piątek, 13 stycznia 2017

Prosimy nie jedzcie nas...


            Poglądy, które mamy, filozofie, które wyznajemy, są sprawą tradycji, nawyków, nie zawsze całkiem świadomych, są spadkiem kultury, w której nas wychowano, echem poglądów na życie naszych rodziców, sąsiadów. Są też otoczką naszego bezpieczeństwa, koniecznym rytuałem, wyznaczają ramy naszego życia. Ale nie są, przynajmniej nie muszą być, determinantem, powinny być bardziej – elipsą nieco uchyloną, niż zamkniętym skończonym okręgiem, po którym krążymy wokół jakiegoś – kosmicznego centrum. Tak, by możliwa była furta, bezpieczne wyjście i ewolucja. Stwórzmy sobie taką możliwość rozwoju wewnętrznego. Zaistnieje ta szansa, jeśli się na nią zgodzimy. Jeśli mamy taką możliwość, posłuchajmy innych opcji, filozofii, poglądów, spokojnie posłuchajmy, oceńmy ich relacje z naszymi przekonaniami, może te ostatnie przy okazji nieco zweryfikujemy – przecież to cechą gatunku ludzkiego jest zmiana, ciągły rozwój i doskonalenie.
            Człowiek ma o sobie tak wysokie mniemanie, a degraduje inne istoty, czynią z nich jedynie surowiec dostarczający mu ulubionych przysmaków, ze szczególnym upodobaniem zjada niemowlęta...
            Gdybyśmy rozumieli mowę zwierząt – usłyszelibyśmy może: „Dajcie nam żyć, prosimy, nie jedzcie nas. Zanim kawałki naszych trupów, ugotowane, usmażone i dobrze przyprawione znajdą się na waszych talerzach, my zwierzęta musimy znosić okrutnie męczarnie.
My, świnie, jesteśmy bardzo czyste i ruchliwe, ale wy, ludzie, trzymacie nas w ciasnych pomieszczeniach, stoimy na kratach, w swoich własnych odchodach. Jesteśmy więzione w klatkach, gdzie nie możemy się ruszać, ani też troszczyć o nasze dzieci. Jesteśmy bardzo wrażliwe, ale nasze całe życie jest jedną wielką męką – od urodzenia aż do skonania w rzeźni. Tego, co tam się dzieje, chyba nie możecie sobie wyobrazić. Porażone najpierw prądem dostajemy cios nożem w szyję, abyśmy się wykrwawiły, ale nasze serce jeszcze bije...
My, krowy, jesteśmy bardzo aktywne i chętnie żyjemy w gromadnie. Wy, ludzie, jednak trzymacie nas w tak ciasnych pomieszczeniach, że nie możemy się  ruszać. Nasze dzieci zabieracie nam już po kilku dniach, bo potrzeba wam naszego mleka. Cielątka też są trzymane w klatkach, żeby nie mogły rozwinąć mięśni. W tej cieczy, którą dostają zamiast mleka, celowo brakuje ważnych składników jak np. żelaza, tak, aby mięso cieląt zachowało biało – różowy kolor. Po 14 tygodniach morduje się nasze dzieci, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, nigdy nie dotknęły ziemie, ani też nie zasmakowały zielonej trawy na  pastwisku.”
            Czy człowiek może, i w jakim stopniu, ingerować w przyrodę. Jakie miejsce zajmuje, jakie mu przeznaczone (czy jakie on sobie przeznacza), czy na  nie zasługuje. Czy rozumie swoje miejsce w niej. Na ile kieruje się instynktem samozachowawczym, czy potrafi się nim kierować...


Iwona Wróblak
czerwiec 2005

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz