Hieronim Kozłowski. Wystawa obrazów
Jak patrzy
artysta malarz na świat? Przyglądam się panu Kozłowskiemu, kiedy z notatnikiem w ręku lekko zmrużonymi oczami
wpatruje się w jakiś ciekawy dla niego
szczegół w krajobrazie.
Muzeum, z
jego ciszą wypełnionych eksponatami sal jest właściwym miejscem na taką próbę
wniknięcia w sposób patrzenia artysty malarza, w jego świat kolorów. Owo zrozumienie, być może
iluzoryczne, daje oglądającemu niezwykłą satysfakcję.
Pierwsze
moje patrzenie na obrazy, pozwalam, niech klimat tych płócien umieści mi się
wewnątrz. Odchodzę wzrokiem ku gablotom ustawionym poniżej obrazów. Czytam i
oglądam fotografie, wycinki z gazet o wystawach zagranicznych autora,
doniesienia o konkursach i plenerach malarskich z udziałem pana Kozłowskiego z Lubniewic, Strzelec Krajeńskich. Czterdzieści lat
pracy twórczej.
Nieco
samotny w tej wystawie zwraca uwagę umieszczony na sztalugach obraz „Szkic
do portretu dziewczyny”. Pomarańczowo energetyczne elementy refleksów
światła – może zaakcentowanie witalnej, buńczuczno – niesfornej nieco
dziewczyńskości...lekko stonowanej barwami niebieskimi przy ubraniu
dziewczynki, ich uspokajającą rolę w kompozycji, znamionującą jakby jej
„ułożenie”, społeczne czy rodzinne.
Inne obrazy
dotyczą Ziemi Międzyrzeckiej, ciekawe elementy krajobrazu w technice
artystycznej, eleganckie swoją smukłością drzewa, park widziany jako wielość
barw i odcieni. Świat dla malarza składa się z kolorów i odcieni światła.
Rozmieszcza je na swoich obrazach jak rzeczy i ciała materialne, buduje świat
barw, może jest on, ten świat, w jakiś sposób rzeczywisty, skoro odbija się w
naszych soczewkach? Zamek nasz poczciwy międzyrzecki na jednym z obrazów
wyrasta z otaczającej go zieleni jako pomarańczowo – żółty, czyli stworzony z energii
ludzkich działań, element cywilizacji, czy to dobra energia, energia emanująca
z jego ruin? Zieleń na obrazie „Droga przez las” sprawia wrażenie
puszystej, nawet niebo ma swoje odcienie „niebieskości”, a „W parku” na obrazie zieloność liści spada jakby, pod
wpływem ciążenia, kroplami, efekt ten uzyskuje autor poprzez właśnie taki
pomysł zabudowy kolorystycznej. „W skraju lasu” widzę jakby nerwowość i
niepokój rośnięcia – u roślin i owoców, bogaty swoim pozornym chaosem
różnorodny świat przyrody. W „Ogródkach” w ten porządek naturalny
człowiek wplata kolorystycznie różnorodność swoich roślin, swoich upraw,
planuje ich relacje z zastanym otoczeniem flory. „Przystań” – to rząd
pięknie uporządkowanych, równolegle ułożonych kadłubów łódek, urozmaicony plamami
czerwonych o pomarańczowych żagli. Na innym obrazie spokój wody, poziomych
prostokątów refleksów niebieskich i jasnych odbić światła.
Podobnych
wystaw pana Kozłowskiego,
zbiorowych i indywidualnych, w kraju i za granicą było 20. Pastele, olej i
węgiel. Teraz, od lutego do kwietnia,
możemy oglądać w Muzeum 18 obrazów tego autora. Do nastrojowych kompozycji
należy „Pochmurność dnia”. Technika podporządkowana jest tematowi
obrazu, całość jest w tonacji szarawej, niejako „zamazanej”, tak jak wygląda
szary dzień przy ciemnym smutnym niebie, może w deszczu. Piękną niebieskość
wody uzyskał autor na obrazie „Górki Noteckie”, gdzie błękit dominuje w
całości kompozycji.
Pan Kozłowski dość charakterystycznie
maluje drzewa, brąz ich pni mówi nam, że tych drzew na metrze kwadratowym jest
jakby za dużo, jest ich za gęsto. Na
obrazach są krajobrazy nasze zapamiętane, to język, jakim przyroda mówi do
autora, język barw, ich wzajemnego ułożenia, ostrości konturów i głębi odcieni.
Ostatni
element wystawy to „Szkice z teczki”. Podglądamy technikę rysunku, próby
kompozycji, wzajemne proporcje elementów w rysunku. Warsztat artysty.
Iwona Wróblak
kwiecień 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz