Leon
Szymański – strażnik Pamięci…
- Kwiaty
trzeba złożyć – mówi Leon Szymański prezes Związku Kombatantów i Byłych
Więźniów Politycznych. Położyć wiązankę pod Pomnikiem Pamięci Weteranów II. Wojny
Światowej Walczących za Wolność i Niepodległość Ojczyzny.
Na
Podzamczu szelest jesiennych październikowych liści spadających z okolicznych
starych okazałych drzew. Mała grupka ludzi, starszych, pamiętających wojnę – i
przekazujących tę Pamięć współczesnym… Usiłujących przekazać… Stefan Mazurek,
Edward Kral – honorowy prezes ZŻWP, Roman
Kościelski sekretarz ZŻWP z wiązanką kwiatów, Kazimierz Kulas, jeszcze jeden z
byłych żołnierzy zawodowych, ja i fotograf… Składamy je, ukłon, cześć pamięci żołnierzom. Ktoś ma zapałki,
znicze zapłoną…
- To
lokalne – mówi pan Szymański – dla uczczenia tradycji, dla żołnierzy tam
poległych… Jest okrągła 70. rocznica bitwy pod Lenino. 12.10.1943 r.
12. października był od 1950 r. aż do 1992 r. świętowany
jako Dzień Wojska Polskiego. Bitwa pod Lenino, którą w ten sposób upamiętniano,
przedstawiana była wówczas jako jeden z największych sukcesów wojska polskiego
w czasie drugiej wojny światowej i jeden z fundamentów Polski Ludowej. Jak
wiele wydarzeń z polskiej historii XX. wieku jest to opowieść złożona i
tragiczna.
Wraz z zerwaniem stosunków polsko-radzieckich w kwietniu
1943 r. Stalin postanowił stworzyć w ZSRR polski ośrodek polityczny
alternatywny do londyńskiego. W ten
sposób powstał Związek Patriotów Polskich, na czele którego stanęła Wanda
Wasilewska i Alfred Lampe. Następnym krokiem było powołanie polskich oddziałów
wojskowych, które walczyłyby obok Armii Czerwonej. Decyzje w tej sprawie
podjęto w maju 1943 r. Dowódcą dywizji formowanej w ZSRR został płk Zygmunt
Berling, dyplomowany oficer armii II. RP, cieszący się zaufaniem NKWD. Miejscem
formowania oddziałów polskich został w maju obóz w Sielcach nad Oką położony na
wschód od Moskwy. Ostatecznie w pierwszej fazie formowano oprócz dywizji
piechoty (w składzie: 3 pułki piechoty i
1 pułk artylerii) także m.in. pułk czołgów, eskadrę myśliwską, batalion kobiecy
im. Emilii Plater oraz oddziały pomocnicze. Łącznie (według etatu) było to 16
571 żołnierzy.
Na
każdym kroku robiono wszystko, by podkreślać polskość formowanych w Sielcach oddziałów.
Według klucza patriotycznego wybrano także patrona nowej jednostki – Tadeusza
Kościuszkę. Stanowił on połączenie cech bohatera narodowego i „postępowego”.
Zwieńczeniem działań propagandowych była uroczysta przysięga żołnierska,
złożona 15. lipca (w rocznicę bitwy pod Grunwaldem) i poprzedzona mszą świętą.
Bitwa ta stała się na długie lata po II. wojnie światowej
symbolem "braterstwa broni i wieczystej przyjaźni między siłami zbrojnymi
Rzeczypospolitej Polskiej a bohaterską Armią Radziecką". Dopiero po
transformacji ustrojowej zaczęto wytykać liczne błędy, które popełniono przed i
podczas walki. Zarówno wcześniejsze jak i późniejsze publikacje podkreślają, że
w 1943 r. pod Lenino obficie polała się polska krew.
Dywizja Piechoty wyruszyła na front 1. września 1943 r. Choć żołnierze
nie dokończyli szkolenia bojowego (ćwiczenia zrealizowano później jedynie
częściowo), brakowało oficerów i podoficerów (braki w kadrach uzupełniano
wojskowymi radzieckim i żołnierzami po krótkich kursach), kolejny raz postawiono
na symboliczną datę. Jak opisują historycy, gdyby planowo zakończyć
przygotowania żołnierzy, wymarsz na front mógłby się zbiec z dużo mniej fortuną dla Moskwy rocznicą - 17
września.
70. rocznica bitwy
pod Lenino - krwawego bojowego chrztu 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki.
Polski dowódca otrzymał od
gen. Gordowa rozkaz natarcia na dwukilometrowym odcinku między Połzuchami a
wzgórzem 215,5, dalej na zachód do opanowania
rubieży rzeki Paniewki, potem w kierunku Łosiewek i Czuriłowa. Po sąsiedzku, z
lewej atakować miała radziecka 290. Dywizja Strzelecka (to w jej pasie było
Lenino), z prawej - 42. Dywizja. Jak wynika ze wspomnień Berlinga, oba związki
taktyczne były mocno osłabione i liczyły zaledwie około 4 tys. żołnierzy.
”Tkwiło tu gdzieś jakieś dramatyczne nieporozumienie. To, z czym się tu zapoznałem, nie wyglądało wcale na przygotowanie operacji zaczepnej armii, przypominało natomiast organizację pościgu za przeciwnikiem takim, jakim on był przed dwoma tygodniami, obitym i zdemoralizowanym. Nie mogłem obronić się przed wrażeniem, że jestem świadkiem jakiejś przerażającej tragifarsy" - opisał po latach swoje przemyślenia podczas odprawy gen. Berling.
”Tkwiło tu gdzieś jakieś dramatyczne nieporozumienie. To, z czym się tu zapoznałem, nie wyglądało wcale na przygotowanie operacji zaczepnej armii, przypominało natomiast organizację pościgu za przeciwnikiem takim, jakim on był przed dwoma tygodniami, obitym i zdemoralizowanym. Nie mogłem obronić się przed wrażeniem, że jestem świadkiem jakiejś przerażającej tragifarsy" - opisał po latach swoje przemyślenia podczas odprawy gen. Berling.
Dywizja miała ruszyć w dwóch rzutach. W pierwszym, 1.
pułk piechoty na lewym skrzydle, a 2. pułk na prawym; w drugim - 3. pułk
piechoty. Piechotę powinien wspierać pułk czołgów. Opór Niemców miał natomiast
skruszyć 100.minutowy ostrzał artylerii. Później planowano utworzyć wał ogniowy przed piechotą, który jak tarcza
pocisków ułatwiałby jej natarcie. W dniu bitwy plany te jednak zmodyfikowano,
co miało fatalne skutki. Z kolei największą naturalną
przeszkodą na drodze polskich żołnierzy była dolina rzeki Mierei - bagnista,
szeroka na ok. 200 metrów i, jak się wkrótce okazało, niemożliwa do przejścia
dla czołgów bez wcześniejszego przygotowania. Po przeciwnej stronie linii frontu
znajdowała się dobrze uzbrojona niemiecka 337. Dywizja Piechoty, która liczyła
ok. 18 tys. ludzi i mogła liczyć na wsparcie ciężkich dział oraz lotnictwa.
Niemcy sprawnie wykorzystali swoje atuty.
Według przekazów, idący do bojowego chrztu
"kościuszkowcy" mieli zrobić ogromne wrażenie na Sowietach -
wyprostowani, w równej tyralierze, strzelali z marszu. Udało im się opanować
pierwszą linię wroga, a potem wzgórze 215,5. Zupełnie inaczej wyglądało to na
pasach natarcia sąsiednich radzieckich dywizji, które szybko zaległy. Z godziny
na godzinę sytuacja zaczynała się bardziej komplikować. Czołgi grzęzły w
błotnistej dolinie Mierei, pozostała część próbowała się przeprawić okrężną
drogą. Wywiązały się ciężkie walki. Gdy mgła nad polem walki opadła, do akcji
wkroczyło niemieckie lotnictwo. Ataki z powietrza gromiły piechurów. Choć 1.
dywizja włamała się ok. 2 km w głąb niemieckiej obrony, brak sukcesów
radzieckich dywizji sprawił, że znaleźli się oni w sytuacji, która pozwalała
Wehrmachtowi na dotkliwe ostrzały. Jeszcze kilkakrotnie ponawiano próby
opanowania planowanych celów. Po południu, gdy sytuacja na froncie była
bardziej wyraźna, żołnierzy wsparła artyleria dywizji, a 1. pułk - kompania
czołgów. Z czasem zaczęło jednak
brakować amunicji i żywności, a przybywać poległych i rannych, których
ewakuacja również kulała.
Straty wśród Polaków były wielkie. Według oficjalnych
danych, ofiary stanowiły 23 proc. stanu dywizji - ponad 3 tys. ludzi, z czego
510 zginęło, 1776 zostało rannych, ok. 650 zaginęło, a 116 zostało wziętych do
niewoli. Stanisław Jaczyński w publikacji "Wojsko
polskie w ZSRR w 1943 roku wobec powstającego systemu władzy" pisze,
że straty były porównywalne do innych ciężkich bojów radzieckich dywizji.
Jednak w przypadku niedawno sformowanej polskiej dywizji były to ogromny
cios. Po stronie niemieckiej zginęło 1500 żołnierzy.
Błędy atakujących można mnożyć po każdej ze stron i na
każdym niemal szczeblu dowodzenia. Źle przygotowana przeprawa przez dolinę Mierei,
dotkliwe braki amunicji, fatalnie działająca łączność…
- Bitwa została gruntownie zakłamana w czasach PRL-u. Polskie pododdziały wysłano na najgorszy odcinek frontu i poniosły ogromne straty. Stalin w ten sposób wypróbowywał cierpliwość i gotowość do walki tych nieszczęsnych ludzi, których najpierw powsadzał do łagrów, a potem łaskawie wypuścił, by z nich zrobić mięso armatnie – powiedział prof. Wojciech Roszkowski. - Tragedia, bohaterstwo pod przymusem tych żołnierzy powinny zostać upamiętnione. Szeregowiec, który idzie na śmierć, zasługuje na szacunek. (…) Natomiast sens wojskowy był żaden, to była cześć planu politycznego Stalina - przygotowania zaplecza jak najwierniejszych, jak najbardziej oddanych i bezwzględnie lojalnych kadr, które tworzyły PRL - dodał historyk.
Z mojego wywiadu z panem Leonem Szamańskim w dniu 12.10.2013 r. pod Pomnikiem na Podzamczu:
- Bitwa została gruntownie zakłamana w czasach PRL-u. Polskie pododdziały wysłano na najgorszy odcinek frontu i poniosły ogromne straty. Stalin w ten sposób wypróbowywał cierpliwość i gotowość do walki tych nieszczęsnych ludzi, których najpierw powsadzał do łagrów, a potem łaskawie wypuścił, by z nich zrobić mięso armatnie – powiedział prof. Wojciech Roszkowski. - Tragedia, bohaterstwo pod przymusem tych żołnierzy powinny zostać upamiętnione. Szeregowiec, który idzie na śmierć, zasługuje na szacunek. (…) Natomiast sens wojskowy był żaden, to była cześć planu politycznego Stalina - przygotowania zaplecza jak najwierniejszych, jak najbardziej oddanych i bezwzględnie lojalnych kadr, które tworzyły PRL - dodał historyk.
Z mojego wywiadu z panem Leonem Szamańskim w dniu 12.10.2013 r. pod Pomnikiem na Podzamczu:
Leon Szymański prezes ZKiBiWP - ….karta historii… świat idzie z postępem, my
zapominamy. Jak i dziś - pamiętamy o 1.września?
Ja - Czy warto
pamiętać o tej bitwie pod Lenino? Była krwawa, niepotrzebna być może, warto
pamiętać?
Leon Szymański – Ta pod Lenino? Na pewno była niepotrzebna. Na
pewno warto pamiętać.
Ja - Bo ludzie zginęli? –
L.SZ. - Właśnie niepotrzebnie…
Ja - Ale trzeba im oddać cześć?
L.Sz. - Tak.. oczywiście… jak nas nie będzie, to pomniki
zostaną…zostanie nasze dzieło, tak szybko nie ulegnie dewastacji. Widzi pani tą
tablicę? To wszystko sam zrobiłem,
prawie rok to robiłem.
Ja - Tak?
L.Sz. - Tak….sam. Nikt nie pomagał, tylko zrobił
syn kolegi cokół. Ciąłem proszę pani te części, spawałem, szlifowałem,
polerowałem. Z drugiej strony, widzi
pani, ktoś potłukł tego orla… Całe też ogrodzenie zrobiłem..
Ja - Od ilu lat Pan składa tutaj kwiaty?
L.Sz. - Zawsze proszę pani… odkąd pomnik powstał. W
1964 r. został odsłonięty, poświęcony. Od tego czasu wszystkie święta, jak
dzień zakończenia wojny, dzień kombatanta, weterana, 1.września. Dawniej sporo
ludzi przychodziło… W rocznicę bitwy pod Monte Cassino też, żeby nie powiedzieli,
że uważamy tylko 12.paźniernika.
Ja - Trzeba odczarować święta, rocznice, gdzie zginęli
nasi żołnierze -- od polityki?
L.SZ. - Oczywiście… widzi pani (wskazuję
ręką)…robiłem
tam oświetlenie, przy pomniku jest prąd teraz..
Z (krótkiego) przemówienia pana Szymańskiego:
(wybrzmiewał właśnie Sygnał z wieży Ratusza o 12.00)
Pan Szymański - … już nikt nie przyjdzie więcej, więc …
zaczynamy…
- Szanowna
pani redaktor zebraliśmy się tu, aby wspomnieć naszych rodaków, którzy przed
70.laty stoczyli ciężki bój na białoruskiej ziemi pod Lenino. Bój to był podobno, tak historycy
twierdzą, tak źle przygotowany, źle dowodzony, że niepotrzebnie tam zginęło
tylu. Nasza pamięć, chociaż nas tylko
garstka tu jest, jest dla Nich, których garstka jeszcze w Polsce żyje. Póki my
żyjemy, złożymy w celu złożenia im pamięci - kwiaty, hołd dla nich. Ktoś może z obecnych powie słowo?… no to zapalmy
znicze… może ktoś ma zapałki?… Kazimierz Kulas przeczytał kilka zdań, dwa
wiersze poezji.
Iwona Wróblak
listopad 2013
listopad 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz