Sylwestrowe
bieganie międzyrzeckie
Pogoda tego roku na Sylwestrowe bieganie wyśmienita. Słoneczko,
lekki mrozik, suchutko. Mijam kilku
biegaczy w obcisłych strojach, może to nasi
„sylwestrowi” pasjonaci? Truchtają w stronę Zamku. Za chwilę rozpocznie się
coroczny, już 33. (!) Bieg, zainicjowany wiele lat temu przez Andrzeja
Frabińskiego i grupę sportowców amatorów (w różnym wieku), uprawiających sport również
w wielokilometrowych maratonach.
Podwórzec zamkowy. Za nami lekko oszroniona panorama
Zamku i mostu zamkowego… U stóp naszego zamczyszcza Andrzej Frabiński – Czy ktoś
z obecnych biegających ma mniej niż 33 lata? Czyli urodził się przez
Pierwszym biegiem? Patryk i Mateusz mają po 13, 14 lat. Wuj jednego z chłopców biega, to nie jedyny przykład takiego
rodzinnego, klanowego biegania. Ale nowi, pozarodzinni adepci są też bardzo
mile widziani, zapraszani, Facebook jest np. taką zapraszającą rodziną…Wśród biegaczy są młodzi mężczyźni, panie, a
także sześciesięciolatkowie, jak pan Frabiński, oni też nie tylko biegają sylwestrowo, i nie tylko w ten
dzień. Także razem – potem - pięknie śpiewają, po Biegu, przy kawie, ciastku i
sylwestrowym szampanie… Przybijamy tradycyjne sobie piątki: biegacze, sympatycy, rodziny sympatyków i biegaczy… Nie ma
znaczenia przynależność klubowa czy, tym bardziej, jakakolwiek inna, ważne, że
chcemy się spotkać. Chwila historyczna dla fotoreporterów. Zbiorowa fotka
zapełni grubaśną już Kronikę Biegów Sylwestrowych, która na poczesnym miejscu w
salonie państwa Frabińskich będzie czekać na nas. Rowerowy Mikołaj w czapce –
członek grupy rowerowych biegaczy, zadzwoni dzwoneczkiem – to sygnał do startu
alejami w parku zamkowym.
Wchodzimy z panią Ewą Frabińską furtką na teren posesji,
która sąsiaduje z muzealnym kompleksem zabytkowym. Zabytkowa bryczka wita nas na podwórzu, we wnętrzu dyskretnie dom zdobią trofea
z wieloletnich obecności na jarmarkach, nie tylko okolicznych, państwo
Frabińscy wiele podróżują, i stamtąd zawsze coś ciekawego, i niebanalnego,
przywożą, stare naczynia, patery, co potem staje się elementem wystroju, stylu
tego wyremontowanego, przysposobionego ze stajni, starego domostwa.
Czekamy na powrót biegaczy. Biegi w dawnych latach kończyły
się, kiedy państwo Frabińscy mieszkali w mniejszych lokalach, ale też wszyscy
się pomieścili. Tu jest dużo miejsca, dla przeszło 30. uczestników przygotowano
krzesełka, w pogotowiu czeka gorąca kawa. Pijemy z panią Ewą przepyszną herbatkę z pigwy, roślinki która
rośnie na naszych działkach, też na terenie parku, i kilku innych miejscach w
Międzyrzeczu. Jej przyrządzenie jest dość pracochłonne, ale zawartość witaminy
C zwraca godziny fatygi. Pani Ewa – Nikt
specjalnie nie organizuje tych biegów, nie ma reklamy, wszyscy wiedzą, że
spotykamy się w Sylwestra o 15.00 na Zamku i biegniemy ok. 8 km. Trasa
biegnie do Świętego Wojciecha, przez betonowy most im potem w prawo. Biegi sylwestrowe międzyrzeckie się przyjęły
i mają się dobrze, rośnie nam nawet młody biegacki narybek…
Powracają, nawet nie bardzo zmęczeni, dresiarze, i jedna,
w tym roku, dresiarka. Atmosfera familiarna. Pan Frabiński, jako gospodarz,
mówi -Jesteśmy tu, żeby się spotkać. Sylwestrowo
i sportowo spotkać. Biegacze przysiadają, z kawą i ciastkiem. Rozmawiamy. Szukamy
się na zdjęciach w Kronice, obejmuje
lata 1984 – 2015, w wykazach nazwisk startujących, zdjęcia są także wyświetlane
audio. Zdjęcia uczestników biegów maratonowych w kraju i też za granicą, z
bardzo dawnych lat. Legendą międzyrzecką sylwestrową biegającą jest drzewo na skraju lasu – nazywa się Dąb
Michała. Nastawiam z ciekawością uszy. To punkt, gdzie się zatrzymują. Tradycją
było, że śpiewali tam kolędę („Bracia do Betlejem”). Pytam o to pana Stanisława
Skrzeka, bo nazwa to podobno jego inicjatywa. Michał to jego wnuczek, na
którego cześć nadano imię temu pięknemu drzewu. Michałek kilkanaście lat temu
urodził się i w ten – sylwestrowy - sposób uczczono jego przyjście na świat.
Następnie podążam w stronę pana Zbigniewa Kolisa, który – który ze swojej rowerowo-biegającej perspektywy, wie
wszystko, lub prawie wszystko, o drzewach bardzo pięknych i starych w okolicy.
Opowiada mi o (autorskim) dębie Zbyszka –
wspaniale, że U Nas drzewa mają
swoich opiekunów-strażników, i o starej czeremchie w Wyszanowie, która ma być uznana
nowym okolicznym Pomnikiem Przyrody, wniosek do Gminy jest złożony. Dwa drzewa
mają wymiary pomnikowe. Inne drzewo nazywa się Jesion Zgody, Drzewo Pojednania,
podobają mi się nazwy…
Sztuczny ogień wesoło płonie na torcie – dziełko kulinarne
tradycyjnie jest autorstwa Elżbiety Zeh. Po zgaśnięciu płomyka następuje rytuał
krojenia tortu przez panią Ewę. Degustacja następuje, także szampana, który specyficznie
smakuje u państwa Frabińskich. I gościńca, który przyniósł jeden z gości, dużej
blachy sernika. I czas następuje na śpiewy… Atmosfera jest naprawdę fajna. „Bracia patrzcie jeno…”, „Wiła wianki i
wrzucała je…” . Bardzo muzykalni nasi sportowcy… To Grupa tak zwana 60+…
Ona jest trzonem drużyny biegającej (śpiewająco) - Stanisław Skrzek, Bogdan
Czyż, Andrzej Frabiński, Bronisław Kalisz, Zygmunt Bogacz, Zbigniew Rosół, Tadeusz
Świder, Roman Strzelczyk. 60 lat to młody wiek… Chodzi o to, że formalnie jest to wiek pozasportowy… ale nie u
nas, nie w Międzyrzeczu. Tutaj to prężni młodzi jeszcze, duchem przede
wszystkim, ludzie w (sylwestrowych…)
dresach, sprawni fizycznie, pełni radości życia — będący pod tym względem
wzorem dla wielu dużo młodszych od nich mężczyzn… Sposób myślenia bowiem o
swoim wieku nie jest „w genach”, ale w sposobie – odżywiania, w sposobie życia…
Wygrali(śmy) wszyscy, ale niektórzy przybiegli pierwsi:
Zbigniew Isański, Edwin Kuszczyk i Krzysztof Grzesiak. Międzyrzecki Klub
Biegacza Piast zaprasza do sportowej aktywności.
Iwona Wróblak
styczeń 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz