Trzej
Królowie – Zamku Panowie
Energetycznie wyglądające widełki diabelskie i Diablik potrząsający
nimi – na Zamczysku międzyrzeckim, w jego najważniejszej części północnej, przy
murze, gdzie ongiś znajdował się, być może, dom starosty, jest naturalna Scena.
Zdążają tu już Orszaki z parafii Sanktuarium Pierwszych Męczenników Polski, św.
Jana Chrzciciela, w kolędowaniu do Szopki kościoła św. Jana, gdzie będzie celebrowana
msza św. Gospodarz, ks. proboszcz Marek Walczak - w stroju Pasterza, z lampką palącą się –
kagankiem, u boku świecki włodarz, burmistrz Remigiusz Lorenz – witają gości.
Trzej Królowie już są, stale obecni w kołowrocie
historii, naszej lokalnej, i tej uniwersalnej, a widownia, zwłaszcza ta bardzo młodsza,
przystrojona w (obywatelskie) korony (dar Urzędu Miasta), i będzie się działo
widowisko!
Trzeci w Międzyrzeczu
Orszak Trzech Króli, zakończony spektaklem za zamkowym dziedzińcu, reżyserowanym
przez Teresę Flisikowską, katechetkę z SP
nr 2, z udziałem Oazy scholi dziecięcej przy parafii św. Jana Chrzciciela. Pani
Teresa bierze czynny udział w widowisku, w czarnej czuprynie peruki i długim równie ciemnym ogonie z tyłu kostiumu. W
załomie muru czeka na Heroda Krzesło,
za chwilę będzie zajęte przez główną Postać, z jego uwikłaniem w (zło i dobro),
u podnóżka wierny służka, który razem
ze swoim panem pójdzie, za swe słabości, goreć do piekielnego kociołka. Z bogatej
treści tradycyjnych Jasełek wartą uwagi postacią jest żona Heroda, próżna
niewiasta goniąca za zbytkami (u nas szlachcianka w stroju ze swojej epoki).
Jako drugi głos jest słyszana pieśń, kolęda o „Maleńkiej miłości..”, potężny głos,
równoważący monolog Heroda o jego władzy (nad światem, nie tylko ówczesnym, historycznym w Judei, ale
także symbolicznym – współczesnym). Śni się władcy nigdy nieustający koszmar o odebraniu mu tytułu do panowania. Harce i igraszki są metodą
odganiania niedobrych snów, makarena jest
takim diabelskim tańcem, który diablika cieszy bardzo intensywnie. Panoszy się
z widełkami, dźga również stojących bliżej widzów, rozkoszny jest…
Herodowy sen się jednak iści, przyniesiona jest wieść o
trzech mędrcach-królach, trzeba ich wysłuchać… Niestety przynoszą wiadomość o pozdrowieniu od nowego władcy serc ludzkich,
Nowonarodzonego Boga. To (na razie) maleńkie Dziecię, może więc wystarczy je zabić? Zabić razem z innymi Dziećmi, które rozkochają w sobie miłością
nieuwarunkowaną swe Matki i Ojców? Zbrodnia, myśl o Zbrodni, zostanie ukarana piekłem. Betlejem, miasto starsze od
Jerozolimy, było wtedy, jak głosi pieśń kolędnicza, niebezpieczną strefą – tak jak i teraz, gdzie kumulują się emocje wyznawców
trzech wielkich religii monoteistycznych. „Uciekali,
uciekali… by ukryć Dziecię, bezcenny skarb…”. Uchodźcze dziecię, miłość
będąca drugim, obok Herodowych słabości, dominantem, nurtem psychiki sacrum człowieczego.
Iwona Wróblak
styczeń 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz