Dorysuję Ci tylko serce
Poprowadź
moją dłoń, to koło, dorysujemy oczy, nos, usta. Potem długa kreska, jeszcze
dwie krótkie linie na górze i na dole. To ręce i nogi. Zobacz, to Twoja postać.
Dorysuję Ci tylko SERCE.
Baloniki na
suficie, klauni (pan Krzysztof
Kondracik i pani Mariola Mleczak,
jak ich potem rozszyfrowałam) witają gości, dostojnie wchodzą siostry zakonne
pchając przed sobą wózki inwalidzkie z dziećmi. To już mój drugi Bal
Integracyjny organizowany przez Grupę
Wsparcia „Nasze Dzieci”. Bal serc, gdzie pod karnawałowymi
makijażami nie ma nic niejednoznacznego, gdzie myśli się sercem, nie analizuje,
nie porównuje i nie ocenia. Zaproszeni goście, gospodarze, niepełnosprawni
bardziej czy mniej, witamy się.
Wielka
biedronka spaja girlandy baloników na sali gimnastycznej. Styropianowe motyle,
ważki i ślimaki na ścianach. W S. P. nr 2 nie ma dzisiaj konturu
nauczycielskiego.
„Pokój
ludziom, pokój światu” – śpiewa Karolina
Szulga. Przy okazji podziwiam poczucie rytmiki u tej prawie głuchej
dziewczyny.
Klasa II a
przedstawia swój program artystyczny. W międzyczasie uroczy klaun rozbawia
dzieci. „Jedzie pociąg z daleka...”Tłumnie wylegają na środek „wagoniki”. Siostra Bołoz z Szarcza też klaszcze. Wielkie
koło dorosłych na przemian z dziećmi, w środku wózki inwalidzkie na przemian z
tymi, którzy tylko w pewnej części swych zdolności są niesprawni, teraz w
środku grupy. Klaun ciągle pogwizduje wesoło, w podskokach. Podziwiam stroje
karnawałowe. Mało kto nie jest przebrany. Skrzydełka na pleckach małego chłopczyka.
Disk joker pan Bartłomiej Kucharek
z DPS Szarcz zaprasza do wspólnej
zabawy, bo to ona jest celem dzisiejszego spotkania. Nikogo zresztą do tego
specjalnie długo nie trzeba zachęcać.
„Kaczuchy”
najlepiej tańczy nasz międzyrzecki DPS. Widzę matki z maleńkimi dziećmi jedno z
nich na pewno nie ma trzech lat, maleńkie suknie balowe, płaszcze
czarnoksiężników, koci ogonek i puszyste uszka przyszyte do stroju jednej z pań
nauczycielek, cienkie warkoczyki i bufiaste pantalonki niebieskiej „arabki”, na
głowie innej dziewczynki wianek ze sztucznych kwiatów. Elegancka pani Kominkiewicz ze swoim niepełnosprawnym
synkiem na wózku objęła właśnie
przewodnictwo „pociągu”. Grzesiu
ma dzisiaj powodzenie na balu. Najpierw hołubiony w ramionach mamy i
rodzeństwa, potem „tańczy” niesiony wysoko przez pana Czopa.
Następny
spektakl teatralny w wykonaniu dzieci. Mały chłopczyk ślicznie gra na
akordeonie. Kończy się „Kaczką Dziwaczką”, którą młodziutka aktorka gra
z dużym przekonaniem. Występuje Aneta
Żakowska w tańcu współczesnym. Wszyscy obecni proszeni są o dołączenie
do grona bawiących się. Włączamy się poprzez własne dłonie, wyciągamy je daleko
przed siebie, by uchwycić czyjeś i w ten sposób złączyć koło. Jak mistycznie to
brzmi...
A tu gorące
rytmy z głośnika. Pociąg mknie wokół sali. Rytm w sercu drga, a to – czy tylko
– kilka decybeli?
Spektakl
słowno – muzyczno – taneczny wychowanków z Szarcza, w paryskim klimacie, z
obowiązkowym kankanem, potem także ludowa „kalinka”, rosyjskie nuty, i
hiszpańska „viva espania”. Pani Czepirska
obok mnie siedząca raz po raz wyrusza na „parkiet”. Ja także mam
tańczyć, nie notować, bo inaczej nic nie
zrozumiem, jak mówi mi któraś z pań nauczycielek – rewalidatorek. Za rękę
chwyta mnie pan Czop, dostrzegam
też panią Hannę Szulgę i starsze
rodzeństwo małego Grzesia Kominkiewicza, i Karolinę z balonikiem. Przeplatają się ze sobą „pociągi”. Jakiś
pan w mundurze wojskowym błyska aparatem fotograficznym.
Cichnie w
końcu muzyka, zatrzymujemy się. Słuchamy wzajemnych podziękowań. Nadleśnictwo
Trzciel w osobach państwa Mudreckich
ofiarowuje prezent – domek dla sikorek. Za zaproszenie dziękuje pani dyrektor Janeczek, która podziwia ogrom pracy
włożonej w to dzieło tak potrzebnej integracji dobrej ludzkiej energii. Pan Czop mówi wzruszony – dzielmy się
miłością w każdej chwili, bo w każdym z nas – tutaj – zarysowane zostało serce.
Dziękuje i prosi o jeszcze.
Pękają
wszystkie baloniki, powietrze z nich rozpryska, jak bariery między ludźmi.
Ja też
pamiętam moje wrażenia. Spokój i radość, jaki ogarnął mnie w tym kole
tańczących, i ta pewność, że jestem tu, gdzie powinnam, bo doświadczenia stąd wyniesione są mi niezbędne.
„Zostańmy
razem”– ostatnia piosenka Karoliny
Szulgi. „Jestem taka jak inni” – śpiewa dalej – taka jak inni nie
w sensie sprawności takiej czy innej
lecz empatii, emocjonalnej otwartości, takiej właśnie inteligencji, wyczucia
rzeczy najważniejszej, jedynej liczącej się, która pozostanie po nas.
Iwona Wróblak
marzec 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz