Cuba de Zoo
Świat
składa się jednak z uczuć, z silnych uczuć…
Dobry
literacki rock w Klubie Muzycznym „Kwinto”. „Cuba de Zoo” z charyzmatycznym
wokalistą Kubą Podolskim, Adamem Goniszewskim – gitara basowa, Przemkiem
Nagadowskim – perkusja.
Tańcz - po prostu, jakby miał od
tego zależeć świat
– zaprawdę, dodam – ten kto śpiewa uniwersalną modlitwę/medytację, i odświętny
puls temu towarzyszy, jest wielki, poprzez radość, która daje sobie i wszystkim
obecnym.
Staranna dykcja, dramaturgia tekstów.
Jak odnajdziesz u mnie uczucia wyższe,
one leżą na samym dnie. Świat składa się z membran-uczuć drgających, które
trzeba, by żyć dobitnie, wybrać do dna, na tym polega (dobra) literatura…
Zborne
kompozycje, jako ilustracja niebanalnych tekstów, poezji – powiedzmy po
imieniu. Chciałbym wyrwać ci serce, by
zdecydować, co dla ciebie lepsze. Pomóc ci doznać szczęścia, dając siebie
na deser i obiad. Swój ból i zaangażowanie, swoją miłość.
Historia jest dobra. O tym są
piosenki. O tym, że świat (nigdy) nie jest zły sam w sobie. Jest tylko
niezupełnie tak poukładany, jakbyśmy chcieli. Historie ludzie są w sumie
neutralne. Zło i dobro jest częścią tego samego koła Yin i Yang, wartościowanie
jest wymysłem naszej cywilizacji, ale to już moja interpretacja… Więc – może już dzisiaj będziemy się z tego świata
śmiać, że tylko dokładamy wątki do historii ogólnej. Uśmiechać się z
małości naszych problemów. W prostocie rozwiązań, które są tuż w zasięgu ręki.
Co to jest c(i)ałokształt… Jedność
rzeczywista. Nasza jedność ze swoim ciałem, z otoczeniem bliskim naszej skórze
– która oddzielając nas od świata
jednocześnie łączy z nim i z innymi jego – świata - użytkownikami. Kiedy zdarza
nam się c(i)ało-kształt w zenicie naszego pochmurzenia, czy wschodzenia za widnokręgiem, kiedy jest wola
wyjścia do drugiego człowieka, następuje zejście się światów równoległych…
Dwojga ludzi.
Bardzo
wszyscy potrzebujemy szczęścia. Banalne?. Trzeba powtarzać rzeczy znane
powszechnie, by o nich nie zapomnieć. Potrzebujemy szczęścia w wersji
kowbojsko-cygańskiej, takiej ludycznej, której daleko od kiczu komercyjnego,
żywi się smakiem i zapachem ludzkiej skory unurzanej w słońcu i trawie, kiedy bywamy na wielkiej Łące…
Ciekawa jest konwencja, styl tej
rockowej poezji śpiewanej. Słowa tylko w niewielkim stopniu z bliska, cieleśnie
dotykają tematów. O stykach dokładnie wpasowanych w koło samsaryczne. Są
rozrzucone po wersach, po obrzeżach idei znaczeń, jak puzzle, które dopiero
zaśpiewane składają się na ilustrowany
obraz. Obraz namalowany naszymi uczuciami i reminiscencjami przeżyć, które
towarzyszą słuchaniu „Cuba de Zoo”. Tak w ogóle, nazwa Zespołu kojarzy mi się z
menażerią ludzką z zamkniętym ogrodzie zoologicznym, ale może to
nadinterpretacja…
O miłości są te piosenki. Czyli o
tym, o czym być powinny pieśni. O czym powinna być poezja. Zostanie tu kawałek serca – albo – całe… Nieistotne, przecież, jak wielka zostanie część
serca, bo na pewno się z kawałków rozmnoży….
W sosie rockowo-reaggowo-bluesowym
koncert. I żartobliwym, madrygałowym. Jak
tracić głowę, to w sensie katowskim. Katowska filozofia zawodowa
profesjonalnego wykonania zlecenia – przez ofiarę…
Jest
też parę coverów. Między innymi z
repertuaru tytana rocka „Budki Suflera”. Czyli inspiracje bardzo dobrym rokiem
symfonicznym z końcówki lat ubiegłego
wieku. Uroczy koncert z inteligentnymi tekstami, dobrym wykonaniem.
Iwona
Wróblak
listopad 2015
listopad 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz