środa, 25 stycznia 2017

Wieczór z Kabaretem SZUM

            Impreza w Klubie Garnizonowym. Nieodłączne świece na stolikach. Jest pełna sala. Kabarety zawsze ściągają publiczność. Jest popyt na dobrą rozrywkę, na chwilę odprężenia, odpoczynku.
Co nam pokaże zielonogórski kabaret?
            Cztery przystojne dziewczyny, śpiewają: „dziewczyny drobne są - ...a kto w to nie wierzy, ja walę w ryj”. Temperamentu na pewno wykonawczynie mają dużo. To młody narybek „SZUMU”. Mówią otwarcie o słabostkach kobiet, mają dystans do tematu. Dialogi są na dobrym poziomie artystycznym. Niewątpliwe talenty aktorskie. Siedzący za mną młody człowiek komentuje wyczyny kabarecistek – „dobre, dobre...” Kobiety, te  ciepłe, mądre istoty mają swoje sposoby na życie, na wychowanie dzieci, na męża. Wbrew moim oczekiwaniom nie było zbyt „wojowniczo”, było zabawnie. Śmiech był na sali zdrowy, z pełnej piersi.
            Teksty dziewczyny piszą same. Tematy nieśmiertelne, babskie (czy tylko...) – ploteczki, ploteczki, o sąsiadce, lifting twarzy, scenki z poczekalni w  przychodni lekarskiej, realia polskiego życia domowego przy niskiej pensji, ciepły ludzki humor rodem z Haszka. Może lepszy niż ten z telewizji, na żywo. Były także znane już, starsze numery Kabaretu, ale również nowe skecze. A na koniec – przepiękna ballada o Zabawkach, które proszą, żeby je przytulać. Upchnięte na strychach, niepotrzebne, nieużywane, jak powroty do archetypu dziecięcego, do emocji, do etapu, który nie może umknąć żadnemu dziecku (nawet temu dorosłemu). Bis musiał być.
            O psychice kobiecej, ludzkiej na wesoło, żeby tak kiedyś męski kabaret o mężczyznach...


Iwona Wróblak
grudzień 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz