Wioska rycerska…
Przechodzę
przez most na fosie. Jak to jest przenieść się na chwilę w przeszłość? Dzisiaj
w Zamku króluje średniowiecze. Zjechali wojowie, rycerze, giermkowie ze swoimi
niewiastami z Gorzowa, Szczecina, są też nasi rycerze z Międzyrzecza. Wioska
rycerska. Proporce zatknięte obok namiotów zrobionych wg oryginalnych wzorów z
X do XIV w. Napotykam tubylca, to
husyta. Jest z Najemnej Roty Strzelczej. Ubrany w opończę, na głowie ma rycerską czapeczkę. Opowiada o XIV w.
ruchu husyckim, który zaczął się od spalenia na stosie czeskiego księdza Jana
Husa. W sieci można znaleźć dużo ciekawych szczegółów na temat historycznych
strojów i uzbrojenia, stąd właśnie, i z książek, czerpią wiedzę moi rozmówcy.
Któraś z niewiast zaczepia mnie,
turystkę z przyszłości – …proszę
rozmawiać nie tylko z przystojnymi panami... Z paniami, czyli
średniowiecznymi niewiastami rozmawiamy o modzie średniowiecznej. Stroje szyją
same. Uczą się wykrojów oglądając stare ryciny, obrazy, czytając teksty
źródłowe. Czepce nosiły tylko niewiasty zamężne (stąd „oczepiny”), z odkrytą
głową w ogóle chodzić nie wypadało. Modne były kaptury. Diademy z pątnikiem
przykrywały warkocze przeplecione koralikami lub klejnotami. Pod suknią panie
nosiły giezło, czyli koszulę, w
której się też spało. Moda średniowieczna była uniwersalna w całej Europie.
Kolorystyka ubiorów była żywa, używano jako barwnika szafranu. Bardziej
cytrynowa żółć była wyznacznikiem ostracyzmu społecznego. Posiadacz czerwonego
stroju był zamożny, czerwony barwnik był drogi. Czerń nosiły księżniczki, a
także ...czarownice. Mówię do jednej z kobiet
– piękne buty ma pani, z długimi nosami, w
tym roku też są modne... Szlacheckie buty miewały nosy tak długie, że
przywiązywano je sobie do kolan, by nie
przeszkadzały w chodzeniu. W średniowiecznym Krakowie, centrum ówczesnej mody,
panowała zasada, że im dłuższy nos (przy bucie), tym znamienitszy jego
właściciel. Zimowe buty (patynki) miały grube drewniane spody.
Przyglądam
się męskim strojom. Na głowie można było nosić czaperon, jeśli się było szlachcicem. Strój na co dzień to np. duplet – spodnie czyli „gacie” z
saczkiem, połączone rzemykami z górną częścią. I oczywiście zbroje. Waga ok. 37
kg. Kolczugę robiono rozciągając żelazny drut, to roczna, bardzo misterna
praca. Pod cenną kolczugą – jej cena wynosiła równowartość srebra tej samej
wagi, rycerz nosił miękką przyszywanicę.
Całość ubioru była cennym łupem wojennym, co często ratowało rycerzowi życie –
można się było wykupić. Obserwuję proces wkładania całości uzbrojenia, jakiemu
poddaje się jeden z ochotników, jest dość skomplikowany i czasochłonny, dlatego
rycerz posiadał do tego celu dwóch giermków.
Z
prawdziwymi rycerzami rozmawiam koło ich chorągwi. To chorągiew św. Łazarza.
Zostali pasowani przez księcia Krzysztofa Radziwiłła generała tego, powstałego
w 1226 r., zakonu. Dzisiejsi rycerze tego zakonu biorą udział w corocznych
bitwach pod Grunwaldem, po stronie krzyżackiej. Na tarczach mają zielony krzyż.
Knecht z kompanii Landsberg z Gorzowa obszernie opowiada mi o heraldyce. To
dziedzina historii kultury, napisano o niej
tomy opracowań naukowych. Na dworze książęcym czy królewskim herbowe zawiłości
objaśniał specjalny urzędnik – herold. Znaki na herbach, np. miast, ich symbolika, kolory, są ściśle
ustalone. Ten tutaj brandenburski orzeł z trzema koniczynami jest na białym
tle... Heraldyka polska bardzo się różni od tej z zachodu czy wschodu.
Słyszę w
pobliżu szczęk mieczy. To pojedynek na miecze półtoraręczne, o długości 130 cm
(jednoręczne mają długość 180 cm). Miecze o różnych długościach trzyma się w
ręku inaczej, także różna jest technika walki nimi. Rycerze chętnie udzielają
lekcji, uczniów nie brakuje. Jeden z giermków ma przy pasku sztylet o dziwnych kształtach,
który nazywa się nerkowiec. Służył do obrony bezpośredniej, w niespokojnych
czasach był nieodzowny. Technika walki takim sztyletem jest bardzo
skomplikowana.
W
średniowieczu jadano w drewnianych miskach, drewnianymi łyżkami, rycerze pili z
wielkich kufli kamionkowych, drewniane też były. Grano w grę na kule, dzisiaj ta zabawa też się podoba,
skłonność człowieka do gier jest odwieczna.
Aleją parkowa ze średniowiecza podążam ku
przyszłości. Pod Halą sportową jest Euroregionalny Festiwal Kultury. Stoiska z
miast partnerskich z Haren (Niemcy,
Andresy (Francja) i Vlagtwelde (Holandia). Międzyrzeczanie dostają od naszych
gości foldery opisując regiony, to oferta turystyczna, kulturalna, z krótkim
rysem historycznym, informacje o zabytkach, adresy hoteli, restauracji.
Smakujemy regionalne specjalności. Mimo nie najlepszej pogody ludzi jest dużo.
Od trzech dni goście z miast partnerskich biorą udział w spotkaniach z
mieszkańcami, z władzami miasta, ich zespoły artystyczne występują na scenie.
Spotkania te to już wieloletnia tradycja. Zdążyły zawiązać się prywatne
przyjaźnie. Goście witają się z naszymi lokalnymi działaczami, którzy dbają, by
wzajemne kontakty były żywe, by się pogłębiały. Wszędzie słychać obce języki.
Zerkam na scenę, gdzie bez przerwy coś się dzieje. Właśnie
najmłodsi tancerze z „Transu” prezentują jeden ze swoich dynamicznych układów.
Ciekawe kostiumy, energetyzujący podkład muzyczny. Ludzie stoją pod sceną, tam
lepiej widać. Wielu śledzi wszystko z ławek na trawie, Dni Międzyrzecz to pora spotkań rodzinnych i sąsiedzkich.
Na
obrzeżach placu pod Halą Sportową stoiska handlowe, gastronomia. Kiełbaski,
słodycze, zabawki. Wyroby artystyczne, Edyta
Adamus oferuje ikony, figurki własnego wyrobu. Dzieci bawią się w
zamkach i na dmuchanych skoczniach. Trawę skubie łagodny kucyk Panczo, jest
osiodłany, czeka na małych adeptów jazdy
konnej w siodle.
Zatrzymuje
się przy stoisku Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków Koło „Jeż” w Międzyrzeczu
i Stowarzyszenia Osób Chorych na Celiakię i inne zespoły złego wchłaniania.
Przy stoisku Anna Cegłowska
mierzy ciśnienie tętnicze i poziom cukru we krwi. Zapisuje badanym wyniki na
karteczce, informuje, czy są prawidłowe. Wydawnictwa medyczne, materiały są
obok, można się dowiedzieć dużo o diecie bezglutenowej niskobiałkowej,
bezmlecznej czy bezcukrowej. Stoisko oferuje dietetyczne artykuły spożywcze,
mąkę, makaron, pieczywo, ciastka, czekolady. Próbuję czekoladki na mleku kozim, jest pyszna. Zainteresowani mogą
otrzymać adresy producentów tych artykułów, adresy sklepów, informacje na temat
schorzeń, można wymienić się doświadczeniami. Przypomnijmy, że siedziby obu
Stowarzyszeń są na ul. Konstytucji 3. Maja w Międzyrzeczu.
Iwona Wróblak
lipiec 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz