wtorek, 17 stycznia 2017

Dorysuję Ci tylko serce

            Poprowadź moją dłoń, to koło, dorysujemy oczy, nos, usta. Potem długa kreska, jeszcze dwie krótkie linie na górze i na dole. To ręce i nogi. Zobacz, to Twoja postać. Dorysuję Ci tylko SERCE.
            Baloniki na suficie, klauni (pan Krzysztof Kondracik i pani Mariola Mleczak, jak ich potem rozszyfrowałam) witają gości, dostojnie wchodzą siostry zakonne pchając przed sobą wózki inwalidzkie z dziećmi. To już mój drugi Bal Integracyjny organizowany przez Grupę Wsparcia „Nasze Dzieci. Bal serc, gdzie pod karnawałowymi makijażami nie ma nic niejednoznacznego, gdzie myśli się sercem, nie analizuje, nie porównuje i nie ocenia. Zaproszeni goście, gospodarze, niepełnosprawni bardziej czy mniej, witamy się.
            Wielka biedronka spaja girlandy baloników na sali gimnastycznej. Styropianowe motyle, ważki i ślimaki na ścianach. W S. P. nr 2 nie ma dzisiaj konturu nauczycielskiego.
            „Pokój ludziom, pokój światu” – śpiewa Karolina Szulga. Przy okazji podziwiam poczucie rytmiki u tej prawie głuchej dziewczyny.
            Klasa II a przedstawia swój program artystyczny. W międzyczasie uroczy klaun rozbawia dzieci. „Jedzie pociąg z daleka...”Tłumnie wylegają na  środek „wagoniki”. Siostra Bołoz z Szarcza też klaszcze. Wielkie koło dorosłych na przemian z dziećmi, w środku wózki inwalidzkie na przemian z tymi, którzy tylko w pewnej części swych zdolności są niesprawni, teraz w środku grupy. Klaun ciągle pogwizduje wesoło, w podskokach. Podziwiam stroje karnawałowe. Mało kto nie jest przebrany. Skrzydełka na pleckach małego chłopczyka. Disk joker pan Bartłomiej Kucharek z DPS Szarcz zaprasza do  wspólnej zabawy, bo to ona jest celem dzisiejszego spotkania. Nikogo zresztą do tego specjalnie długo nie trzeba zachęcać.
            „Kaczuchy” najlepiej tańczy nasz międzyrzecki DPS. Widzę matki z maleńkimi dziećmi jedno z nich na pewno nie ma trzech lat, maleńkie suknie balowe, płaszcze czarnoksiężników, koci ogonek i puszyste uszka przyszyte do stroju jednej z pań nauczycielek, cienkie warkoczyki i bufiaste pantalonki niebieskiej „arabki”, na głowie innej dziewczynki wianek ze sztucznych kwiatów. Elegancka pani Kominkiewicz ze swoim niepełnosprawnym synkiem na  wózku objęła właśnie przewodnictwo „pociągu”. Grzesiu ma dzisiaj powodzenie na balu. Najpierw hołubiony w ramionach mamy i rodzeństwa, potem „tańczy” niesiony wysoko przez pana Czopa.
            Następny spektakl teatralny w wykonaniu dzieci. Mały chłopczyk ślicznie gra na akordeonie. Kończy się „Kaczką Dziwaczką”, którą młodziutka aktorka gra z dużym przekonaniem. Występuje Aneta Żakowska w tańcu współczesnym. Wszyscy obecni proszeni są o dołączenie do grona bawiących się. Włączamy się poprzez własne dłonie, wyciągamy je daleko przed siebie, by uchwycić czyjeś i w ten sposób złączyć koło. Jak mistycznie to brzmi...
            A tu gorące rytmy z głośnika. Pociąg mknie wokół sali. Rytm w sercu drga, a to – czy tylko – kilka decybeli?
            Spektakl słowno – muzyczno – taneczny wychowanków z Szarcza, w paryskim klimacie, z obowiązkowym kankanem, potem także ludowa „kalinka”, rosyjskie nuty, i hiszpańska „viva espania”. Pani Czepirska obok mnie siedząca raz po raz wyrusza na „parkiet”. Ja także mam tańczyć, nie  notować, bo inaczej nic nie zrozumiem, jak mówi mi któraś z pań nauczycielek – rewalidatorek. Za rękę chwyta mnie pan Czop, dostrzegam też panią Hannę Szulgę i starsze rodzeństwo małego Grzesia Kominkiewicza, i Karolinę z balonikiem. Przeplatają się ze sobą „pociągi”. Jakiś pan w mundurze wojskowym błyska aparatem fotograficznym.
            Cichnie w końcu muzyka, zatrzymujemy się. Słuchamy wzajemnych podziękowań. Nadleśnictwo Trzciel w osobach państwa Mudreckich ofiarowuje prezent – domek dla sikorek. Za zaproszenie dziękuje pani dyrektor Janeczek, która podziwia ogrom pracy włożonej w to dzieło tak potrzebnej integracji dobrej ludzkiej energii. Pan Czop mówi wzruszony – dzielmy się miłością w każdej chwili, bo w każdym z nas – tutaj – zarysowane zostało serce. Dziękuje i prosi o jeszcze.
            Pękają wszystkie baloniki, powietrze z nich rozpryska, jak bariery między ludźmi.
            Ja też pamiętam moje wrażenia. Spokój i radość, jaki ogarnął mnie w tym kole tańczących, i ta pewność, że jestem tu, gdzie powinnam, bo  doświadczenia stąd wyniesione są mi niezbędne.
            „Zostańmy razem”– ostatnia piosenka Karoliny Szulgi. „Jestem taka jak inni” – śpiewa dalej – taka jak inni nie w sensie sprawności takiej czy  innej lecz empatii, emocjonalnej otwartości, takiej właśnie inteligencji, wyczucia rzeczy najważniejszej, jedynej liczącej się, która pozostanie po nas.


Iwona Wróblak
marzec 2005 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz