środa, 25 listopada 2015

Cuba de Zoo

Świat składa się jednak z uczuć, z silnych uczuć… 
Dobry literacki rock w Klubie Muzycznym „Kwinto”. „Cuba de Zoo” z charyzmatycznym wokalistą Kubą Podolskim, Adamem Goniszewskim – gitara basowa, Przemkiem Nagadowskim – perkusja.
            Tańcz - po prostu, jakby miał od tego zależeć świat – zaprawdę, dodam – ten kto śpiewa uniwersalną modlitwę/medytację, i odświętny puls temu towarzyszy, jest wielki, poprzez radość, która daje sobie i wszystkim obecnym.  
            Staranna dykcja, dramaturgia tekstów. Jak odnajdziesz u mnie uczucia wyższe, one leżą na samym dnie. Świat składa się z membran-uczuć drgających, które trzeba, by żyć dobitnie, wybrać do dna, na tym polega (dobra) literatura…
Zborne kompozycje, jako ilustracja niebanalnych tekstów, poezji – powiedzmy po imieniu. Chciałbym wyrwać ci serce, by zdecydować, co dla ciebie lepsze. Pomóc ci doznać szczęścia, dając siebie na deser i obiad. Swój ból i zaangażowanie, swoją miłość.
            Historia jest dobra. O tym są piosenki. O tym, że świat (nigdy) nie jest zły sam w sobie. Jest tylko niezupełnie tak poukładany, jakbyśmy chcieli. Historie ludzie są w sumie neutralne. Zło i dobro jest częścią tego samego koła Yin i Yang, wartościowanie jest wymysłem naszej cywilizacji, ale to już  moja interpretacja… Więc – może już dzisiaj będziemy się z tego świata śmiać, że tylko dokładamy wątki do historii ogólnej. Uśmiechać się z małości naszych problemów. W prostocie rozwiązań, które są tuż w zasięgu ręki.
            Co to jest c(i)ałokształt… Jedność rzeczywista. Nasza jedność ze swoim ciałem, z otoczeniem bliskim naszej skórze – która oddzielając nas od  świata jednocześnie łączy z nim i z innymi jego – świata - użytkownikami. Kiedy zdarza nam się c(i)ało-kształt w zenicie naszego pochmurzenia, czy  wschodzenia za widnokręgiem, kiedy jest wola wyjścia do drugiego człowieka, następuje zejście się światów równoległych… Dwojga ludzi.
            Bardzo wszyscy potrzebujemy szczęścia. Banalne?. Trzeba powtarzać rzeczy znane powszechnie, by o nich nie zapomnieć. Potrzebujemy szczęścia w wersji kowbojsko-cygańskiej, takiej ludycznej, której daleko od kiczu komercyjnego, żywi się smakiem i zapachem ludzkiej skory unurzanej w słońcu i  trawie, kiedy bywamy na wielkiej Łące…
            Ciekawa jest konwencja, styl tej rockowej poezji śpiewanej. Słowa tylko w niewielkim stopniu z bliska, cieleśnie dotykają tematów. O stykach dokładnie wpasowanych w koło samsaryczne. Są rozrzucone po wersach, po obrzeżach idei znaczeń, jak puzzle, które dopiero zaśpiewane składają się na  ilustrowany obraz. Obraz namalowany naszymi uczuciami i reminiscencjami przeżyć, które towarzyszą słuchaniu „Cuba de Zoo”. Tak w ogóle, nazwa Zespołu kojarzy mi się z menażerią ludzką z zamkniętym ogrodzie zoologicznym, ale może to nadinterpretacja…
            O miłości są te piosenki. Czyli o tym, o czym być powinny pieśni. O czym powinna być poezja. Zostanie tu kawałek serca – albo – całe…  Nieistotne, przecież, jak wielka zostanie część serca, bo na pewno się z kawałków rozmnoży….
            W sosie rockowo-reaggowo-bluesowym koncert. I żartobliwym, madrygałowym. Jak tracić głowę, to w sensie katowskim. Katowska filozofia zawodowa profesjonalnego wykonania zlecenia – przez ofiarę…
Jest też parę coverów. Między innymi z repertuaru tytana rocka „Budki Suflera”. Czyli inspiracje bardzo dobrym rokiem symfonicznym z końcówki lat  ubiegłego wieku. Uroczy koncert z inteligentnymi tekstami, dobrym wykonaniem.


Iwona Wróblak
listopad 2015


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz