Prosimy nie jedzcie nas...
Poglądy,
które mamy, filozofie, które wyznajemy, są sprawą tradycji, nawyków, nie zawsze
całkiem świadomych, są spadkiem kultury, w której nas wychowano, echem poglądów
na życie naszych rodziców, sąsiadów. Są też otoczką naszego bezpieczeństwa,
koniecznym rytuałem, wyznaczają ramy naszego życia. Ale nie są, przynajmniej
nie muszą być, determinantem, powinny być bardziej – elipsą nieco uchyloną, niż
zamkniętym skończonym okręgiem, po którym krążymy wokół jakiegoś – kosmicznego
centrum. Tak, by możliwa była furta,
bezpieczne wyjście i ewolucja. Stwórzmy sobie taką możliwość rozwoju
wewnętrznego. Zaistnieje ta szansa, jeśli się na nią zgodzimy. Jeśli mamy taką
możliwość, posłuchajmy innych opcji, filozofii, poglądów, spokojnie posłuchajmy,
oceńmy ich relacje z naszymi przekonaniami, może te ostatnie przy okazji nieco
zweryfikujemy – przecież to cechą gatunku ludzkiego jest zmiana, ciągły rozwój
i doskonalenie.
Człowiek ma
o sobie tak wysokie mniemanie, a degraduje inne istoty, czynią z nich jedynie
surowiec dostarczający mu ulubionych przysmaków, ze szczególnym upodobaniem
zjada niemowlęta...
Gdybyśmy
rozumieli mowę zwierząt – usłyszelibyśmy może: „Dajcie nam żyć, prosimy, nie
jedzcie nas. Zanim kawałki naszych trupów, ugotowane, usmażone i dobrze
przyprawione znajdą się na waszych talerzach, my zwierzęta musimy znosić
okrutnie męczarnie.
My, świnie, jesteśmy bardzo czyste i ruchliwe, ale wy,
ludzie, trzymacie nas w ciasnych pomieszczeniach, stoimy na kratach, w swoich
własnych odchodach. Jesteśmy więzione w klatkach, gdzie nie możemy się ruszać,
ani też troszczyć o nasze dzieci. Jesteśmy bardzo wrażliwe, ale nasze całe
życie jest jedną wielką męką – od urodzenia aż do skonania w rzeźni. Tego, co
tam się dzieje, chyba nie możecie sobie wyobrazić. Porażone najpierw prądem
dostajemy cios nożem w szyję, abyśmy się wykrwawiły, ale nasze serce jeszcze
bije...
My, krowy, jesteśmy bardzo aktywne i chętnie żyjemy w
gromadnie. Wy, ludzie, jednak trzymacie nas w tak ciasnych pomieszczeniach, że
nie możemy się ruszać. Nasze dzieci
zabieracie nam już po kilku dniach, bo potrzeba wam naszego mleka. Cielątka też
są trzymane w klatkach, żeby nie mogły rozwinąć mięśni. W tej cieczy, którą
dostają zamiast mleka, celowo brakuje ważnych składników jak np. żelaza, tak,
aby mięso cieląt zachowało biało – różowy kolor. Po 14 tygodniach morduje się
nasze dzieci, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, nigdy nie dotknęły
ziemie, ani też nie zasmakowały zielonej trawy na pastwisku.”
Czy
człowiek może, i w jakim stopniu, ingerować w przyrodę. Jakie miejsce zajmuje,
jakie mu przeznaczone (czy jakie on sobie przeznacza), czy na nie zasługuje. Czy rozumie swoje miejsce w
niej. Na ile kieruje się instynktem samozachowawczym, czy potrafi się nim
kierować...
Iwona Wróblak
czerwiec 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz