzykowania, ze słuchania muzyki
granej przez siebie. Dawania innym radości obcowania ze słodkimi dźwiękami. G. Zamfir, kompozytor
rumuński, który rozpropagował fletnię Pana, jego kompozycje dają pojęcie o
możliwościach tego instrumentu.
Powiedziałabym, o jego różnych rodzajach słodkości… Pan Harea zagra na fletni
również niższej, basowej – i na końcu na flecie pojedyńczym, który złoży z
dwóch rurek.
Tak jak skowronek śpiewa, fletnia
Pana – też umie… Przypuszczam, że dopiero wprawny ornitolog mógłby odróżnić
trele ptasie od dźwięku fletni Pana… (utwór „Skowronek”). Symbolika ptaka
muzycznie wzbogacona. Maestria tego fragmentu jest nie przeszacowana, po
koncercie ustawia się grupa osób, które chcą zakupić płytkę z nagraniami
muzyka, by po powrocie jeszcze raz posłuchać pana Harea. Dyskretnie w grze towarzyszy
mu na akordeonie pan A. Melnyk. Entografia i folklor, przyroda i ptaki.
Mistrzowskie opanowanie instrumentu. Subtelna fletnia Pana na koniec z gitarą
klasyczną – pan Harea ze Zdzisławem Musiałem
(utwór „ Memory” Andrew Lloyd Webber’a) w duecie, który brzmi interesująco.
Siła oddziaływania fletni Pana
bierze się z jej subtelności, myślę. Absolutnemu artyzmowi nie oprze się nikt,
kto poświęci chwilę czasu na słuchanie.
Jak powiedział na zakończenie ks. Marek Rogeński, kościół staje się, przez to
również, przez koncerty takie jak ten, miejscem duchowym – mistycznym w
wymiarze sakralnym, przez muzykę - duszy.
Iwona Wróblak
październik 2012
październik 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz