Nie
zasypujmy historii śmieciami. Międzyrzecki pięciodrzew.
- Trzeba odnowić stary spróchniały pomnik
katyński (żeby nie wysypał ktoś tu przez pomyłkę śmieci…) – powiedział Andrzej
Kołakowski, będąc tu kilka dni u rodziny
na Wszystkich Świętych. Kupił za swoje pieniądze krzyż i razem z przyjaciółmi
wmurował go na Starym Cmentarzu, w rogu przy bramie, na miejscu starego spróchniałego
brzozowego, który był może stylowy i oddawał swoją formą męczeństwo polskich
oficerów zamordowanych w m. n. Katyniu,
ale niestety, z biegiem lat ulegał nieuchronnej destrukcji.
Sfotografowałam
ten krzyż czekając na pana Kołakowskiego, który z młodzieżą i jej opiekunami z
Zespołu Szkół Budowlanych miał przybyć za jakąś chwilę. Skromny pomnik w kształcie surowego
pnia brzozowego oddawał poniewierkę wojenną i powojenną, bezdeń ziemnych rowów,
do których wrzucane były ciała
pomordowanych, potem tułaczkę ich rodzin, poszukiwania kości i miejsc pochówku.
A także pełne zakłamania komunistyczne milczenie, które po wojnie towarzyszyło
hasłu „Katyń”. Schowany w rogu tuż przy wejściu od bramy (jakiś czas temu nowo odmalowanej
przez uczniów ZSB) przez lata PRL-u uchował się przed czujnym okiem Urzędu
Bezpieczeństwa (inaczej niż ten na nowym Cmentarzu na Oczku) – zakonspirowany
absolutnie, bez tabliczki – w miejscu nabrzmiałym Pamięcią Polaków, która to
miejsce generowała, stwarzała niejako. Ta Pamięć była cząstką historii Polaków
bolesną, Katyniem. Umówionym znakiem, stygmatem, do którego przychodzili
przyjezdni i w obręb ogrodzenia Pnia Brzozy wstawiali swój osobisty i Polki/Polaka znicz.
„Zbrodnia
Katyńska" jest pojęciem umownym, odniesionym do jednego z miejsc
eksterminacji polskiej elity przywódczej w latach II. wojny światowej,
najwcześniej odkrytego - lasu katyńskiego pod Smoleńskiem. To skrytobójczy mord
dokonany przez Sowietów na blisko 22. tysiącach obywatelach państwa polskiego,
których - po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski 17. września 1939 r. - wzięto
do niewoli lub aresztowano. Na podstawie
tajnej decyzji Biura Politycznego Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej
Komunistycznej Partii (bolszewików) z 5. marca 1940 r., zgładzono strzałem w tył głowy około 15
tysięcy jeńców przetrzymywanych wcześniej w obozach specjalnych NKWD w
Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku
oraz 7 tysięcy osób osadzonych w więzieniach zachodnich obwodów republik
Ukraińskiej i Białoruskiej, tj. terenach wschodnich Polski, włączonych w 1939 r. do Związku Sowieckiego.
Ofiarami
byli głównie znaczący obywatele państwa polskiego: oficerowie Wojska Polskiego
i policji, urzędnicy administracji państwowej oraz przedstawiciele intelektualnych i kulturalnych
elit Polski. Zginęli zakopani bezimiennie w masowych dołach cmentarnych - co
najmniej w pięciu miejscach na terenie Związku Sowieckiego. Jeńcy z trzech
obozów specjalnych NKWD transportowani byli pociągami w kwietniu-maju 1940 r.
do miejsc egzekucji: Katynia (obóz w Kozielsku), Kalinina (obóz w Ostaszkowie),
Charkowa (obóz w Starobielsku). Zabici w Kalininie (obecnie Twer) zakopani
zostali w Miednoje. Pozostali,
przetrzymywani w więzieniach i tam mordowani, grzebani byli w nieustalonych
dotąd miejscach; znane są dwa takie na Białorusi i Ukrainie (Kuropaty pod Mińskiem i Bykownia pod
Kijowem).
Po
wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej i nawiązaniu oficjalnych stosunków przez
Rząd Polski na Uchodźstwie i Rząd Związku Sowieckiego latem 1941 r. władze ZSRR
nie przekazały Polakom - mimo ich starań - jakichkolwiek informacji w sprawie
„zaginionych" (oficerów i żołnierzy). ZSRR zerwał sojusz w kwietniu 1943 r., kiedy
stacjonująca w rejonie Smoleńska armia niemiecka odkryła cmentarzysko w lesie
katyńskim i zaatakowała propagandowo ZSRR. Władze sowieckie odpowiedziały
taktyką zrzucenia winy na Niemców, którzy rzekomo mieli wymordować Polaków po
wejściu na te tereny w 1941 roku.
Stalin, korzystając z pretekstu „oszczerstw wobec ZSRR" zerwał stosunki z
Rządem Polskim na Uchodźstwie (w Londynie). Sprawa „katyńska" była przez
cały okres ZSRR jedną z najściślej strzeżonych tajemnic Kremla.
- (pytam)
pan Andrzej był jednym z ilu, którzy
wstawiali ten (wskazuję ręką międzyrzecki pod pieciodrzewem stary krzyż)? Andrzej
Kołakowski – nie, tej zasługi sobie nie
przypiszę…. Tutaj kto inny stawiał ten krzyż, ja rzeczywiście wtedy nie…
natomiast został on ten krzyż postawiony w roku 1982 r. (w stanie wojennym). Jeszcze wtedy byłem w
ogólniaku (pan Kołakowski jest międzyrzeczaninem). Wtedy postawienie go wiązało
się z usunięciem ze szkoły, nawet z utratą wolności i ten krzyż był rokrocznie
odwiedzany przez młodych ludzi. I myśmy się tu zawsze 1. listopada spotykali,
śpiewaliśmy tu patriotyczne pieśni, robiliśmy wieczornice. Ten krzyż przetrwał
całą komunę i kilka dni temu ze smutkiem stwierdziłem, że stoi całkiem
wypróchniały, a te kontenery, które tam
widzicie ze śmieciami, stały tuż przy płocie… Na Wszystkich Świętych w
naturalnym sposób on by został zasypany śmieciami i tu by było symboliczne
przysypanie ludzkiej pamięci hałdą śmieci. Ten krzyż upamiętniał polskich
oficerów zamordowanych w Katyniu, w sposób okrutny strzałem w tył głowy, ale wtedy ten krzyż był
upamiętnieniem wszystkich miejsc kaźni. Opowiem wam (obecnej grupce
młodzieży) o takim małym Katyniu koło
Rzeszowa, ludzie nazywają to małym Katyniem, tam też żołnierze Armii Krajowej
byli mordowani przez Sowietów. Tylko że Stalin wydał polecenie – kula kosztuje
pięć kopiejek. I w związku z tym nad dołem takim samym jak w Katyniu ci
żołnierze byli zarzynani nożami… Owijano im spodnie dookoła szyi, żeby krew nie
tryskała, przecinano im tu (ruch ręki wokół gardła) tętnice szyjne i do dołu
wrzucano często jeszcze żywych… Kiedy ekshumacje się odbywały, szkielety były w
takich pozycjach, że widać było, że osoby wrzucane tam były jeszcze żywe. Jak
przyjechałem do Międzyrzecza na kilka dni, ciągle to jest moje miasto, mieszkam w Gdańsku na co dzień,
pomyślałem sobie, że szkoda, że dzisiaj nie ma kogoś, kto by się tym miejscem
zajął na stałe… Kogoś, kto będzie
strażnikiem pamięci najprościej mówiąc… Ci ludzie, którzy ginęli w Katyniu, w
kazamatach bezpieki, zasługują na pamięć. Ja mam ogromną prośbę do was (do
młodzieży), żebyście tej pamięci nie
pozwolili zasypać śmieciami… Wielką niespodziankę sprawiliście mi, że tu
jesteście, myślałem że będzie nas tylko
dwóch. Wkopiemy też krzyż, zabetonujemy, poświęcimy. Będziemy wierzyć, że ktoś
będzie o niego dbał. Dzisiaj już jestem pewny, że tak będzie.
(rozmawiam
z Tadeuszem Ziębą, obecnym dzisiaj u stóp katyńskiego krzyża,
międzyrzeczaninem, jak mówi o sobie, bardzo starym,) - pierwszą tablicę robił jeszcze ksiądz Piotr Mazurek z kościoła św.
Jana. Andrzej przyjechał i zobaczył, że to jest zaniedbane i zakupił krzyż, kupił
nową tablicę, i dowiedziałem się, że on
ma taką misję i ochotę to zrobić ….więc dlaczego ma chłopak sam to robić??. Więc
dzięki uprzejmości Roberta Kubiszewskiego…, który przyprowadził młodzież z
Technikum Wojskowego Logistycznego z Zespołu Szkół Budowlanych (I klasa)…
działamy. Będzie też doskonała okazja, żeby poznać trochę tej najnowszej
bolesnej historii …
Robert
Kubiszewski – ponieważ patronem Szkoły
jest generał „Nil” - jeden z Żołnierzy Wyklętych, a o tym też m.in. Andrzej
Kołakowski śpiewa, uznaliśmy, że
podwójnie jest to dla nas ważne, bo po pierwsze ciągłość historyczna, to
młodzież szkolna z Międzyrzecza narażała swoje zdrowie tutaj w 1982 r., po drugie, coś jesteśmy winni, tym których
też krzyż katyński upamiętnia.
W zeszłym roku
szkoła obchodziła jubileusz i ma patrona. Jest nim generał August
Emil Fieldorf „Nil”. To też jest postać symboliczna. Bo tak jak ten
krzyż prawdopodobnie byłby przysypany śmieciami, tak przez 50 lat jego ciało,
doczesne szczątki, też przysypano śmieciami, przysypano niepamięcią. Leżały pod
płotem. 50 metrów od mogił tych ludzi,
którzy go skazali na śmierć. Tylko że oni leżeli w Alei Zasłużonych… to co należy
upamiętnić – należy upamiętnić…
Tylko że
niech to będą te symbole, które nas wszystkich jako Polaków jednoczą…
Krzyż dojechał do nas (ze Skwierzyny). Wcześniej młodzi
ludzie z ZSB uprzątnęli i zagrabili teren wokół pięciodrzewu. Wykopano dół, wstawiono
weń ochronną metalową rurę, wsypano w
środek stabilizujący krzyż sypki beton, który z czasem nawilgnie. Udeptano
ziemię wkoło. Jeszcze tylko duże znicze, które przyniosła młodzież. Pan Andrzej
Kołakowski, sprawca zamieszania – jak mówi o sobie, je zapalił.
Stoimy chwilę jeszcze w miejscu, kątem oka patrzę, jak
chłopcy trzy metry dalej, niejako z rozmachu, poprawiają kamienie na jakimś
zniszczonym nagrobku. Stary zamknięty cmentarz jest miejscem szczególnym.
Zawiera pamięć nie tylko naszą. Jakoś przeniknęły z miejsca za płotem (teraz
jest tam park) stare nagrobki międzyrzeczan z przedwojnia. Czytam napis na
prostopadłościanie kamienia: Familie Kirschoht – Antonie Oebland 27.11.1876 – 12.11.1937. Śmierć i narodziny w listopadzie….
W głębi cmentarza dużo, bardzo dużo maleńkich dziecięcych grobów… Niektóre
ślady krótkiego życia są gorączkowo przywracane… Wzruszenie budzi ułożony z
czterech kostek Polbruku krzyżyk na grobie chyba niemowlęcia… jest tak malutki.
Dzieci z SP 3, w ochronnych żółtych
kamizelkach, chyba ze dwie klasy, zachęcane są przez opiekunki do zapalenia
swoich zniczy na bezimiennych grobach. Prowadzi się je do Pomnika Powstańców
Wielkopolskich. Gdzie już dużo zniczy się pali. Najpierwsze lekcje z lokalnej
historii.
Stary
zamknięty cmentarz. Krzyż zrobiony ze spawanych pod kątem prostym metalowych
prętów. Nieco przekrzywiony, myślę, jaki jest samotny, dobrze, że pręty są
mocne i nie tak szybko się rozpadną. Może ktoś wybierze ten skrawek ziemi
chroniący czyjeś prochy na swoją lampkę? Powoje oplatające cmentarne drzewa.
Płytko pod ziemią jeszcze widoczne są ślady fundamentów kwater grobowych. Obok
nowsze groby. Ludzie chowani byli, jak wszędzie, jedni na drugich. Taka jest
natura rzeczy, że zapominamy.
Iwona Wróblak
grudzień 2013
grudzień 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz