piątek, 6 stycznia 2017

Wioska rycerska…

            Przechodzę przez most na fosie. Jak to jest przenieść się na chwilę w przeszłość? Dzisiaj w Zamku króluje średniowiecze. Zjechali wojowie, rycerze, giermkowie ze swoimi niewiastami z Gorzowa, Szczecina, są też nasi rycerze z Międzyrzecza. Wioska rycerska. Proporce zatknięte obok namiotów zrobionych wg oryginalnych wzorów z X do XIV w. Napotykam tubylca, to husyta. Jest z Najemnej Roty Strzelczej. Ubrany w opończę, na  głowie ma rycerską czapeczkę. Opowiada o XIV w. ruchu husyckim, który zaczął się od spalenia na stosie czeskiego księdza Jana Husa. W sieci można znaleźć dużo ciekawych szczegółów na temat historycznych strojów i uzbrojenia, stąd właśnie, i z książek, czerpią wiedzę moi rozmówcy. Któraś z  niewiast zaczepia mnie, turystkę z przyszłości – …proszę rozmawiać nie tylko z przystojnymi panami... Z paniami, czyli średniowiecznymi niewiastami rozmawiamy o modzie średniowiecznej. Stroje szyją same. Uczą się wykrojów oglądając stare ryciny, obrazy, czytając teksty źródłowe. Czepce nosiły tylko niewiasty zamężne (stąd „oczepiny”), z odkrytą głową w ogóle chodzić nie wypadało. Modne były kaptury. Diademy z pątnikiem przykrywały warkocze przeplecione koralikami lub klejnotami. Pod suknią panie nosiły giezło, czyli koszulę, w której się też spało. Moda średniowieczna była uniwersalna w całej Europie. Kolorystyka ubiorów była żywa, używano jako barwnika szafranu. Bardziej cytrynowa żółć była wyznacznikiem ostracyzmu społecznego. Posiadacz czerwonego stroju był zamożny, czerwony barwnik był drogi. Czerń nosiły księżniczki, a także ...czarownice. Mówię do jednej z  kobiet – piękne buty ma pani, z długimi nosami, w tym roku też są modne... Szlacheckie buty miewały nosy tak długie, że przywiązywano je sobie do  kolan, by nie przeszkadzały w chodzeniu. W średniowiecznym Krakowie, centrum ówczesnej mody, panowała zasada, że im dłuższy nos (przy bucie), tym znamienitszy jego właściciel. Zimowe buty (patynki) miały grube drewniane spody.
            Przyglądam się męskim strojom. Na głowie można było nosić czaperon, jeśli się było szlachcicem. Strój na co dzień to np. duplet – spodnie czyli „gacie” z saczkiem, połączone rzemykami z górną częścią. I oczywiście zbroje. Waga ok. 37 kg. Kolczugę robiono rozciągając żelazny drut, to roczna, bardzo misterna praca. Pod cenną kolczugą – jej cena wynosiła równowartość srebra tej samej wagi, rycerz nosił miękką przyszywanicę. Całość ubioru była cennym łupem wojennym, co często ratowało rycerzowi życie – można się było wykupić. Obserwuję proces wkładania całości uzbrojenia, jakiemu poddaje się jeden z ochotników, jest dość skomplikowany i czasochłonny, dlatego rycerz posiadał do tego celu dwóch giermków.
            Z prawdziwymi rycerzami rozmawiam koło ich chorągwi. To chorągiew św. Łazarza. Zostali pasowani przez księcia Krzysztofa Radziwiłła generała tego, powstałego w 1226 r., zakonu. Dzisiejsi rycerze tego zakonu biorą udział w corocznych bitwach pod Grunwaldem, po stronie krzyżackiej. Na tarczach mają zielony krzyż. Knecht z kompanii Landsberg z Gorzowa obszernie opowiada mi o heraldyce. To dziedzina historii kultury, napisano o  niej tomy opracowań naukowych. Na dworze książęcym czy królewskim herbowe zawiłości objaśniał specjalny urzędnik – herold. Znaki na herbach, np.  miast, ich symbolika, kolory, są ściśle ustalone. Ten tutaj brandenburski orzeł z trzema koniczynami jest na białym tle... Heraldyka polska bardzo się różni od tej z zachodu czy wschodu.
            Słyszę w pobliżu szczęk mieczy. To pojedynek na miecze półtoraręczne, o długości 130 cm (jednoręczne mają długość 180 cm). Miecze o różnych długościach trzyma się w ręku inaczej, także różna jest technika walki nimi. Rycerze chętnie udzielają lekcji, uczniów nie brakuje. Jeden z giermków ma  przy pasku sztylet o dziwnych kształtach, który nazywa się nerkowiec. Służył do obrony bezpośredniej, w niespokojnych czasach był nieodzowny. Technika walki takim sztyletem jest bardzo skomplikowana.
            W średniowieczu jadano w drewnianych miskach, drewnianymi łyżkami, rycerze pili z wielkich kufli kamionkowych, drewniane też były. Grano w  grę na kule, dzisiaj ta zabawa też się podoba, skłonność człowieka do gier jest odwieczna.
             Aleją parkowa ze średniowiecza podążam ku przyszłości. Pod Halą sportową jest Euroregionalny Festiwal Kultury. Stoiska z miast partnerskich z  Haren (Niemcy, Andresy (Francja) i Vlagtwelde (Holandia). Międzyrzeczanie dostają od naszych gości foldery opisując regiony, to oferta turystyczna, kulturalna, z krótkim rysem historycznym, informacje o zabytkach, adresy hoteli, restauracji. Smakujemy regionalne specjalności. Mimo nie najlepszej pogody ludzi jest dużo. Od trzech dni goście z miast partnerskich biorą udział w spotkaniach z mieszkańcami, z władzami miasta, ich zespoły artystyczne występują na scenie. Spotkania te to już wieloletnia tradycja. Zdążyły zawiązać się prywatne przyjaźnie. Goście witają się z naszymi lokalnymi działaczami, którzy dbają, by wzajemne kontakty były żywe, by się pogłębiały. Wszędzie słychać obce języki.
Zerkam na scenę, gdzie bez przerwy coś się dzieje. Właśnie najmłodsi tancerze z „Transu” prezentują jeden ze swoich dynamicznych układów. Ciekawe kostiumy, energetyzujący podkład muzyczny. Ludzie stoją pod sceną, tam lepiej widać. Wielu śledzi wszystko z ławek na trawie, Dni Międzyrzecz to  pora spotkań rodzinnych i sąsiedzkich.
            Na obrzeżach placu pod Halą Sportową stoiska handlowe, gastronomia. Kiełbaski, słodycze, zabawki. Wyroby artystyczne, Edyta Adamus oferuje ikony, figurki własnego wyrobu. Dzieci bawią się w zamkach i na dmuchanych skoczniach. Trawę skubie łagodny kucyk Panczo, jest osiodłany, czeka na  małych adeptów jazdy konnej w siodle.
            Zatrzymuje się przy stoisku Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków Koło „Jeż” w Międzyrzeczu i Stowarzyszenia Osób Chorych na Celiakię i inne zespoły złego wchłaniania. Przy stoisku Anna Cegłowska mierzy ciśnienie tętnicze i poziom cukru we krwi. Zapisuje badanym wyniki na karteczce, informuje, czy są prawidłowe. Wydawnictwa medyczne, materiały są obok, można się dowiedzieć dużo o diecie bezglutenowej niskobiałkowej, bezmlecznej czy bezcukrowej. Stoisko oferuje dietetyczne artykuły spożywcze, mąkę, makaron, pieczywo, ciastka, czekolady. Próbuję czekoladki na  mleku kozim, jest pyszna. Zainteresowani mogą otrzymać adresy producentów tych artykułów, adresy sklepów, informacje na temat schorzeń, można wymienić się doświadczeniami. Przypomnijmy, że siedziby obu Stowarzyszeń są na ul. Konstytucji 3. Maja w Międzyrzeczu.


Iwona Wróblak
lipiec 2005

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz